poniedziałek, 24 czerwca 2013

Zbrodnia na polskich dzieciach (2)




 


Przypomnijmy: 22.04.br. w siedzibie PAN, pod patronatem resortów zdrowia oraz edukacji narodowej (właściwszą nazwą byłoby ministerstwo demoralizacji narodowej) zaprezentowano dokument zatytułowany „Standardy edukacji seksualnej w Europie.

Podstawowe zalecenia dla decydentów oraz specjalistów zajmujących się edukacją i zdrowiem”. Opracowanie to wykonały Biuro Regionalne WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) dla Europy oraz niemiecka (!) organizacja – Federalne Biuro ds. Edukacji Zdrowotnej w Kolonii (BZgA), która ten dokument wydała.

Wykład wprowadzający, radośnie wychwalający tren dokument wygłosił naczelny seksuolog polskojęzycznej strefy UE – prof. Zbigniew Lew-Starowicz.

„Standardy” mają stanowić podstawę do wprowadzenia w szkołach podstawowych, średnich, a nawet przedszkolach, obowiązkowej edukacji seksualnej. Przedstawicielki obu ministerstw – Małgorzata Szybalska z MEN i dr Dagmara Korbasińska z Ministerstwa Zdrowia, wraz z zaproszonymi seksuologami, gorliwie zachwalały ten instruktaż jako prowadzący do formowania „właściwych” postaw wobec seksu i „budowanie pozytywnego nastawienia” dzieci do spraw intymnych. Takie podejście w rzeczywistości jest bardzo groźne dla dzieci, bowiem …

Coraz więcej dzieci jest molestowanych przez kryminalnych zboczeńców, pedofilów nazywających siebie “edukatorami”.

Demoralizacja od niemowlęcia

W poprzednim odcinku omówiłem „filozofię” zaleceń. Czas przejść do instruktażu zawartym w „Matrycy edukacji seksualnej”, która składa się z odrębnych dla każdej grupy wiekowej tabelek.

Autorzy wyróżniają grupy: od 0 do 4 lat, 4 – 6 lat, 6 – 9, 9 – 12, 12 – 15 i powyżej 15 lat. Każda tabelka ma trzy kolumny: „informacja/wiedza – przekaż dziecku”, „umiejętności – naucz dziecko”, „postawy – pomóż dziecku rozwijać”. Krzyżują się one z wierszami, gdzie sformułowane są tematy. W matrycy dominują wskazówki jak uczyć dzieci i wpajać im: zamiłowanie do seksu, onanizmu, „szacunek” do homoseksualizmu i „wybór” orientacji płciowej oraz antykoncepcji.

Seks-edukatorzy z WHO [czytaj: pedofile - admin] wychodzą z założenia, iż „dziecko jest istotą seksualną od początku swojego życia” (co wcale nie zostało dowiedzione). W związku z tym edukację tę należy zaczynać od chwili urodzenia, co ma „wspomagać rozwój zmysłów dzieci i poczucie ciała oraz wyobrażeń o ciele, a jednocześnie wzmacniać pewność siebie i przyczynia się do rozwoju samostanowienia”. Nadto „dzieci powinny przekonać się, iż zagadnienia związane z seksualnością mają pozytywny charakter i są przyjemne”.

Czego więc dziecko do lat czterech ma się dowiedzieć? O „radości i przyjemności z dotykania własnego ciała, masturbacji w okresie wczesnego dzieciństwa”, tudzież o „różnych rodzajach miłości”, „różnych rodzajach związków” i „różnych związkach rodzinnych” Nie trzeba specjalnych badań, by domyślić się, że w tym przypadku chodzi o homoseksualizm czy też inne zboczenia i jednopłciowe związki.

A czego trzeba nauczyć niemowlaka lub malucha? Np. „zagadnień płodności i prokreacji”. Nie tylko. Edukatorzy z WHO postulują też, aby przyswoić mu (jej) „wyrażanie własnych potrzeb, życzeń i granic, na przykład w kontekście zabawy w lekarza”. Ma też dziecko „zaufać własnym instynktom”. Trzeba też rozwijać „respektowanie równości płci” (jak ją pojmują spece z WHO można się domyślić), „akceptację różnych sposobów stawania się członkiem rodziny” oraz „ciekawość dotycząca własnego ciała i ciał innych osób”.

Jak się okazuje, mamy płeć biologiczną i społeczno-kulturową i takie pojęcia także powinni seks-edukatorzy rozwijać u podopiecznych. Demoralizatorom dzieci bardzo zależy na akceptacji i przyjęciu za normalne związków homoseksualnych, bo w dziecku zalecają rozwijać „pozytywne nastawienie wobec różnych stylów życia” i „świadomość, że związki są różnorodne”.

Ciekawe, że już w tym wieku chcą u dzieci rozwijać postawę „moje ciało należy do mnie”. To hasło lansowane przez feministki uzasadniające aborcję. Przypominam – cytowane wskazówki, a właściwie nakazy, dotyczą dzieci do lat czterech!

Masturbacja, masturbacja!

Autorzy wyjątkowo często zalecają masturbację, także cztero- i sześciolatkom, bo do tej grupy wiekowej właśnie przechodzimy. Prócz radości, jaką ma sprawiać onanizm dzieciaki trzeba też pouczać o: „przyjaźni i miłości w stosunku do osób tej samej płci”, pierwszej miłości, znaczeniu i wyrażaniu seksualności, związkach osób tej samej płci, mają też posiąść wiedzę o ciąży, narodzinach dzieci i końcu życia (już!).

Indoktrynacja grupy wiekowej 6 – 9 lat osiąga poziom o wiele intensywniejszy. Tej grupie propagandziści seksu bez ograniczeń podpowiadają, że seksualność pozytywnie wpływa „na zdrowie i dobre samopoczucie”. Poza tym mają poinformować o miesiączkowaniu, ejakulacji i … podstawowych sprawach dotyczących antykoncepcji i cyklu płodności. Rzecz jasna podkreślają też potrzebę „przyjaźni i miłości w stosunku do osób tej samej płci”. Inny temat, to „małżeństwo, rozwód i wspólne życie”. Ot, tak, na równi.

Grupa ta ma również posiąść wiedzę na temat „praw seksualnych”. Proszę bardzo, „prawa seksualne” 6-latków. Z zakresu ;umiejętności, jakie mają posiąść przedszkolaki wyróżnić trzeba „radzenie sobie z obrazem seksu w mediach” (Boże broń, zakazać oglądania takich filmów czy zdjęć, bo to łamanie „praw dziecka”) i właśnie „nazywanie własnych praw”. Cóż więc mamy rozwijać u tych dzieci? Ano m.in.” Zrozumienie pojęcia „akceptowalne współżycie/seks” (odbywany za zgodą obu osób, dobrowolny, równy, stosowny do wieku i kontekstu, zapewniający szacunek dla samego siebie)”.

„Pierwsze doświadczenia seksualne” …

dobroczyńcy dzieci zaniedbanych przez konserwatywnych rodziców przewidują na lata 9 – 12. Jak postęp, to postęp. Uczniowie podstawówek mają się dowiedzieć o „różnicach między tożsamością płciową i płcią biologiczną”. Jest to więc wprowadzenie do ideologii gender. W skrócie: wybierz sobie płeć, czyli zachęcanie do transwetytyzmu i zmiany płci.

Czy mam dodawać, że także tej grupie dzieci będzie się przekazywać przyjemności płynące z onanizmu , zalecenie „przyjaźni i miłości wobec osób tej samej płci” oraz stosowanie antykoncepcji? Z rozdziału „naucz dziecko” wybierzmy dwie „lekcje”: „skuteczne stosowanie prezerwatyw i środków antykoncepcyjnych w przyszłości” i „branie odpowiedzialności za bezpieczne i przyjemne doświadczenia seksualne”. A rozwijać w tej grupie trzeba m.in., „rozumienie uczuć i wartości (na przykład braku poczucia wstydu czy winy w odniesieniu do seksualnych uczuć i pragnień)”. Po co wstyd? To przesąd burżuazyjny, pardon – ciemnogrodu.

Atak wzmaga się wraz z wiekiem, bo przechodzimy do kategorii 12-15 lat. Najmłodszym nastolatkom seks-edukatorzy chcą przekazać wiedzę o modyfikowaniu ciała czyli o: „klitoridektomi, czyli obrzezaniu dziewcząt, obrzezaniu chłopców, błonie dziewiczej i jej odtwarzaniu, anoreksji, bulimii, piercingu, tatuażach”. Tak, tak, to niezbędne informacje dla nastolatków. Trzeba też im dostarczyć wiedzy na temat „ciąży (także w związkach między osobami tej samej płci) i bezpłodności. Bez wątpienia szczególnie fascynująca jest ciąża w związkach homoseksualnych. Mają poznać „prawa seksualne”, bo jak tu żyć bez nich nastolatkowi?

Co by tu jeszcze? Oj, wiele, choćby w instruktażu w stosunku do młodzieży od15 lat i więcej. Wymienię tylko niektóre zagadnienia na „lekcje seksu”: „Tożsamość płciowa i orientacja seksualna, w tym „coming out”/ homoseksualizm”. („Coming out – chodzi o ujawnienie swego homoseksualizmu.)

Dodam jeszcze, że w „Standardach” zadbano o informacje o „usługach doradczych dotyczących antykoncepcji”. Jest i inny temat, wręcz „rodzinny” z ciekawym połączeniem: „Struktura rodziny i zmiany, małżeństwa z przymusu, homoseksualizm / biseksualizm / aseksualność, samotne rodzicielstwo”.

Nie małżeństwo, jak je budować i utrzymać w harmonii, zgodzie i miłości, ale „z przymusu”, czyli wynaturzone. Bo tak dziś media głównego ścieku prezentują rodzinę. Towarzyszy temu inny temat: „Jak stworzyć i utrzymywać związki”. Nie małżeństwo, rodzinę, ale „związki”.

Należy z kolei tę kategorię wiekową nauczyć „rozpoznawania naruszeń praw i przeciwstawianie się dyskryminacji i przemocy ze względu na płeć”. Prawa, a gdzie obowiązki wobec rodziców, rodzeństwa, nauczycieli, bliskich, przyjaciół? Pojęcie „obowiązek” nie występuje.

Niebezpieczna inżynieria społeczna

Przejdźmy teraz do ocen tych wynaturzonych „Standardów”. Zacznijmy od dra Szymona Grzelaka – prezesa Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej, twórcy programu profilaktycznego „Archipelag skarbów” oraz autora książki „Profilaktyka ryzykownych zachowań seksualnych młodzieży. Aktualny stan badań na świecie i w Polsce”.

„Ten raport jest wewnętrznie sprzeczny. Roi się w nim od zastrzeżeń, że to dokument naukowy… W konsekwencji wszelkie sprawy dyskusyjne światopoglądowo przedstawiane są przez WHO tylko z jednego punktu widzenia. Poza tym raport nie skłania do szukania wartości we własnej kulturze, lecz promuje relatywizm wobec wszelkich kultur, religii i praw” – zauważa Grzelak. Raport ten –kontynuuje – jest sprzeczny z wiedzą o skutecznej profilaktyce problemów dzieci i młodzieży. Dodaje „że taka profilaktyka bezwzględnie musi być prowadzona na fundamencie zasad przekazywanych w rodzinie i w lokalnej społeczności”. Zaprzecza rzekomej apolityczności autorów „Standardów”: „To grupa ekspertów o wyrazistych poglądach, do tego zależna od pewnego układu polityczno-ideologicznego (…) W sprawach seksualności wszelkie organizacje religijne traktowane są jako wróg postępowego, ich zdaniem, myślenia”.

Zwraca uwagę, że w wielu krajach rodzice, którzy wyznają religijne wartości, są w zdecydowanej większości i właśnie w takim duchu wychowują dzieci. „Zatem to niebezpieczna inżynieria społeczna – państwo, uważając, że wie lepiej, zaczyna przeciwstawiać się wartościom wyznawanym przez obywateli. Gdzie tu miejsce na wolność obywatelską i co z zapisaną w konstytucji zasadą pomocniczości państwa?”

Grzelak odrzuca pogląd jakoby obecna edukacja seksualna była nieskuteczna, skutkiem czego młodzież popada w problemy psychiczne (W Polsce mamy przedmiot „Wychowanie do życia w rodzinie” – nadobowiązkowy) Mówi: „W Polsce zagorzali wyznawcy edukacji opartej na metodach naukowych nie prowadzą w ogóle badań nad skutecznością swoich działań. Owszem, prowadzą badania, ale wyłącznie stanu obecnego. Na jakiej więc podstawie twierdzą, że edukacja prorodzinna zachęcająca, by czekać z seksem, jest nieskuteczna”?

Ripostuje: „…nasza edukacja jest skuteczna, jeśli chodzi o odkładanie inicjacji seksualnej, dojrzalsze podejście do seksualności i zapobieganie przedmiotowemu traktowaniu drugiej osoby. Przykładem takiej dobrej praktyki jest program „Archipelag skarbów”. To daje wymierne efekty, co nam wyszło czarno na białym w badaniach”.

Ponieważ na wspomnianej konferencji w PAN twierdzono, jakoby w Polsce nie było żadnej edukacji seksualnej, Grzelak odpowiada: „To tylko strategia medialno-polityczna. (…) Tymczasem prawdą jest tylko to, że nie ma takiej edukacji, jakiej oni by sobie życzyli. Łatwiej im stworzyć coś od zera, niż wchodzić w naukowy dialog ze specjalistami, którzy od lat zajmują się wychowaniem realizowanym w duchu wspierania wartości małżeństwa i rodziny”.

Ostro krytykuje seks-edukatorów [najzwyklejszych pedofilów - admin] skupionych w organizacji „Ponton”, która promuje edukację opartą na „Standardach”. Naukowiec uważa, iż wprowadzenie takich rozwiązań w Polsce byłoby groźne ze społecznego punktu widzenia. Natomiast z perspektywy psychologicznej trzeba pamiętać, że: „Trudniej jest żyć, gdy się od siebie wymaga. Myślenie o perspektywie małżeństwa, rodziny, trwałej miłości, odpowiedzialności za związek – prawdziwe dorosłe życie jest trudne. Pod górkę mają więc wszyscy ci, którzy przekazują trudne prawdy o życiu: że trzeba ciężko pracować, ograniczać swoje zachcianki itd. Jeżeli nagle wprowadzimy w jednym szkolnym przedmiocie ideologię całkowicie z tym sprzeczną: że możemy realizować swoje zachcianki seksualne do oporu, że partnerów można zmieniać do woli, a w życiu seksualnym chodzi głównie o satysfakcję – to utrudnimy pracę prawdziwym wychowawcom, także i rodzicom”.

Ostrzega też: „Z badań naszego instytutu przeprowadzonych wśród prawie 7 tys. gimnazjalistów w latach 2010–2012 odkryliśmy silny związek seksualizacji z nadużywaniem alkoholu i narkotyków, a także z myślami samobójczymi wśród młodzieży. Jeżeli zamiast delikatnego i głębokiego myślenia o relacjach międzyludzkich, młodzież zaczyna myśleć o tym płytko – na zasadzie: „jeżeli to przyjemne, to uprawiajmy seks” – powstaje pustka psychologiczna”.

CDN

Zbigniew Lipiński
http://sol.myslpolska.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.