poniedziałek, 28 października 2013

Motto elit zachodu-banki albo śmierć!

Media światowe doniosły niedawno o przypadku zastrzelenia [i] przez policję amerykańską trzynastoletniego chłopca niosącego w miejscu publicznym zabawkę-replikę karabinu.  Incydent ten poprzedziło wcześniejsze zabójstwo bezbronnej kobiety z niemowlęciem w pojeździe, która przekroczyła „strefę bezpieczeństwa” Białego Domu w Waszyngtonie [ii]. W następstwie, tego mordu, jego sprawcy, lokalni funkcjonariusze policji Capitolu, zostali nagrodzeni owacją amerykańskiego Kongresu [iii].


Każdy, kto jest dobrze obeznany z amerykańską specyfiką wie, że przypadki zabójstw obywateli dokonywane przez funkcjonariuszy policji nigdy nie należały w USA do rzadkości.

W ostatnich latach zjawisko to nasila się w znacznym stopniu. Jest to zapewne spowodowane faktem coraz większej obecności „zmilitaryzowanych” (uzbrojonych po zęby) psychopatów, masowo zatrudnianych przez panicznie bojące się swych własnych obywateli „demokratyczne” władze tego „przodującego” państwa świata. Demobilizowani żołnierze armii amerykańskiej, mając do wyboru bezrobocie lub pracę w aparacie bezpieczeństwa, ze zrozumiałych względów wybierają tą drugą opcje.

Większość z nich po przebyciu kilku tur „misji pokojowych” w Afganistanie czy Iraku obarczona jest kalectwem psychicznym, zwanym w tamtejszej terminologii PTDS [iv] (Posttraumatic stress disorder), którego wynikiem jest utrata kontroli nad własnymi zachowaniami.

Sytuację tą można przyrównać do tej z schyłkowego okresu PRLu, kiedy to przerażona „władza ludowa” chroniła się przed społeczeństwem za plecami bandytów z ZOMO [v], z tą tylko różnicą, że skrzętnie ukrywała zbrodnie dokonywane przez wspomnianych zbirów, a nie owacyjnie chlubiła się nimi, jak to ma miejsce w dzisiejszych Stanach Zjednoczonych.

Różnica ta w adekwatny sposób ilustruje postęp moralnej degradacji, jaki osiągnął globalny kapitalizm w porównaniu z komunizmem.

„Postęp” ten widoczny jest we wszystkich przejawach życia społecznego.

Co prawda w dziele szerzenia komunizmu, w asyście pozostałych „krajów demokracji ludowej”, ZSRR stymulował w świecie wojny i rewolucje, równocześnie jednak wspierał materialnie „bratnie kraje trzeciego świata”, oczywiście kosztem wyrzeczeń i nędzy swych własnych socjalistycznych społeczeństw.

Dzisiejszy zachód bez litości wykorzystuje wszystkie słabsze nacje, a w dążeniu do globalnej dominacji, sieje jedynie śmierć, zniszczenie i społeczną destrukcję, przez co przybliża widmo kolejnej wojny światowej.

W pogoni za zyskiem, jego „elity” nie wahają się rujnować naszej Matki Ziemi, poprzez rabunkową gospodarkę Jej zasobami, czego najdrastyczniejszy przykład stanowi Fukuszima, gdzie przez dwa lata od katastrofy władze nie zrobiły nic, by odwrócić widmo globalnej nuklearnej katastrofy, na krawędzi której obecnie się znajdujemy [vi].

Wśród zachodnich „elit” wiodącą rolę piastuje obecnie światowa finansjera.

Stworzyła ona rozpasany system „kapitalistycznego kasyna” [vii], który doprowadził do światowego kryzysu 2008 roku. Wspomniani „finansiści”, wykorzystując do tego „hazardu” swoje instytucje finansowe, takie jak banki, fundusze inwestycyjne i giełdy, za pomocą tzw. lewarowania [viii] (leverage), doprowadzili do wygenerowania ilości finansowych „aktywów”. Są one całkowicie bez pokrycia, a ich obecna nominalna wartość przekracza ponad dwudziestokrotnie cały światowy PKB [ix] (Produkt Krajowy Brutto).

W celu ratowania swej wypłacalności, bankierzy przerzucili na barki społeczne niewykonalne, z oczywistych względów, zadanie, jakie stanowi spłata zaciągniętych zobowiązań. Od początku kryzysu, w 2008 roku, banki centralne Imperium Euroatlantyckiego (US&UE), wyemitowały astronomiczne sumy pustych „walut rezerwowych” (USD & Euro) i przy współudziale swych agentów mieniących się być „przywódcami zachodnich demokracji”, przetransferowały je w bankierskie ręce.

Ten transfer wirtualnego bogactwa z rąk publicznych do prywatnych (bankierskich) zaowocował rosnącym lawinowo zadłużeniem publicznym państw zachodnich, oraz spowodował turbulencje w całej światowej gospodarce opierającej się na wspomnianych „walutach rezerwowych”.

W odpowiedzi na to, zachodni przywódcy rozpoczęli wdrażanie „programów oszczędnościowych”, których rezultatem jest rosnące bezrobocie i nędza w bogatych społeczeństwach Imperium.

Ponieważ gros pieniądza wpompowywane jest w pasożytniczą sferę wirtualnych finansów, to jego braki w realnej gospodarce powodują zmniejszanie popytu, a co za tym idzie zmniejszanie produkcji i usług.

Można więc powiedzieć, że zachód dobrowolnie popełnia gospodarcze samobójstwo zaprzestając wytwarzać realne dobra konsumpcyjne, pomimo posiadania nowoczesnej bazy produkcyjnej i usługowej, infrastruktury, technologii, oraz kwalifikowanych kadr.

Dzięki temu działaniu, kara się on sam za zbrodnie dokonane na Polsce i innych krajach postkomunistycznych, w których to powyższy proces zaaplikowano przed dwudziestu laty, powodując ich zapaść materialną, gigantyczną emigracje, a co za tym idzie niespotykany w czasach pokoju regres cywilizacyjny, demograficzny i kulturowy.

Ponieważ prowadzona obecnie polityka finansowa i fiskalna nie daje wystarczających rezultatów, zachodni przywódcy przygotowują kolejny program polegający na jednorazowej [he he... - admin] konfiskacie („podatku”) znacznego procenta realnych bogactw należących do indywidualnych obywateli, oraz firm produkcyjnych i usługowych. Zarys tego programu przygotowano [x] już w MFW (IMF). Na obecnym etapie znajduje on poparcie naczelnej wiedźmy Funduszu Christine Lagarde [xi].

Każdy człowiek posiadający zdrowy rozsądek musi sobie zdawać sprawę z faktu, że nawet całkowita konfiskata globalnego bogactwa nie rozwiąże problemów banków, gdyż wygenerowane przez nie „wirtualne bogactwo” przekracza wielokrotnie nominalną wartość całej naszej matki Ziemi.

Powyższy fakt nie przeszkadza jednak obłąkanym bankierom i służącym im zachodnim „elitom” w próbie wprowadzania tego programu w życie. Na Cyprze przeprowadzono już jego „pilotaż”.

Reasumując obecne status quo, można skonstatować następujące fakty:
  • stopień degrengolady zachodnich demokracji przekroczył granicę, poza którą jakiekolwiek procesy sanacyjne muszą okazać się całkowicie bezowocnymi;
  • ich aparat administracyjny można przyrównać do konglomeratu bandycko-mafijnych organizacji, których jedynym autentycznym zadaniem jest rabunek społeczeństw i tłumienie ich ewentualnych odruchów obronnych;
  • niczym niemitygowana agresywność zachodu w stosunku do reszty świata grozi wybuchem globalnego konfliktu zbrojnego;
  • polityka gospodarcza polegająca na przetwarzaniu zasobów materialnych ziemi na śmieci „made In China”, prowadzi do kompletnej degradacji środowiska naturalnego, a być może nuklearnej anihilacji życia na naszym globie;
  • polityka finansowa i fiskalna prowadzi do likwidacji realnych gospodarek państw zachodu i ich kolonii, takich jak Polska.
Konkludując można przewidywać, że świat czeka ponura przyszłość, jeśli w najbliższym czasie od władzy nie zostanie odsunięta oligarchia finansowa i jej zausznicy odgrywający rolę „demokratycznych elit”.

Należy mieć jedynie nadzieję, że Boska Opatrzność nie dopuści do dalszego rozwoju planowanego scenariusza.

[i] http://blogs.kqed.org/newsfix/2013/10/23/sonoma-county-deputies-kill-13-year-old-carrying-replica-rifle/
[ii] http://articles.washingtonpost.com/2013-10-03/politics/42649836_1_car-chase-u-s-capitol-two-officers
[iii] http://www.youtube.com/watch?v=X38HoHwcEow&feature=player_embedded
[iv] http://en.wikipedia.org/wiki/Posttraumatic_stress_disorder
[v] http://en.wikipedia.org/wiki/ZOMO
[vi] http://www.ibtimes.com/fukushima-radiation-now-global-disaster-japan-finally-asks-world-help-two-years-too-late-1416058
[vii]http://www.salon.com/2012/03/09/casino_capitalism_as_gambling_spreads_metaphor_becomes_reality/
[viii] http://www.bankier.pl/slownik/waluty/lewarowanie.html
[ix] http://pl.wikipedia.org/wiki/Produkt_krajowy_brutto
[x] http://www.infowars.com/imf-pushes-plan-to-plunder-global-wealth/
[xi] http://www.dailymail.co.uk/femail/article-2470291/Is-IMF-Director-Christine-Lagarde-attempting-win-public-favor-new-feminine-image.html

http://ignacynowopolskiblog.salon24.pl

czwartek, 24 października 2013

Sześciolatki do szkół, o co chodzi w uporze w realizacji tego planu


Stare porzekadło mówi: czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci. Tak w wielkim skrócie można nazwać podstawowy cel, jaki stoi przed urzędnikami walczącymi o to, aby jak najmłodsze dzieci zaczynały indoktrynację zwaną eufemistycznie edukacją.   

Właśnie trwa w Polsce wielka debata w kwestii posyłania sześciolatków do szkół. Rodzice dzielą się na tych, którzy popierają plany władzy względem ich dzieci oraz na tych, którzy się temu sprzeciwiają. Organizacje zrzeszające tych drugich zdołały zebrać prawie milion podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie zmian w systemie edukacji. Oprócz rezygnacji z planów wysyłania sześciolatków do szkół pojawiły się też postulaty likwidacji gimnazjów i powrót do ośmioletniej szkoły podstawowej i czteroletniego liceum. Nie podoba się to niektórym, bo spowodowałoby znaczne zmniejszenie ilości dyrektorów w placówkach edukacyjnych.

Władzy zależy na tym, aby wcześniej zacząć sączyć do głów dzieci swoją ideologię. Aby przekonywać rodziców do wysłania do szkoły sześciolatków rząd przygotował i opłacił specjalną kampanię propagandową. Jej twarzą uczyniono gwiazdę zaprzyjaźnionej telewizji a potem jeszcze wykupiono w niej i innych mediach czas antenowy w celu emisji spotów propagandowych. Sam ten fakt powinien spowodować zapalenie się przysłowiowej czerwonej lampki w głowie. Dlaczego tak im zależy? Można z łatwością odpowiedzieć na to pytanie. Celem jest stworzenie nowego człowieka, który jest wydajnym pracownikiem i niezbyt lotnym obywatelem. To brutalne, ale głupolami łatwiej się manipuluje, łatwiej się nimi steruje.

Nie można tego nie zauważać, że zdecydowana większość polskich nauczycieli ma poglądy lewicowe. To zresztą zrozumiałe, bo takie poglądy mają też w zdecydowanej większości wykładowcy akademiccy, którzy ich edukowali. Zresztą Związek Nauczycielstwa Polskiego nie ukrywa nawet swojego lewicowego zaangażowania. Nie ma się co łudzić, że w szkołach naucza się dzieci w duchu pluralizmu politycznego. Tam odbywa się indoktrynacja, której celem jest wtłoczenie dzieciom do głowy przy różnych okazjach, że tylko lewica jest w porządku, a inne poglądy na świat to coś złego i archaicznego. Każdy, kto ma dzieci chodzące do szkoły wie, że tak właśnie jest. Prowadzi to do powstawania rozmaitych wynaturzeń, które prędzej czy później uderzą w nas wszystkich.

Jeszcze na początku ubiegłego wieku rzekomo biedni i uciskiwani robotnicy fabryk mieli po kilkoro dzieci, a ich żony nie pracowały zawodowo tylko w domu. Po prostu było ich na to stać. To właśnie dzięki indoktrynacji nazywanej edukacją nikt nie buntuje się, że doszło do tego, iż obecnie dzieci to luksus, a gdy pojawia się dwójka to matka musi jak najszybciej wracać do pracy płacić podatki i zarabiać, żeby rodzina w ogóle mogła przetrwać. Wykształceni w lewicowym duchu tatusiowie uważają, że to zupełnie normalne, że ich żony muszą pracować poza domem, a dziećmi mają się zajmować państwowe instytucje.

Rodzice wykształceni w socjalistycznych szkołach wprost twierdzą, że wychowanie to rola szkoły, a oni sami sprowadzają się do pozycji robotów zarabiających pieniądze. Bez ich indoktrynacji nie byłoby to możliwe, bo w końcu zaczęliby rozumieć, jak bardzo są oszukiwani i wyzyskiwani przez tych, którzy rzekomo chronią ich przed wyzyskiem. Kłania się metafora ze świniami z „Folwarku Zwierzęcego” Orwella.

Oczywiście posłanie sześciolatków do szkół nie spowoduje fundamentalnego pogorszenia w zakresie wspomnianych powyżej patologii, ale z pewnością uczyni sączoną im do głów propagandę bardziej skuteczną. Ogłupianie narodu trwa i im bardziej ten proces postępuje tym mniejsze są szanse na wyrwanie się z tego marazmu i budowę normalnego społeczeństwa. Dlatego właśnie jest to takie ważne dla ludzi nami rządzących. Edukacja nakierowana na propagowanie ideologii staje się bowiem gwarantem ich utrzymania się przy korycie.

niedziela, 20 października 2013

Przemoc państwa

Nie ma relacji silniejszych niż więzi łączące dzieci i rodziców. Zawsze strata matki lub ojca wywołuje u najmłodszych traumatyczne przeżycia, które zostawiają w ich psychice niezatarty ślad. Skąd zatem pojawiły się pomysły ustawowego odbierania praw rodzicielskich, które ogarnęły wiele krajów zachodnioeuropejskich?

Najbardziej widoczne jest to na przykładzie Skandynawii, gdzie „walka z przemocą rodzicielską” zatacza niewiarygodne wręcz kręgi. Tam nawet zwykłe skarcenie może spowodować wniosek o pozbawienie praw rodzicielskich. Powstał jakiś patologiczny system, w którym urzędnicy, chcąc się wykazać aktywnością, pod błahym pretekstem lub w ogóle bez powodu podejmują decyzje powodujące odebranie dzieci.

Wszystko to odbywa się na kanwie tworzenia idealnego (utopijnego) społeczeństwa, które nie będzie znało żadnego cierpienia i przemocy. Problem pojawia się z samą definicją słowa „przemoc”.

Jeśli bowiem rodzicielski klaps może być tak zakwalifikowany, to praktycznie wszystkie relacje międzyludzkie dadzą się opisać jako opresyjne. Bo czy przemocą nie jest zatrzymanie siłą dziecka, które biegnie prosto pod samochód? Czy podniesiony głos rodzica w sytuacji konfliktowej to przemoc psychiczna? Czy szef nakazujący jakąś pracę podwładnemu nie posługuje się przemocą psychiczną? Wszystko możemy sprowadzić do absurdu, bo absurdalne jest założenie, że istnieje życie bezstresowe.

Głównym autorem teorii bezstresowego wychowania jest ikona epoki oświecenia Jan Jakub Rousseau. Ciekawe, że ten mentor współczesnej pedagogiki w życiu prywatnym był fatalnym ojcem (oddał własne dzieci do przytułku). Jak zatem jego bezstresowa wizja „dobrego dzikusa” ma się do praktyki życia? Odpowiedź nasuwa się sama – jest to utopia.

Potężne pragnienie stworzenia utopijnego (socjalistycznego) raju na ziemi najczęściej generuje prawdziwe piekło. Co bowiem przeżywa dziecko, które chce się odebrać opiekującej się nim babci, tylko dlatego, że stwierdzono u niego nadwagę (konkretny przypadek z polskiej wokandy sądowej)? Co przeżywają rodziny, którym chce się zabrać pociechy z powodu ubóstwa?

Proceder odbierania dzieci biednym rodzicom staje się w Polsce coraz częstszy i jest wyrazem olbrzymiej bezduszności systemu, który rości sobie pretensje do budowania społeczeństwa idealnego. Od 2012 r. sądy i urzędnicy socjalni umieścili z powodu biedy ponad 1800 dzieci w tzw. pieczy zastępczej, sięgając po najbardziej drastyczny środek – często bezpodstawnie i bezprawnie. Nagłośniona przez „Nasz Dziennik” dramatyczna historia malutkiej Małgosi Zdańskiej, która została odebrana matce, bo lekarze donieśli, że zachowuje się „niepokojąco”, nie jest niestety odosobniona.

Dla neomarksistów spod znaku Nowej Lewicy tradycyjne więzi społeczne – rodzinne, religijne, narodowe, są z natury złe, gdyż powodują zniewolenie człowieka. Ich rozluźnienie lub zniszczenie nie stanowi dla nich problemu. Socjaliści różnego typu (komuniści, naziści, postmoderniści) apoteozują państwo, uważając, że powinno ono wkraczać w najdrobniejsze, najbardziej prywatne dziedziny życia ludzkiego i w sposób idealny (utopijny) je regulować.

Groźna tendencja dotycząca tworzenia prawodawstwa ułatwiającego odbieranie praw rodzicielskich jest związana z szerokim oddziaływaniem ideologii neomarksistowskiej w świecie Zachodu. Należy ją widzieć w całym kontekście różnorakich zjawisk nakierowanych na dekonstrukcję tradycyjnych więzi (popularyzacja ideologii gender, paneuropejskiego kosmopolityzmu, uderzenie propagandowe w Kościół katolicki). Człowiek „wyzwolony” z wszelkich „starych” relacji ma osiągnąć szczęśliwość w idealnym państwie, które rozwiąże jego problemy. W takim systemie dom dziecka jawi się jako oaza nowego, utopijnego raju.

Tendencje obecne na Zachodzie znajdują też przełożenie na gruncie polskim. Wystarczy przywołać nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, dzięki której z niemal każdego rodzica można zrobić przestępcę. O tym właśnie mówi poprawka o penalizacji klapsa. Jeśli klaps, podniesiony głos rodzica ma być uznany za przemoc godną karania, to za jednym zamachem wszyscy stanęliśmy poza prawem. Dzieje się tak na skutek presji instytucji międzynarodowych, poddanych oddziaływaniu nowej ideologii.

W silnie religijnym społeczeństwie polskim nie ma jeszcze tak masowej tendencji do odbierania dzieci rodzicom, jak w wielu krajach zachodnich. Jednak to już ulega zmianie, a z biegiem czasu destrukcyjny trend może się nasilić. Wydaje się, że z tego przede wszystkim powodu katolicy w Polsce nie mogą milczeć i nie powinni być bierni – wszak na poziomie instytucjonalnym często chce się sankcjonować zło wołające o pomstę do nieba.

Prof. Mieczysław Ryba
http://naszdziennik.pl/