niedziela, 30 czerwca 2013

Matczyny Soros



Już w 1997 roku działało 29 fundacji Sorosa w państwach pokomunistycznych. W 1994 roku wydały 300 milionów USD, a w 1998 roku niemal dwa razy więcej, 574 millionów USD. Na co?  Fundacje twierdzą, że poświęcają się budowie i utrzymaniu  infrastruktury i instytucji społeczeństwa otwartego. Zamiast tłumaczyć neologizm, przyjrzyjmy się owocom ich działalności.

Zmniejszać zagrożenia

W programach zdrowie kobiet w Europie Środkowej i Południowej, na próżno szukać wykrywania raka piersi, opieki nad ciężarnymi i noworodkami. Soros wyłożył główny cel uczciwie i jasno: ulepszyć jakość usług aborcyjnych. Dlatego jego Program Zdrowia Publicznego poparł wprowadzenie szpitalnego przerywania ciąży w Albanii, Słowacji i na Litwie i Łotwie, a ręcznego usuwania płodu przez zassanie – w Macedonii, Mołdawii i Rosji.

Sorosowski Instytut Społeczeństwa Otwartego (Open Society Institute, OSI) współpracował również z  międzynarodowymi i lokalnymi organizacjami pozarządowymi  w odpieraniu rosnącego na sile ruchu przeciw aborcjom. Wpływając na ministerstwa zdrowia i administracje szpitali, ruch ten zdołał zmniejszyć ilość usunięć ciąży. OSI deklaruje kontynuację kształcenia w jakościuowym usuwaniu ciąży oraz działań ku legalnej, bezpiecznej i dostępnej aborcji dla wszystkich kobiet w regionie.

Czemu Soros byłby zainteresowany promocją aborcji w Europie Wschodniej, skoro nie obchodzi go los zepchniętych w nędzę i na margines społeczny przez jego „reformy gospodarcze”? Powodem nie może być przeludnienie. Region doznaje ogromnego spadku demograficznego, mając jeden z najniższych wskaźników płodności na świecie.

Niedostępność aborcji też nie może być powodem. Według raportu z ONZ, Federacja Rosyjska, Bułgaria, Białoruś, Rumunia i Ukraina miały w roku 2000 więcej aborcji niż żywych urodzeń. Wskaźnik aborcji jest znacznie wyższy w Europie Środkowej i Wschodniej oraz w byłych republikach ZSRR niż w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej. Jedyna logiczna odpowiedź: Soros pragnie, by było  jak najmniej urodzeń w tym regionie.

Sorosowskie programy zdrowia publicznego również wspierają inicjatywy wokół specyficznych potrzeb kilku zmarginalizowanych społeczności oraz szerzą zmniejszanie zagrożeń: zasadniczym celem jest umożliwić narkomanom chronić własne zdrowie. Wymiana igieł i strzykawek oraz terapie substytucyjne (np. methadon) są w centrum interwencji zdrowotnych w programie zmniejszania zagrożeń. „Pomniejszacze zagrożeń” rozszerzyli działalność specjalnymi inicjatywami dla pracowników seksualnach i więźniów oraz zainicjowali działalność, by represyjne polityki narkotykowe nie przeszkadzały w  rozszerzaniu działań  zmniejszania zagrożeń.

LGBT

W ostatnich pięciu latach, sieć Sorosa rozpoczęła z powodzeniem uprzednio nieistniejący ruch gejów niemal we wszystkich państwach objętych jej działalnością. Kampania Praw LGBT (lesbijki, geje, biseksualni i transwerstyci) działa z Budapesztu, gdzie opublikowany przez OSI referat Miriam Molnar w 1999 roku zdefiniował „problem” jako dyskryminację i niską akceptowalność, widoczność i reprezentację polityczną LGBT-owców. Należało przekonać społeczeństwo, by zaakceptowało LGBT-owców jako równych i wywarło presję (sic) na politykach (przez środki przekazu), by zmienili prawo, albo przekonać polityków, że LGBT-owcy są równi i potrzebują pomocy w przekonaniu reszty społeczeństwa.

Ogólnymi celami było stworzenie dyskusji społecznej o tożsamości LGBT, uwidocznienie ich oraz stworzenie pozytywnego wizerunku i zapoczątkowanie regularnych dyskusji z innymi grupami regionu. Specyficzne zadania objęły opracowanie stron internetowych po angielsku i w miejscowych językach, założenie grup działania, które miały reagować na wszelkie „homofobiczne” wybryki prasy zapisem w „Różowej Księdze” i zorganizowanie dwutygodniowych szkółek letnich dla nauczycieli, które miały szkolić o dyskryminacji (sic) LGBT-owców, niesprawnych, otyłych itp.

W listopadzie 1999 roku rozpoczął się pilotażowy projekt w Centrum Rozwoju Publikacji (w siedzibie OSI w Budapeszcie) na temat książek o treści homoseksulanej w Bułgarii, Republice Czech, Słowenii, Słowacji i na Węgrzech. W tym samym roku Cemtrum Lesbijek i Gejów Nasz Mir (Nasz Świat) ogłosił rejestrację jako organizacja pozarządowa na Ukrainie. Od tego momentu grupa miała wolną rękę w realizacji swych zadeklarowanych celów, włącznie z walką przeciw dyskryminacji orientacji seksualnej i homofobicznych sentymentów w świadomości społecznej oraz pomocy w wyniesieniu świadomości  gejów i lesbijek jako wartościowych członków społeczeństwa. Za legalizację na Ukrainie, grupa wyraziła wdzięczność ukraińskiemu oddziałowi Sieci Fundacji Sorosa (Fundacja Renaissance), która  wstawiła się w naszej kwestii w ministerstwie sprawiedliwości i  dała nam (sic) pomoc prawną.

Sponsorowana przez Sorosa, moskiewska organizacja pozarządowa, http://www.gay.ru, rozwinęła się w znane i uznawane centrum rosyjskich gejów i lesbijek oraz ich centralę na cały kraj. Utrzymujemy kontakty ze wszystkimi istniejącymi organizacjami gejów, lesbijek i AIDS w Rosji i  prowadzimy bieżącą korespondencję i raportowanie z mięedzynarodowymi organizacjami gejów i lesbijek [...] Skompletowaliśmy największą bibliotekę, w której znalazło się ponad sto rosyjskich tytułów i około 50 angielskich klasyków z zakresu badań gejowskich. Została ona znacznie ulepszona Zasadniczym Zbiorem w Kwestiach Gejów i Lesbijek, podarowanym przez Fundację Sorosa w 2000 roku.

Znormalizować zjawiska

Monika Barcsy z oddziału Sorosa w Bukareszcie ubolewała nad faktem, że w Rumunii tożsamość homoseksulana uległa stygmatyzacji i jest jedną z głównych przyczyn traktowania osób jako „inne” w nietolerancyjnych postawach. Rodziny homoseksualistów stały się ofiarami uprzedzeń, tylko dlatego, że społeczeństwo nie potrafi zaakceptować słusznoóci stosunków między osobami tej samej płci jako ‘normalnego’ zjawiska.

Jako głównego winnego, autorka wytyka Rumuński Kościół Prawosławny. Problem w tym, że wiele organizacji studentów prawosławnych  i innych  popiera swój Kościół. W 1994 roku, przypomina Barcsy, ponad stu studentów teologii rozpoczęło serię manifestacji przed rumuńskim parlamentem przeciw propagandzie homoseksualnej w środkach przekazu i zebrało podpisy pod petycją domagającą się ustawodawstwa przeciw stosunkom jednej płci.
Barcsy wnioskuje, powtarzając standardowy sorosowski argument. Geje i lesbijki potrzebują prawa, które gwarantuje im publiczne wyrażanie swej tożsamości [...] status prawny gejów i lesbijek, ich zdolność publicznego poruszania się i zabierania głosu oraz wspólnego działania powinny być bardzo dobrym sprawdzianem otwartości społecznej [...] Nie można tego rozwiązać nowymi ustawami wydawanymi po presją rozmaitych organizacji praw człowieka. Rumunia potrzebuje [...] zaradzić negatywnym reakcjom większości społeczeństwa na homoseksualistów [...] Ogólnie biorąc, społeczeństwo ma “problem”, którego nie da się szybko naprawić.

Demokratyzować szkolnictwo

Ważnym filarem sorosowskich działań jest nakaz, nikt nie ma monopolu na prawdę i że obywatelskie szkolnictwo powinno zastąpić stary model apodyktycznego autorytetu. Nowe szkolnictwo nie musi ograniczać się do dialogu między nauczycielem a uczniami, twierdzi Soros. Poza tym mamy projekty takie, jak edukacja zdrowia, w którym uczestnicy stosują nowe sposoby dyskusji kwestii, jak higiena, odżywianie i seks.  Chociaż nie brzmi to jak tradycyjna edukacja, twierdzi dalej Soros, jest to nowy sposób zwracania się nauczyciela do ucznia, podobnie jak obywatele muszą zwracać się w nowy sposób do rządów i reprezentantów politycznych w społeczeństwach dążących do większej otwartości i demokracji.

We wszystkich krajach pokomunistycznych Europy Wschodniej, Fundacja Sorosa ma więc przede wszystkim za zadanie demokratyzować system szkolnictwa poprzez wprowadzanie reform programów nauczania. Co to znaczy praktyce, pokazał w ostatnich trzech latach minister edukacji Serbii, Gaszo Kneżewić, przyjaciel i powiernik Sorosa. Od pierwszego dnia kadencji, Kneżewić nalegał, by szkoły przekształcić z instytucji apodyktycznej w pola ćwiczebne służące ekspresji osobowości uczniów bez przeszkód, w procesie równoprawnej wymiany z nauczycielstwem, przezwyciężając w ten sposób przestarzałą koncepcję autorytetu i dyscypliny, zakorzeniony w uciążliwym spadku patriarchalnej przeszłości.

Kneżewić zaczął reformę programem pilotażowym warsztatów edukacyjnych dla dzieci szkół podstawowych, w wieku 7 do 12 lat. Odpowiedni podręcznik, sfinansowany przez OSI, odrzuca osobliwą przesłankę, że celem nauczania jest zdobywanie wiedzy i twierdzi, iż nauczyciel ma być projektantem klasy, a jego stosunki z uczniami powinny oprzeć się na partnerstwie.

W Rosji sorosowcy mają dużo do powiedzenia w wyborze podręczników do szkół.  Według notatki prasowej z Biblioteki Młodzieży Gaidara, środki finansowe na jej komputery, kasety wideo i dyski komaktowe przyszły z OSI, umożliwiając specjalne szkolenie dla dzieci ludzi dyskryminowanych:

Zorganizowaliśmy specjalne seminarium ‘Obecne prawa dzieci’ dla wszystkich specjalistów biorących udział w naszym projekcie [...] Grupa robocza programu ‘Koło przyjaciół’ jest wdzięczna Instytutowi Społeczeństwa Otwartego (Fundacja Sorosa, Budapeszt) za możliwość realizacji projektu w całym wymiarze.

Szyderczy śmiech szatana

Moskiewskie biuro OSI zaczęło w 1999 roku poważny projekt 5-letni ‘Rozwój nauczania w Rosji’. Jego celem jest przeedukować wiejskich nauczycieli kosztem 100 do 150 milionów USD (Niezawissimaja Gazieta, 19.9.1998). Wprowadza także program ‘Tolerancja’ do szkół średnich Rosji, ale jego mastermindy zrobiły chyba pomyłkę językową.

Zdaniem rosyjskiego krytyka tego programu, rosyjskie tłumaczenie słowa o łacińskim pochodzeniu, ‘tjerpimosć’, ma drugie znaczenie  ‘prostytucja’ i może być pomylone z ‘doma tjerpimosti’, czyli domami publicznymi. Jak to jest, że ten manipulator finansowy próbuje nas uczyć o tolerancji, nas, którzy wyrośliśmy z Tołstoja, jednego z pierwszych filozofów ruchu pokojowego? [...]  Ale pan Soros jest  też okropnie wykrzywionym lustrem, które ma nam pomóc zobaczyć nasz własny, aktualny wizerunek, bez mrugnięcia ani odwrócenia się plecami. Bywają czasy, gdy diabeł otwiera oczy, kiedy jego szyderczy śmiech  jest w stanie nas obudzić i pomóc odzyskać siły. Nie powinniśmy przegapić tej okazji.

Pierwszy krok w tym kierunku zrobiono może 7.11.2003 roku, kiedy prywatna firma ochroniarska, najęta przez właćciciela budynku, z którym OSI w Moskwie prowadziło długą walkę prawną, zdemolowała biuro fundacji. Zaledwie kilka tygodni wcześniej aresztowano Michaiła Chodorkowskiego, miliardera i dyrektora wykonawczego moskiewskiego oddziału OSI, jednocześnie właściciela organizacji pozarządowej Fundacja Otwartej Rosji, z powodu unikania podatków, kradzieży, fałszowania dokumentów i oszustw.

Soros potępił aresztowanie jako prześladowanie, czyn dyskwalifikujący Rosję z członkowstwa w G-8, grupie państw uprzemysłowionych. Uważam, że działał w ramach prawa. Robię to samo w Stanach Zjednoczonych –  powiedział Soros, nawiązując do swych wielomiliardowych darowizn na rzecz zmiany reżymu w Waszyngtonie w listopadzie br. Oburzona prasa amerykańska donosiła, że obławę wycelowano w filantropijną organizację, która wydała ponad miliard USD na projekty charytatywne w Rosji w ostatnich 15 latach.

Zaakceptować Romów

„Rasizm” jest codzienną obsesją Sorosa, lecz w jednolitych rasowo krajach Europy Wschodniej, ma on trudności w znalezieniu rasizmu. Rozwiązanie: wytypować prześladowaną grupę  – Romów! Niewiele mniejszości w Europie boryka się z tak wieloma objawami dyskryminacji społecznej, gospodarczej i politycznej, co Romowie – twierdzi OSI. Być aktywistą romowskim stało się intratną funkcją społeczną. 70 najbardziej obiecujących z nich przybyło na konferencję ‘Romowie w powiększającej się Europie: wyzwania na przyszłość’, zorganizowanej w Budapeszcie latem 2003 roku.

Soros zainagurował na niej Dekadę akceptacji Romów. Konferencja zebrała rekomendacje polityczne. Niektóre z nich  brzmiały jak napisane przez Jesse Jacksona [orędownik praw Afro-Amerykanów w USA]: (1) obowiązkowe, darmowe nauczanie przedszkolne, w klasach mieszanych rasowo, (2) romowscy asystenci nauczycieli w klasach, szczególnie przedszkolnych, (3) szkolenie przeciw stronniczości nauczycieli i administratorów szkół, (4) włączenie historii i kultury Romów do podręcznikśw na wszystkich poziomach nauczania.

Dla szkół średnich i wyższych, delegacje Rumunii i Serbii-Czarnogóry zaproponowały prawnie wiążące programy akceptacji Romów. W sprawie zatrudnienia, konferencja rekomendowała  zachęty podatkowe dla pracodawców zatrudniających Romów oraz dostęp do tanich kredytów dla małych, rodzinnych biznesów romowskich. Delegacje z Czech i Słowacji zaproponowały odłożenie części rządowych kontraktów budowlanych dla firm romowskich.

W dziedzinie mieszkaniówki przedstawiono specyficzne żądania w celu zwalczania rasizmu i dyskryminacji, włącznie z legalizacją tekturowych osiedli Romów i równym dostępem do mieszkań gminnych. Konferencja wywnioskowała, że zwalczanie dyskryminacji rasowej Romów musi nastąpić przez przyjęcie daleko idącego ustawodawstwa zgodnie z dyrektywą UE o równości ras.

Delegacja rumuńska domagała się, by rząd w Bukareszcie uznał romowski Holocaust, przez publiczne przeprosiny wraz z pakietem zadośćuczynienia materialnego. Poproszono Unię Europejską, by zapewniła szeroki udział Romów w projektowaniu, wdrażaniu i ocenie wszystkich wydatków UE na romowskie programy.

Zostań sorosowcem

Jeszcze dziesięć lat temu, w docelowych krajach „programy” Sorosa wydawałyby się śmieszne czy nie z tej Ziemii. Dziś nikomu na śmiechy. Dla tysięcy młodych Wschodnich Europejczyków,  zostać sorosowcem jest tym, czym dla ich rodziców było wstąpienie do partii: obiecująca możliwość dość dobrze płatnej pracy, przynależność do uprzywilejowanych elit, a dla wielu, podróże zagraniczne. Wybrańcy uczęszczają na sorosowski Uniwersytet Centralnej Europy w Budapeszcie, gdzie uczy się ich, że obstawanie przy naukowo uzasadnionej prawdzie jest  totalitarne, a suwerenne państwo narodowe – złe.


Na listach płac Sorosa nie ma jednego patrioty z Rosji, Chorwacji, Litwy, Serbii, Rumunii, czy Węgier, ani jednego praktykującego chrześcijanina. We wszystkich państwach pokomunistycznych,  Soros polega na synach i córach  starego komunistycznego establishmentu. Jest mniej prawdopodobne, że byliby zabarwieni atawistycznym przywiązaniem do swej ziemii ojczystej, kultury i tradycji. Ci najbardziej udani i lojalni całymi latami przewijają się od jednego „projektu” do następnego, a niektórzy żyją tak już ponad dziesiąć lat. Soros wyjawił (w książce  „Underwriting Democracy”), że jego fundacje Społeczeństwa Otwartego pomogą stworzyć międzynarodową sieć, w sercu której będzie komputerowa baza danych osobistych, dająca zachodnim korporacjom spis kandydatów na bieżące korporacyjne potrzeby w regionie.

Ci neo-janisarze, tak jak ich poprzednicy w armii Cesarstwa Otomańskiego, muszą wykazać się gorliwością większą niż ich dowódca. Bałkańskie przysłowie mówi: Nawrócony jest gorszy od Turka. Nie ma silniejszych wybuchów od szalonych oszczerstw narodu serbskiego i jego historii, religii, sztuce i cierpieniom, spod piór paczki felietonistów, urodzonych w Serbii, na liście płac Sonji Licht, Gauleiterki Sorosa w Belgradzie.

Agit-propagandę OSI wpycha się codziennie masom przez media Sorosa – termin istniejący już w ponad dziesięciu językach, od „Gazety Wyborczej” w Warszawie, po „Danas” w Serbii, „Monitor” w Czarnogórze, kanał telewizyjny„Markiza” w Bratysławie i tygodnik „Vreme” oraz konglomerat elektronicznych środków przekazu B-92 w Belgradzie. Niezmiennie powtarzają, jak papugi, poglądy i ambicje Sorosa, odzwierciedlone w programach jego miejscowych fundacji, a w sprawach międzynarodowych – przez Międzynarodową Grupę Kryzysową (International Crisis Group, ICG), finansowaną przez Sorosa i prowadzoną przez jego wybranych.

Cel Sorosa w sprawach międzynarodowyach wynika z faktu, że  wybrani przez niego do ICG to: generał Wesley Clark, który dowodził siłami NATO w wojnie przeciw Serbii w 1999 roku; Louise Arbour, była naczelna prokurator w haskim trybunale zbrodni wojennych w Jugosławii; były sekretarz stanu, Morton Abramowitz, entuzjastyczny popieracz muzułmanów bośniackich i Albańczyków w wojnach secesyjnych w Jugosławii, oraz; były doradca bezpieczeństwa państwowego, Zbigniew Brzezinski, którego rusofobiczne wyjątrzenia pomogły w i obudziły powstanie zajwiska Osam ibn Laden i jego dżihadowa kohorta.

Światu – prezydenta

Gilles d’Aymery zauważył przed dwoma laty, że Soros nie jest jedynie motorem w Instytucie Społeczeństwa Otwartego, Instytucie Pokoju USA, Narodowej Fundacji  dla Demokracji, Czuwaniu nad Prawami Człowieka, Amnestii Międzynarodowej, i ICG: Jak ogromna ośmiornica Julesa Verne, [Soros] wyciąga czułki na całą Europę Wschodnią i Południowowschodnią, Kaukaz oraz byłe republiki ZSRR. Z pomocą tych wszystkich grup, [jest możliwe] nie tylko kształtowanie przekazów prasowych, oficjalnych programów i opinii publicznej dla promocji celów, które krótko mówiąc narzucają władzę nad światem i zasobami naturalnymi oraz szerzą jednolity ideał perfekcyjnego ustroju światowego‘made in America’.

Ustrój ten nie będzie jednak „amerykański” w żadnym tego słowa znaczeniu, jeśli Sorosowi się powiedzie. U nas w USA popiera on bowiem zwiększenie wydatków rządu i podatków, legalizację narkotyków, eutanazję, otwarcie granic i imigrację, feminizm, nieograniczone przerywanie ciąży na żądanie, bezkrytyczną akceptację odszczepieńców oraz prawa „gejów”.  Jest przeciwny karze śmierci w jakichkolwiek okolicznościach.

Jednym z powierników OSI jest Lani Guinier, profesor prawa, którą Bill Clinton próbował posadzić na szefową wydziału praw człowieka w departamencie sprawiedliwości. Zmienił zdanie, gdy okazało się, że popiera ona prawo mniejszości do wetowania ustawodawstwa. Prezydentem OSI jest Aryeh Neier, który przez 12 lat był dyrektorem wykonawczym organizacji Human Rights Watch (Czuwanie nad Prawami Człowieka), sponsorowanej przez Sorosa, a przedtem – dyrektorem Związku Amerykańskich Swobód Obywatelskich, na całe USA, przez 8 lat.

To, że jest przeciw Bushowi, jest niegodne uwagi, ale wypowiedź Sorosa w grudniu 2003 roku, że pokonanie Prezydenta jest sprawą życia i śmierci, byla niemądra. Jego szczodrość dla przeciwników Busha, choć duża, nie odzwierciedla wspomianej wagi chwili: 15 milionów USD dla America Coming Together (Ameryka zbiera się), 3 miliony dla nowego think-tanku Johna Podesty oraz 2,5 miliona USD dla organizacji MoveOn.org – to są skromne sumy w porównaniu nawet z miesięcznym kosztem utrzymania sieci jego fundacji na całym świecie.

Soros pozostaje wierny nadrzędnemu celowi zniszczenia pozostałych bastionów rodziny, suwerennej państwowości i wiary chrześcijańskiej na wschód od linii Triest-Stettin. Wyczuwa, że nie jest potrzebna jego pełna interwencja w Ameryce, ponieważ  bez tego sprawy i tak poruszają się w jego kierunku. Bez względu na to, kogo w jego faworyzowanej partii namaszczą w listopadzie br. na kandydata na prezydenta USA, rzeczywisty wybór będzie między George Bushem a Gyorgy Sorosem, a to nie jest żaden wybór.


© Serge Trifkovic

Wybrał, tłumaczył i dostosował do cyklu © Piotr Bein, na podstawie orginału w „Chronicles” z lutego 2004 roku,  http://www.chroniclesmagazine.org/Chronicles/February2004/0204Trifkovic.html


Redaktor tematów zagranicznych w amerykańskim magazynie intelektualnym „Chronicles”, Srdja Trifkovic jest autorem książki „The Sword of the Prophet: Islam-History, Theology, Impact on the World” (Miecz proroka: historia, teologia i piętno islamu na świecie).

Piotr Bein

Elity finansowe propagują feminizm, aby zniszczyć społeczeństwo

Jednym z narzędzi zniszczenia normalnej rodziny oprócz wszechobecnej promocji związków homoseksualnych jest propagowanie feminizmu, jako odpowiedzi na rzekomą potrzebę wyzwolenia kobiet. Jak to zwykle bywa przy propagowaniu agresywnych ideologii osoby będące pod ich wpływem nawet nie zauważają, że są manipulowane.


Praktycznie od zawsze ludzie łączyli się w pary w celu posiadania potomstwa. Mężczyzna pracował poza domem a kobieta w domu. Początkowo, w czasie, gdy ludzkość funkcjonowała w formie kultury łowiecko-zbieraczej, rola pana domu polegała na zorganizowaniu pożywienia, a pani domu na przyrządzaniu tego, co udało się znaleźć lub złapać. Wraz z kroczącym postępem i wynalezieniem pieniędzy doszło do wielu zmian w strukturze społecznej, które ostatecznie doprowadziły do wytworzenia systemu, w którym mężczyzna pracował zarabiając na swoją rodzinę. Kobiety nadal pełniły wtedy kluczowe funkcje rodzinne.

Początek zmian, które doprowadziły do erozji normalnej rodziny można wskazać w XVII wieku. Reformę rodziny zaproponowali myśliciele oświecenia tacy jak Wolter, Diderot czy Monteskiusz. Jako pierwsi postulowali oni ideę niesprawiedliwości płci słabszej. Wtedy było jednak jeszcze za wcześnie na zniszczenie tradycyjnej rodziny.

Zmieniło się to w pierwszej połowie XIX wieku, gdy w Europie i Stanach Zjednoczonych zaczęły powstawać pierwsze kobiece organizacje społeczne. Głównym zadaniem emancypacji kobiet z tego okresu było uzyskanie prawa do głosowania. Istniały wtedy dwa główne nurty feminizmu - liberalny i marksistowski. Dwie wojny światowe znacznie zmniejszyły jednak aktywność feministek i tradycyjna rodzina wróciła do łask, jako konieczność w celu odbudowy zdziesiątkowanych społeczeństw.

Kolejna próba rozpoczęcia walki z rodziną rozpoczeła się w latach sześćdziesiątych. Wtedy na Zachodzie zapanowała druga fala feminizmu. Samo głosowanie już nie wystarczało i kobiety sięgały po bierne prawo wyborcze. Pojawili się też rozmaici teoretycy przedstawiający nową feministyczną koncepcję świata, w którym wszystko postawione jest na głowie, a warunkiem uwolnienia kobiet jest wyciągnięcie ich z domów, aby również one musiały płacić horrendalne podatki. Dzięki temu ich mężom można było zabrać jeszcze więcej pieniędzy. Stworzono świat, w którym rodzina, aby się utrzymać potrzebuje dwóch dochodów. I o to właśnie chodziło, aby zagonić rodziców do pracy, a wychowanie dzieci przekierować na szkoły implementujące ich dzieciom zestaw lewackich wartości.

Głównie z tego powodu pokolenie młodych mężczyzn uważa, że ich żony powinny pracować a rządy muszą kraść im tyle pieniędzy, aby nie byli w stanie sami utrzymać swojej rodziny. Ten stan rzeczy trwa właściwie do dzisiaj. To między innymi konsekwencją tego rzekomego wyzwolenia kobiet jest fakt, że rodzi się znacznie mniej dzieci niż kiedyś. Po wybuchu rewolucji przemysłowej robotnik pracujący w fabryce był w stanie utrzymać żonę i kilkoro dzieci, obecnie pracują oboje rodziców i w większości przypadków nie wystarcza im pieniędzy na utrzymanie siebie i więcej niż jednego potomka. To właśnie cena za ten wynaturzony postęp.

Ciemny lud zgadza się na wszystko uważając, że tak musi być. Dodatkowo kobiety zabierają pracę mężczyznom a to pogłębia kryzys zatrudnienia. Ze względu na to, że feministki wmówiły kobietom, że praca czyni je wolnymi nastąpiła redefinicja uniwersalnych wartości i każda młoda panienka w czasie, kiedy powinna rodzić dzieci chce się przede wszystkim wyedukować, a potem znaleźć pracę i robić karierę. Wzorce kulturowe implementowane im wskazują na to, że posiadanie rodziny jest kłopotem na drodze do ich celu. Jednak nie oszuka się tykającego zegara biologicznego i tylko wyjątkowo zepsute panny nie czują w pewnym momencie potrzeby przytulenia własnego dziecka. Niestety, jeśli przez wiele lat łykało się tabletki antykoncepcyjne, aby przypadkiem nie zajść w ciążę (bo to przeszkadza karierze) to potem po trzydziestce przeważnie takie kobiety nie mogą już mieć dzieci, a nawet jeśli mogą to niebezpiecznie rośnie ryzyko urodzenia chorych maluchów.

To jest niestety cena za fałszywy postęp i oszukane wyzwolenie spod znaku "Arbeit macht frei". Z pewnością wiele kobiet czytając to, co napisano powyżej zacznie pokrzykiwać odsądzając autora od czci i wiary, ale warto się zastanowić nad tym, czy budowa cywilizacji opartej o rzekome wyzwolenie nie jest przypadkiem podążaniem drogą do zniewolenia, a na dodatek do utraty satysfakcji z życia, bo lata lecą, a dobra praca w korporacji nie zapewni szczęścia, jakie dają dzieci.

Poza tym, jeśli dana kobieta sama wybiera sobie los starej panny bez dzieci opiekującej się kotem, który z reklam telewizyjnych mówi do niej per "mamusiu" to taki więdnący powoli kwiat prędzej czy później dojdzie do tego, że jej życie jest niewiele warte. Pojawia się w końcu depresja i dozowane powoli szaleństwo pogłębione zmianami hormonalnymi następującymi w pewnym wieku nieuchronnie u każdej z pań. Przechodzenie przez ten trudny okres bez kochającego partnera jest dramatem samym w sobie.

Na koniec warto pochylić się nad losem kobiet, które mają rodziny i muszą pracować, bo panowie nie są w stanie ich utrzymać. Taka kobieta pracuje w pracy i w domu, więc jej sytuacja jest jeszcze gorsza. To feministki stworzyły wrażenie, że praca w domu to nie praca, podczas gdy jest dokładnie odwrotnie. Praca w urzędach, gdzie dominują panie to nie jest prawdziwa praca, a praca w domu to ciężka robota, która i tak na nie spada, a pan i władca facet przeważnie ogranicza swoje działania po powrocie do domu do przełączania kanałów pilotem od telewizora. Ich los wygląda tak źle właśnie przez wynaturzone "zdobycze" feministek, których celem nie jest bynajmniej wyzwolenie kobiet, lecz właśnie ich zniewolenie i uczynienie trybikiem systemu fiskalnego wyzysku projektowanego przez elity finansowe żerujące na naszej pracy. Oby ten chory stan rzeczy trwał jak najkrócej, bo inaczej nasze społeczeństwa czeka powolna zagłada.


 Źródło: Zmiany na ziemi

Żydowscy bankierzy świata – tajny syndykat zbrodni

Sprawdzają się analizy i przewidywania z lat 1970. niezależnych ekonomistów i polityków: Zachód pogrąża się w kryzysie za sprawą żydowskich właścicieli i decydentów światowego systemu finansowego opartego na $ USA i € UE, i jednocześnie inicjatorów i sprawców polityki Zachodu zarówno wobec zachodnich społeczeństw jak i wobec reszty świata.

Jedyna metoda likwidacji kryzysu – kryzysu finansowego, gospodarczego, politycznego, demograficznego, kulturowego,… cywilizacyjnego – która da pozytywne efekty to likwidacja żydo-systemów Zachodu oraz fizyczna likwidacja światowego syndykatu zbrodni.

We wszystkich państwach Zachodu narasta niechęć do żydowskich mniejszości. Powszechne żydo-media (własność syndykatu zbrodni) określają tę niechęć – celowo błędnie – antysemityzmem. Żydo-media nigdy nie przyznają, że ta niechęć ma podłoże socjologiczne, polityczne, ekonomiczne, kulturowe, cywilizacyjne, a więc z cała pewnością nie prymitywnie zoologiczne jak sugerują to antynarodowe żydo-media.

W Polsce, na tle pozostałych państw Zachodu, niechęć do Żydów jest trudno zauważalna. O wiele łatwiej spostrzec u nas można niechęć Żydów do Polaków – w powszechnych żydo-mediach jest ona widoczna niemal każdego dnia. A system społeczno-polityczny RP jest typową bezwzględną okupacją polskiego narodu i państwa.

Ostatnio we Wrocławiu młodzież próbowała uniemożliwić wykład na uczelni Żydowi Z. Baumanowi. W związku z tym incydentem żydowski prezydent Wrocławia, a za nim żydo-media, nazwały młodzież faszystowską hołotą. Oczywiście według tych samych elementów zachowanie młodzieży było także antysemickie.

Ale jak nazwać władze uczelni, prezydenta miasta, powszechne żydo-media, żydo-władze RP, które stają nie tylko w obronie, ale zapraszają na wykłady Żyda Baumana, kiedyś członka zbrodniczych żydo-bolszewickich organizacji, które mają na sumieniu wymordowanie kilkuset tysięcy Polaków w latach 1944-56?

Można Polskę i Polaków ograbić ze wszystkiego. Polaków wolno opluwać i wyśmiewać. Wolno antypolskich bandytów czynić autorytetami, ale antysemitą być w Polsce nie należy, nie wolno ! Bo Żydów można liczyć w Polsce na palcach, jak pisze Żyd S. Bratkowski w gadzinówce Michnika. Byłby to rzeczywiście jedyny sensowny argument, gdyby tylko był prawdziwy, gdyby Polski nie zamieszkiwało dzisiaj minimum 4 mln Żydów.

Niestety, Polacy nie posiadają we własnym kraju, ani swojej władzy, ani swoich mediów, które określiłyby jednoznacznie całą hucpę antypolskiego żydo-systemu władz.

Pominąłem tu możliwe drugie dno tego incydentu, polegające na robieniu klaki powstałemu z inspiracji żydo-syetmu Ruchowi Narodowemu, którego zadaniem będzie przyprowadzenie młodzieży do urn wyborczych dla zwiększenia frekwencji w wyborach nowych tych samych żydo-władz.

Temat syndykatu zbrodni, czyli bankierów świata Zachodu albo żydo-systemów Zachodu opisuje w swojej znakomitej pracy “Wojna o pieniądz” Chińczyk, Song Hongbing. Książka ukazała się w Chinach w 2007 r., szerokie zainteresowanie wzbudziła w 2009 r. W języku polskim ukazała się w roku 2010.

Chcę PT Czytelnikom przypomnieć własny tekst dotyczący tej samej problematyki, “Banki grają już z nami ‘va banque/”. Zamieściły go na swoich łamach w 2008 r. tygodniki “Tylko Polska” oraz “Głos” A.Macierewicza, ale w wydaniu “Głosu” ingerencja redakcji zmieniła znacząco sens jego treści.



Istnieją opinie, wg których komunizm wykazywał ekonomiczną słabość, co musiało prowadzić do społecznego niezadowolenia i komunizm padł – podobno.

USA, awangarda liberalnego kapitalizmu, najlepszy z możliwych systemów, no i masz „babo placek” – kryzys. Kryzys, który, uczciwie mówiąc, zażegnać można w jeden przyzwoity sposób: przez upaństwowienie banku centralnego łącznie z całym systemem obiegu pieniądza. Tzn., że za politykę pieniężną odpowiada rząd i parlament – reprezentanci narodu, ale nie narodu wybranego, tylko narodu każdego państwa narodowego.

Nacjonalizacja systemu obiegu pieniądza – inaczej jego przywłaszczenie przez państwo (reprezentowane przez rząd i parlament wyłoniony z narodu) jest dokładnie takim samym przywłaszczeniem tego systemu, jakiego dokonała finansowa mafia czerpiąca dzięki temu wyłączne korzyści z wymiany produktów pracy pomiędzy konsumentem i producentem.



No i jaka zatem istnieje różnica między komunizmem, a liberalnym kapitalizmem? Czy przypadkiem wadliwość tych systemów i wbrew pozorom ogromne ich podobieństwa nie wynikają z nadreprezentacji we władzach finansowych i politycznych każdego z nich pewnej wędrownej nacji?

Poniższy tekst napisałem 5 lat temu. W dość zbliżonej formie (po poprawkach redakcyjnych) ukazał się w tygodniku „Głos” oraz na niektórych niezależnych stronach Internetu.

Dobiegające końca powojenne dwudziestolecie 1945-1965, po okresie wielkiego boomu gospodarczego spowodowanego wojną, niosło gospodarce Stanów Zjednoczonych powolne, ale systematyczne pogarszanie koniunktury. Prezydent J.F. Kennedy i jego współpracownicy przygotowali plan naprawy gospodarki. Istotą tego planu było osłabienie roli Banku Rezerw Federalnych (FED), jako banku centralnego państwowego (od 1913 r. prywatna własność żydowska), który nie mógłby już rządu USA łupić lichwą oraz jednoczesne osłabienie pozycji banków prywatnych przez zmuszenie ich do udzielania niskooprocentowanych kredytów amerykańskim firmom. Kredyty te miały zachęcać do inwestycji i stymulować wzrost gospodarczy. Żeby wymusić na prywatnych bankach zaprzestanie pobierania lichwiarskiego, niszczącego gospodarkę, oprocentowania kredytów rząd USA wyemitował pewną ilość dolarów z nadrukiem „United States Notes”, w odróżnieniu od „Federal Reserve Notes”. Nadruk ten informował o możliwym maksymalnym oprocentowaniu bankowym. Wynosiło ono 2% i zawierało w sobie zarówno koszt udzielenia kredytu, jak również zysk dla banku, ale już bez lichwy.




Banknoty tylko z takim nadrukiem miały być udzielane jako kredyt amerykańskim firmom. Planu tego nigdy nie zrealizowano. 22 listopada 1963 roku prezydent Stanów Zjednoczonych, John Fitzgerald Kennedy został zamordowany. Już następnego dnia zniszczono prawie cały zapas dolarów z owym nadrukiem (ok. 4,3 mld $). Prywatne banki mogły nadal bez przeszkód udzielać lichwiarskich kredytów.

102 lata wcześniej, 14.04.1865 r. zamordowano prezydenta USA A. Lincolna, ponieważ doprowadził do uzależnienia polityki finansowej (emisji pieniądza i kredytu) od rządu USA. To oznacza, że istnieje inny, silniejszy, finansowy rząd nad oficjalnym rządem USA.

Od 1865 roku do dziś wolne, demokratyczne społeczeństwo amerykańskie nie ma dostępu do utajnionych informacji o zabójstwach swoich prezydentów.

W 1968 roku Kongres USA zawiesił zobowiązania FED do zamiany certyfikatów srebra na srebro w USA. Pieniądz stał się pieniądzem symbolicznym (papierowym), o niskim koszcie wytworzenia w stosunku do wartości jaką reprezentuje, tzn. jaką nadaje mu prawo.

W 1971 roku pod naciskiem lobby finansowego prezydent USA R. Nixon złamał warunki umowy z Bretton-Woods.


W tej małej amerykańskiej miejscowości w 1944 roku na międzynarodowej konferencji ustalono między innymi politykę kursową walut i utrzymanie parytetu złota. Po 1971 roku USA nie utrzymują już parytetu złota, a w ciągu następnych kilku lat zrezygnowały z niego wszystkie pozostałe państwa.

Według definicji: parytet walut w złocie jest to liczba jednostek wagowych złota, które można kupić za jednostkę danej waluty. Nie ma to dużego związku z wartością waluty, natomiast odgrywa istotną rolę w liczeniu przez bank centralny gotówki w obiegu. Do 1971 roku bank centralny kraju (w USA jest to FED), jako jedyny prawowity emitent (który ma prawo do drukowania i bicia) pieniądza, zawsze wiedział ile gotówki znajduje się w obiegu, bo wskazywały na to obowiązkowo utrzymywane rezerwy złota. Dziś jest to już praktycznie nie możliwe. Co prawda po 1971 roku zobowiązano banki prywatne (tzw. komercyjne) do odprowadzania do banku centralnego (w większości krajów były one państwowe i uzależnione od rządów, dziś są już od nich niezależne) jakiejś części swoich depozytów, ale nie stanowi to już ani dobrego zabezpieczenia, ani możliwości kontroli ilości gotówki w obiegu.

Tak oto wielki kapitał uwolnił się całkowicie z politycznego (gospodarczego) uścisku rządów państw i sam zaczął sterować polityką poprzez coraz bardziej uzależniane narodowe rządy.

W latach 80’ XX wieku (wg Davida Begg’a i innych ekonomistów) pojawiła się fala innowacji finansowych (usługi bankowe i inne operacje na kapitale). Jednoczesny rozwój technik przetwarzania i przekazu informacji umożliwił podejmowanie operacji na rynkach finansowych całego świata. Wiele państw pod naciskiem oligarchii finansowej przeprowadziło deregulację (tzn. likwidację ograniczeń) swoich rynków finansowych, co umożliwiło powstanie wielkich konglomeratów finansowych (łączenie się kapitałów, banków z różnych państw – tzw. „Big Bang”). Te zjawiska integracji rynków finansowych określa się dziś mianem „globalizacji”.

Banki, konsorcja bankowe i inne instytucje finansowe zaczęły na wielką skalę kreować tzw. dodatkowy pieniądz, który umożliwia im przejmowanie firm i dóbr (np. ziemi) na świecie. W USA nie ma już farmerskiego rolnictwa (stanowi mniej niż 5% ogólnej liczby podmiotów gospodarczych w rolnictwie). Ziemia, uprawy, hodowla, produkcja rolna przeszły (za długi !) w posiadanie konsorcjów bankowych. Tylko jak teraz zdefiniować produkcję rolną należącą do tych hiperbanków w odniesieniu do produkcji w komunistycznych kołchozach? W pierwszych własność wielkiego kapitału, w drugich państwa, w obydwu przypadkach pracują najemni robotnicy?

Z raportu z lutego 1990 roku Banku Rozrachunków Międzynarodowych (BRI) z Bazylei wynika, że dzienna wielkość międzynarodowych transakcji walutowych w 1989 roku osiągnęła wartość 740 mld $, ale tylko 2 % tej kwoty odnosi się do ekonomii fizycznej, czyli do towarów i dóbr. Reszta, 98% to operacje na kredytach, pożyczkach, długach, obligacjach itp.. Dwa lata później w 1992 roku wg BRI dzienny wpływ z podobnych operacji osiągnął 1 bln $. Zdaniem A.Lamfalussy’ego, byłego dyrektora BRI, brak przejrzystości operacji i wyników finansowych może spowodować kryzys płynności walut, innymi słowy – świat ryzykuje każdego dnia ogólnym załamaniem waluty. To znaczy brakiem pieniędzy nagle i wszędzie.

Niezależni ekonomiści oceniają, że aktualne finansowe zasoby świata mają pokrycie w dobrach i towarach zaledwie w 10% – 25%, tzn., że 75% – 90% światowych zasobów gotówkowych to po prostu pusty, a przez to dramatycznie niebezpieczny pieniądz w posiadaniu nielicznej światowej oligarchii finansowej, praktycznie bez przeszkód sterującej już światową polityką.

Na medialnej scenie obserwujemy tylko aktorów – prezydentów, premierów, ministrów państw. Autorzy i reżyserzy tej złodziejskiej sztuki nie stają przed kamerami i nie udzielają wywiadów, są niewidoczni dla zdezorientowanych mas. Dobrze ukryci we wspaniałych rezydencjach, z nich wydają polecenia i rozkazy.

W roku 1980, 109 państw (wśród nich i Polska) znajdujących się na drodze rozwoju posiadało zadłużenie w Banku Światowym (BŚ), bankach prywatnych i Międzynarodowym Funduszu Walutowym (MFW) na łączną kwotę 430 mld $. Od 1980 do 1986 roku kraje te spłaciły 326 mld $ oprocentowania i 332 mld $ kapitału tzn., że oddano wierzycielom 658 mld $. Jednakże w 1986 roku dług tych 109 państw wzrósł do 882 mld $ (wg BŚ i ONZ)!. Spróbujmy to policzyć :

430 mld $ – 326 mld $ – 332 mld$ = 882 mld $ !

To jakaś nowa, genialna matematyka światowych banków. Ta wspaniała pomoc BŚ i MFW (statuty tych powstałych w 1944 r organizacji głosiły niesienie pomocy przez kredytowanie rozwoju) oraz innych banków kosztowała ludzkość w latach 1980–1986 śmierć 530 mln ludzi (wg danych ONZ). Tak, umierali z głodu, z zimna, z chorób, z braku rozwoju przemysłu, rolnictwa, energetyki, bo ten niczym nieuzasadniony (nie powstał przecież w wyniku pracy) złodziejski zysk oligarchii finansowej jest ważniejszy niż ludzkie życie.

Tzw. polski dług E. Gierka w 1980 roku wynosił 20,7 mld $. Do roku 1989 nie był spłacany i na koniec 1989 roku wynosił już 39,5 mld $. Wzrósł prawie o 100%, chociaż w tym czasie do Polski dotarło nie więcej niż 290 mln $.

Jest taki stary żydowski dowcip: jeżeli ja pożyczę 20 zł, to mam wielki ból głowy, bo muszę je zwrócić, ale jeżeli ja pożyczę 1 mln zł to głowa boli nie mnie, tylko tego, który mi pożyczył, bo ja mogę nie oddać długu. To żart, ale też i wielka mądrość. Uczmy się od naszych strasznych braci, bo naprawdę warto, w końcu oni są właścicielami większości światowych kapitałów. Żeby jednak skorzystać z tej mądrości musimy najpierw utworzyć polski rząd, który nie będzie wspomagał niszczenia i rozkradania naszej Ojczyzny.

W 1989 roku padł mur berliński. Prezes Deutshe Bank (DB) Alfred Herrhausen chciał zaproponować Europie Wschodniej i Zachodniej plan integracji i rozwoju, a jeszcze wcześniej ośmielił się domagać anulowania długu krajom trzeciego świata.


Alfred Herrhausen

W jednym z wywiadów mówił o potrzebie powstania w Warszawie banku rozwoju na wzór niemieckiego Banku Odbudowy, którego początki sięgały tzw. ,„Planu Marshalla”. Miał to być rozwój bez ingerencji BŚ.

Prezes DB dobrze wiedział, że Niemcy nigdy nie stałyby się potęgą gospodarczą, gdyby w 1953 roku nie anulowano im 50% długu wojennego, który zaciągnęła hitlerowska III Rzesza ! (Polsce nie darowano nawet 1$, a przecież my nigdy nie mordowaliśmy narodów – może właśnie dlatego?).

Jesienią 1989 roku, na cztery dni przed przybyciem do USA, gdzie miał przedstawić swój plan dla Europy Wschodniej, A. Herrhausen został zamordowany.


Alfred Herrhausen zginął w „wypadku”…

Parę tygodni później New York Times opublikował już tylko fragmenty tego planu. Prawdopodobnie prezes DB poszedł za daleko w swojej wizji pomocy dla Europy Wschodniej i nie uwzględnił w niej interesów światowej oligarchii finansowej.

Czy ludzi odpowiedzialnych za tego typu zbrodnie, ale posiadających majątki i dochody często większe od budżetów państw, można stawiać przed sądami, których działalność oni w istocie utrzymują płacąc ogromne (ale nie adekwatne do majątku) podatki, legalizując tą drogą swoje dochody?

W związku z morderstwem prezydenta J.F.Kennedy’ego w latach 1963-1993 zamordowano w USA 115 świadków.

Odważny francuski przegląd ,,Alert a la drogue” (Alarm przeciwko narkotykom) w numerze z września 1993 roku ujawnił, że sekretarz stanu USA Warren Christopher, sekretarz spraw wew. Bruce Babitt, przedstawiciel Rady Bezpieczeństwa USA Richard Feinberg i inni jeszcze prominenci skierowali publiczny apel o legalizację narkotyków.

Apel podyktowany był troską o to, żeby państwa latynoamerykańskie mogły zwracać swoje długi bankom wierzycielom. Zresztą doradca prof. Balcerowicza prof. Jeffrey Sachs, ekonomista pracujący dla G.Sorosa (to ich politykę wdrażał Balcerowicz), uważał, że Polska również powinna zalegalizować narkotyki. Łatwiej spłaciłaby długi.

Bandytyzm i hipokryzja bez granic. W tym samym roku tygodnik „The Economist” tak argumentował legalizację narkotyków: „legalizacja pozwoliłaby rządom objąć kontrolę nad dystrybucją… i odebrać ją kryminalistom”. Zysk, zysk ponad wszystko zysk. W finansowej grze tych światowych superzłodziei zwykli ludzie są tylko dodatkiem, ostatnio co raz mniej potrzebnym, bo już nie ma z czego ich łupić.

Przedstawiciele banków komercyjnych w Polsce przyznali niedawno w mediach i to całkiem otwarcie, że w obrocie pieniężnym w naszym kraju obroty bezgotówkowe są 7 do 9 razy większe od obrotów gotówkowych. A to oznacza, że banki komercyjne (w 85% zagraniczne, rządzący zdrajcy chcą sprzedać pozostałe 15%) w Polsce wykreowały 7 do 9 razy więcej dodatkowego pieniądza (istniejącego w zapisach księgowych) w stosunku do istniejących, rzeczywistych zasobów gotówkowych.

Na czym polega taka kreacja wyjaśnia przykład z akademickiego podręcznika prof. Marianny Księżyk wykładowcy na AGH w Krakowie (to tylko jedna z bardzo wielu możliwości różnych sposobów kreacji pieniądza): do banku A klient I wpłaca na procent 5000 zł. Bank A musi odprowadzić 20% od tych 5000 zł, jako obowiązkowy depozyt, do Banku Centralnego (BC). Klient II zaciąga w banku A kredyt bezgotówkowy (np. w postaci czeków) w maksymalnej wysokości 5000 zł. Klient III zaciąga w banku A kredyt gotówkowy na maksymalną kwotę 4000 zł (bo, 5000 zł – obowiązkowy depozyt 20%= 4000 zł) i zleca przelew do banku B, który ureguluje jego płatności. Bank B może teraz udzielić kredytu bezgotówkowego w maksymalnej wysokości 4000 zł i kredytu gotówkowego w maksymalnej wysokości 3200 zł (bo 4000 zł – obowiązkowy 20% depozyt) itd., aż do wyczerpania depozytu.

Jak łatwo obliczyć banki udzielą kredytów: bezgotówkowego 25000 zł i gotówkowego 20000 zł (wg wzoru prof. M. Księżyk M=M1 x 1/20%, gdzie M1 – pierwsza wpłata). Łączna suma kredytów osiągnie wielkość 45000 zł. Oczywiście, ten łańcuch można przerwać w dowolnym miejscu wystarczy, że klient wycofa swój wkład.

Czy istnieje inne tak zyskowne zajęcie, które bez włożonej pracy daje 9- krotny zysk (z 5000 zł powstaje przecież 45000 zł) , a nawet większy, bo w powyższym przykładzie nie uwzględniono oprocentowania kredytów?

Banki mogą poza tym kreować dodatkowe pieniądze udzielając sobie pożyczek (i robią to), stanowiących swoisty zaczyn kreacji. Te wykreowane pieniądze są oczywiście zamieniane na rzeczywiste, ponieważ klienci z zasady spłacają zaciągnięte kredyty płacąc zawsze rzeczywistymi pieniędzmi. Czy nikogo nie dziwi fakt, że przy upadającej polskiej gospodarce, rosnącym bezrobociu, od 10 już lat banki wyrastają u nas jak przysłowiowe grzyby po deszczu i to w najmniejszych nawet miejscowościach?

Nigdy w całej swojej historii, nawet w latach niemieckiej okupacji 1939-1945, Polska nie była niszczona, rozkradana i okradana w takim tempie jak obecnie!

Restrykcyjna i niezależna od rządu polityka BC (dla kogo pracuje BC skoro jest niezależny od rządu RP?) w Polsce (wysokie stopy procentowe, przewartościowany kurs złotego, ograniczana podaż pieniądza, a w efekcie malejący popyt i zaczynający się ponowny wzrost inflacji), emisja przez Skarb Państwa obligacji (kupują je banki ograniczając kredytowanie gospodarki), pozbycie się majątku produkcyjnego i ogromne kreowanie pieniądza przez banki spowodowały (są to podstawowe, ale nie wszystkie przyczyny) rozpoczynający się już kryzys finansów państwa.

Jednym z jego przejawów są tzw. „zatory płatnicze”. Termin ten jest jednak niewłaściwy – wskazuje na spiętrzenie i przez to zatrzymanie strumienia pieniędzy, a w rzeczywistości mamy do czynienia z wysychaniem tego strumienia, ponieważ banki poprzez kreację pieniądza ściągają z rynku pieniądz rzeczywisty okradając nas w obliczu prawa i pod nadzorem władz państwa.

Ten złodziejski i zbrodniczy system „demokracji” i „wolnego rynku”, wymyślony przez światowych superzłodziei i zbrodniarzy – architektów nowego światowego porządku – NWO, możemy jednak rozmontować i wyrwać się z piekielnego marazmu. Ten cymes interes finansowej mafii nie może trwać przecież bez końca. Obecny kryzys wydaje się być początkiem tego końca.

Na koniec wizerunki speców od polskich finansów: zafrasowany wielonarodowiec J.Rostowski: “Jak załatać budżet, skoro zniszczyliśmy gospodarkę, a całą kasę pochłaniają geszefty współbraci?”, oraz zawsze wesół – za nic nie ponosi odpowiedzialności – realizator polityki pieniężnej w RP według zaleceń syndykatu zbrodni, prof. M.Belka. Ilu jeszcze takich speców żydo-system ma w zanadrzu?




Dariusz Kosiur
http://wiernipolsce.wordpress.com

piątek, 28 czerwca 2013

Szpital – już wkrótce bardzo niebezpieczne miejsce…


 
Aktualnie obowiązujące prawo chroni nas przed losem nieświadomych królików doświadczalnych testów medycznych. Już wkrótce prawdopodobnie się to zmieni.


W Brukseli zmierza właśnie ku końcowi proces zatwierdzenia dokumentu: “Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie badań klinicznych produktów leczniczych stosowanych u ludzi oraz uchylenia dyrektywy 2001/20/WE”.

Eksperymenty medyczne na ludziach – testowanie nowych leków i procedur medycznych – wymagają w tej chwili podpisania przez pacjenta zgody. Jest to dość trudne, gdyż spada zaufanie do koncernów farmaceutycznych i mniej osób jest chętnych na występowanie w roli doświadczalnego królika.

Jeśli jednak poprawka wejdzie w życie, zgoda pacjenta nie będzie potrzebna. Wystarczy, że szpital do którego trafi dana osoba będzie akurat objęty programem testowania nowych leków.

Oczywiście jest to objęte pewnymi obwarowaniami – pacjent musi być w momencie przyjmowania do szpitala nieprzytomny, a jego krewni (przedstawiciele ustawowi) w tym momencie nieobecni.

Według rozporządzenia, ważne jest też, by “uczestnik nie wyraził wcześniej zastrzeżeń znanych badaczowi”. Na końcu paragrafu znajduje się też zastrzeżenie, że można to zrobić o ile “badanie kliniczne wiąże się z minimalnym ryzykiem i obciążeniem dla uczestnika.” Natomiast – nawet podchodząc do tego wyłącznie czysto zdroworozsądkowo – co możemy powiedzieć o rzeczywistym ryzyku, jeśli chodzi o nieprzetestowany, eksperymentalny lek?

Kwestia przyjęcia poprawki to sprawa kilku tygodni. Nadal toczą się negocjacje. Na czele opozycji znajdują się politycy niemieccy. “Wpisanie expresowej ‘zgody’ pacjenta niweczy dobre zasady praktyki klinicznej” – ostrzega np. europarlamentarzysta Peter Liese.

“Der Spiegel” donosi:

Nacisk na wprowadzenie tej regulacji ma głównie motywy ekonomiczne. Prezentując ubiegłej jesieni plan zmiany rozporządzenia, John Dalli, europejski komisarz ds. Polityki Zdrowotnej i Konsumenckiej stwierdził, iż ‘występuje nagląca potrzeba umocnienia przemysłu farmaceutycznego w Europie’. Zauważył też, że w latach 2005-2007 liczba podań o udział w próbach klinicznych spadła o 25 proc., podczas gdy koszty wciąż wzrastają.

Źródło: “Der Spiegel”
Bogna Białecka
http://www.pch24.pl/

Unia Europejska jest przyczyną biedy Polaków

Tytuł pierwotnie brzmi “Unia Europejska może być przyczyną biedy Polaków”. UE z całą pewnością jest jedną z przyczyn tytułowej niedoli, co należy stwierdzić otwarcie bez zabawy słowem “może”. Polska jest pozbawiona szans na samodzielny rozwój w żydowskim tworze o nazwie UE, w świetle jej “praw” oraz ideologii. Jednocześnie kraj jest niesamowicie zadłużony (oficjalnie na ponad bilion złotych, około 27 tyś. zł. na jednego obywatela – nie licząc długów prywatnych), czego konsekwencją jest i będzie rządowa grabież obywateli aż ich życie stanie się nie do zniesienia – bo długu i tak nie zdołamy spłacić, będzie on stale rosnąć. A jeśli w Polsce w niedalekiej przyszłości wybuchną zamieszki, to na pomoc żydowskim rządom nad Wisłą przyjdą mundurowi siepacze z pozostałych landów UE, bo “dyrektywa” o “bratniej pomocy” to nie relikt po poprzednim systemie, ale chora rzeczywistość obecnego. Wszyscy widzieliśmy tłumienie protestów w Hiszpanii. Pozłacana klatka to wciąż klatka i nie zmienią tego sprzedajni kłamcy w teleogłupiaczach. Gdy już jednak wybuchnie godzina “W” – a ona wybuchnie – to każdy z nas będzie musiał postawić sobie pytanie: ile zrobiłem/zrobiłam, ile włożyłem starań aby odwieść swoich rodaków od tego systemu kłamstw? Ilu uratowałem (tak, ich dusze) ukazując im prawdę? Tak będziemy wówczas silni, jak o to sami, już dziś, zadbamy. A nasze starania historia rozliczy. Tego możemy być pewni. Admin


Trzeba przyznać, że polityka depopulacji ludności odnosi w Polsce sukcesy. Dzisiaj wszystkie polskojęzyczne portale informacyjne donoszą, że rodzi się rekordowo mało dzieci za to całkiem sporo Polaków umiera. Na razie większość z nas patrzy na takie wieści z obojętnością, ale jest to postawa krótkowzroczna. Jeśli trendy te się utrzymają za 20 lat będzie już nas mniej niż 30 milionów w tym większość starców.

Jeśli komuś wydaje się, że kilka milionów Polaków będzie utrzymywać ze swojej pracy kilkanaście milionów emerytów, rencistów oraz kilka milionów bezproduktywnych i opresyjnych urzędników, to niech pomyśli jeszcze raz. Młodzi już teraz uciekają z naszego kraju, bo aby wystarczyło na emerytury dla czterdziestoletnich górników i trzydziestoletnich żołnierzy normalnym ludziom kradnie się ponad 50 procent wynagrodzenia. Na dodatek mami się ich obiecankami w postaci ich emerytur, w które wierzą już chyba tylko naszych wyjątkowi idioci.

Polska się zwija i nie widać na horyzoncie siły politycznej zdolnej do odwrócenia tej katastrofy. Bezdenna głupota naszego narodu powoduje, że nie ma co liczyć na poprawę. Działania kolejnych polskojęzycznych reżimów zdają się być skupione właśnie na skutecznej likwidacji naszego istnienia. Ludzie, którzy to przeprowadzają z pewnością mają się dobrze bo im bliżej koryta tym żyje się lepiej, wszystkim. Na dodatek siepacze antypolskiej propagandy skutecznie hipnotyzują społeczeństwo pozbawiając je podstaw istnienia, wynaradawiając implementując dziwaczne ideologie chwalące wszystko co nie jest normalne i krytykujące tradycję oraz patriotyzm.

Całe rzesze Polaków nie zdają sobie sprawy, że nie są wcale dumnymi Europejczykami, co im się wmawia, tylko nowoczesnymi niewolnikami. Wielu naszych rodaków z zaskoczeniem zauważa, że ceny żywności w dużo bogatszych od nas krajach niewiele odbiegają od tych w naszym kraju. Biorąc pod uwagę fakt, iż nasze wypłaty są kilkukrotnie niższe oczywistym skutkiem takiego stanu rzeczy jest powszechna bieda i niechęć do posiadania potomka z powodu trudności finansowych.

Narodowy dramat pogłębiło wejście naszego kraju do Unii Europejskiej. To co przedstawiano nam jako świetny interes dla Polski wciąż okazuje się dodatkową kulą u nogi. Ponieważ Polacy mają pamięć krótką jak rybka akwariowa trzeba im ciągle tłumaczyć, że wszechobecna drożyzna to efekt właśnie tego nierozważnego kroku z przeszłości. Zmasowana propaganda unijna powoduje, że nadal wiele osób wierzy, iż Unia nam cokolwiek pozytywnego daje.

Unia Europejska dała nam ceny paliw porównywalne do zachodnich, ceny dóbr osobistych nawet wyższe niż w krajach zachodnich. Dała nam trzymilionową emigrację, która dobija nasz system emerytalny. W końcu UE dała nam tony głupich przepisów ochoczo wdrażanych przez polskojęzyczne władze. Nawet te mityczne drogi, które rzekomo są w Polsce budowane to nie prezent od Unii tylko redystrybucja naszej składki wracającej do nas po pobraniu prowizji przez brukselską biurokratyczną hydrę. Do tego dochodzi 300 miliardów złotych długu publicznego zaciągniętego w ciągu 6 lat mimo, że w poprzednich 17 latach polskie rządy zdołały pożyczyć „tylko” 500 lat.

Teraz nadchodzi czas spłacania zobowiązań i dlatego polskojęzyczny rząd, ten i każdy kolejny wybrany przez ten wyjątkowo głupi naród, będzie dociskał śrubę jeszcze bardziej pogrążając Polskę w jeszcze większej zapaści gospodarczej i co za tym idzie demograficznej. To nie przypadek, że rekordowo dużo Polaków myśli o ewakuacji z „zielonej wyspy”. Ostatni gasi światło, chciałoby się powiedzieć tylko co dalej? Gdy już to wszystko się zawali, co będzie z tymi, którzy jednak nie wyjadą i przetrwają jakoś wściekłe ataki urzędników państwowych rujnujących ich na polecenie naszych okupantów? Staną się niestety niewolnikami systemu i nawet nie będą tego świadomi, bo ciemny lud niewiele rozumie z tego co się dzieje wokół niego, dopóki jest ciepła woda w kranie żyje z dnia na dzień, ale ta krótkowzroczna postawa skończy się bardzo niedobrze.

Zdrowe społeczeństwo, które ma przed sobą przyszłość musi być oparte na sprawdzonych zasadach, wolności, własności i sprawiedliwości. Trzeba skończyć z wyzyskiem socjalizmu zwanego w Europie dla niepoznaki kapitalizmem. Trzeba przywrócić ład i porządek, zacząć żyć odpowiedzialnie i bogacić się poprzez pracę, a wtedy z pewnością uda się odbudować to czego narobili rozmaici bezbożni i pobożni socjaliści. Dopiero gdy sprawy wrócą na właściwe tory mamy szansę na przetrwanie jako naród. W przeciwnym wypadku będziemy świadkami upadku kraju za którego wolność nasi przodkowie przelali tak dużo krwi.

Źródło: http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/unia-europejska-moze-byc-przyczyna-biedy-polakow

środa, 26 czerwca 2013

Nowe szokujące badanie na temat wpływu radiacji telefonów komórkowych ujawnia zwiększone ryzyko raka mózgu u dzieci

Nowe szokujące badanie przeprowadzone w Nowej Zelandii wśród młodzieży dotyczyło użytkowania telefonów komórkowych, a jego zadaniem była odpowiedź na pytanie "Czy dzieci są obecnie narażone na zwiększone ryzyko raka mózgu".

Wynik badania jest jeszcze bardziej szokujący niż samo pytanie, ponieważ dotyczy wszystkich dzieci, które używają telefonów komórkowych.

Prawie 3 tysiące dzieci rocznie w Stanach Zjednoczonych ma zdiagnozowanego raka mózgu, co stanowi jedną czwartą wszystkich nowotworów wieku dziecięcego.

Czy jest to jedynie nieszczęśliwy zbieg okoliczności?

Wyniki badania

Badanie wskazuje, że jeśli dzieci będą nadal używać telefonów komórkowych tak jak do tej pory, wiele z nich narażonych będzie na zwiększone ryzyko rozwoju nowotworów mózgu w wieku kilkunastu lat.

Obawy te stają się jeszcze bardziej alarmujące biorąc pod uwagę fakt, że większość (90 procent) uczniów niższych klas w wieku 12 lat, biorących udział w badaniu, używa telefonów komórkowych.

Niedawne orzeczenie Światowej Organizacji Zdrowia podziela te obawy: "Pola elektromagnetyczne, takie jak to związane z telefonami komórkowymi" są czynnikiem rakotwórczym, w tym przypuszczalnie dla ludzi.

Ryzykowne zachowania?

Jakiego rodzaju zachowania składają się na zwiększone ryzyko?

Dwie trzecie dzieci biorących udział w badaniu trzymało swoje telefony przy łóżku podczas snu, w bliskiej odległości w sypialni lub pod poduszką.

Inne badanie przeprowadzone wśród młodzieży w Anglii, Hiszpanii, Szwecji, Australii i na Węgrzech stwierdziło, że w ciągu dziesięciu lat używanie przez dzieci telefonów komórkowych znacznie wzrosło - z 30% do prawie 100%.

Wszyscy użytkownicy telefonów komórkowych muszą być ostrożni, jednakże dzieci w szczególności. Społeczeństwo musi brać większą odpowiedzialność za opiekę nad młodą częścią populacji i dziećmi, w szczególności jeśli chodzi narażenie na radiację.

Według badania, dzieci mają zwiększoną podatność na efekty radiacji z telefonów komórkowych z powodu:

- mniejszego mózgu
- cieńszej czaszki
- zwiększonej przewodności tkanki mózgowej

Te fizjologiczne różnice prowadzą do zwiększonej absorpcji radiacji.

Z uwagi na to, że użytkowanie telefonów komórkowych rozpoczyna się na tak wczesnym etapie życia, występuje znacznie dłuższy okres czasu narażenia na radiację i stąd wzrost ryzyka.

Wyniki innych badań wskazują także na zwiększenie ryzyka poprzez przyciskanie telefonu do głowy, w szczególności bez zmiany strony głowy z jednej na drugą.

Raport BioInitiative z 2012

Wyniki badań z Nowej Zelandii są wspierane przez raport BioInitiative z 2012 roku.

Raport ten wyjaśnia związek pomiędzy używaniem urządzeń bezprzewodowych, takich jak telefony komórkowe, a zdrowiem i radiacją emitowaną przez te urządzenia, znaną jako pole elektromagnetyczne.

Raport napisało 29 lekarzy pracujących w 10 krajach, którzy wzięli pod uwagę wyniki prawie dwóch tysięcy wcześniej niepublikowanych badań.

Raport był przeprowadzony niezależnie i oparty jest na dowodach naukowych, dlatego jest wolny od zwykłej w takich wypadkach stronniczości polityki rządowej i przemysłu zdrowotnego.

Raport skupia się na wielu komplikacjach zdrowotnych wynikających z ekspozycji na radiację niskiego poziomu, w tym bezpłodność, autyzm, wpływ na nienarodzone dzieci, choroba Alzheimera, zaburzenia mózgu i systemu immunologicznego oraz rak piersi i mózgu.

Użytkowanie telefonów komórkowych wśród dzieci w wieku do osiemnastego roku życia wzrasta, a nie spada. Używanie przez dzieci telefonów komórkowych powinno być kwestią świadomego wyboru rodziców. Ale jak wielu rodziców jest świadomych tej kwestii, aby móc podjąć właściwe decyzje w odniesieniu do swoich dzieci?

Dowody są nieodparte. Świadomi rodzice powinni przynajmniej poważnie ograniczyć użytkowanie telefonów komórkowych przez swoje dzieci oraz usuwać telefony z sypialni.
 
Bankowa okupacja

Lloyd Burrell

www.naturalnews.com

Źródła informacji w artykule:

http://www.ehjournal.net/content/12/1/5
http://www.ncbi.nlm.nih.gov
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/19268551

O autorze:

Lloyd Burrell jest autorem nowej książki zatytułowanej: "Jak pokonać wrażliwość na elektryczność", w której proponuje rozwiązania dla rosnącej liczby ludzi, których zdrowie podupadło wskutek narażenia na technologie bezprzewodowe i inne. Zobacz: www.electricsense.com/3-free-chapters.html

Od czasu padnięcia ofiarą gwałtownej reakcji na swój telefon komórkowy w 2002 roku spędził ostatnie 10 lat na badaniach wpływu pola elektromagnetycznego na zdrowie ludzkie. Proponuje teraz kompletne rozwiązania na temat tego, jak prowadzić zdrowe życie w naszym coraz bardziej elektromagnetycznym świecie.

Francja: Nasilają się represje wobec organizatorów i uczestników protestów przeciwko homomałżeństwom

Jak podają francuskie media, Virginie Merle (znana pod pseudonimem Frigide Barjot), inicjatorka ruchu Manifestacja Dla Wszystkich, którego nazwa odnosi się do rządowego projektu zakładającego legalizację homomałżeństw – “Małżeństwa dla wszystkich” – po przemówieniu wygłoszonym na jednej z ostatnich manifestacji (zgromadziła ona ponad dwa miliony ludzi), w którym skrytykowała prezydenta Hollande’a, została przymusowo eksmitowana ze swojego mieszkania. Lokum, w którym Merle spędziła ponad 30 lat swojego życia, zostało jej wymówione pod wpływem nacisków z rady miasta.


Do jednej z najgłośniejszych spraw wokół represji wobec La Manif Pour Tous należy jednak przypadek 23-letniego Nicolasa, który jako pierwszy obywatel we Francji usłyszał wyrok pozbawienia wolności w związku z uczestnictwem w prorodzinnych manifestacjach. Sprawa dotyczy głośnego protestu pod siedzibą stacji telewizyjnej M6. Protest został rozbity przez żandarmerię, a 23-letni student Nicolas znalazł się wśród aresztowanych demonstrantów.

Co znamienne, nie został on aresztowany podczas samej demonstracji, lecz wyciągnięty przez żandarmerię z pobliskiej pizzeri; powodem jego zatrzymania była bluza z logiem La Manif Pour Tous (grafika przedstawiająca rodziców z dziećmi). Akcja żandarmerii była bardzo brutalna i jak powiedział mediom adwokat młodego studenta, w jej wyniku Nicolas musiał spędzić dwa dni w szpitalu.

Nicolas odmówił na policji składania zeznań, a także pobrania odcisków palców i próbek DNA (według francuskiego kodeksu karnego, zatrzymanemu przysługuje takie prawo jeśli nie jest on podejrzany o zabójstwo lub gwałt), co zostało określone przez Trybunał Karny jako “bunt” i było powodem jego skazania.

23-letni student został skazany na cztery miesiące więzienia i tysiąc euro grzywny za skorzystanie z przysługujących mu praw (sic!). Wyrok ten wstrząsnął francuską opinią publiczną nie tylko ze względu na swoją absurdalność, lecz także w związku z faktem, iż pokrył się on czasowo z głośnym atakiem nożownika na grupę kobiet w Lille – napastnik, który ranił nożem co najmniej pięć kobiet został wypuszczony na wolność po spędzeniu zaledwie 12 godzin w izbie zatrzymań.

Sympatycy ruchu Manifestacja Dla Wszystkich przygotowali petycję [sic! - admin] do prezydenta Francji, domagającą się uwolnienia Nicolasa. W ciągu jednej doby podpisało się pod nią 41 tysięcy petentów. W miniony piątek (21.06) na paryskim Placu Du Pantheon odbyła się również demonstracja solidarności z Nicolasem, do której nie chciały dopuścić władze Paryża. Jej organizatorzy zostali poinformowani, że cofnięto zgodę na zgromadzenie, co jednak nie zniechęciło ponad tysiąca Francuzów do okazania wsparcia z przebywającym w więzieniu działaczem La Manif Pour Tous.

Nowa ustawa, przeciwko której protestują zwolennicy tradycyjnej rodziny, zezwala parom monopłciowym na zawieranie małżeństw cywilnych i adopcję dzieci według tych samych zasad, co normalne pary, wprowadzając przy tym sprzeczne z logiką pojęcie “rodzice tej samej płci”. Rząd socjalistów zamierza również wykreślić z Kodeksu Cywilnego pojęcia “matka” i “ojciec” – projekt ustawy w tej sprawie ma być gotowy do 31 października tego roku.

na podstawie: hlavnespravy.sk / france24.com / lefigaro.fr

Zobacz również:
Francja: Mężczyzna aresztowany na ulicy za bluzę z prorodzinną grafiką!

http://www.autonom.pl

Testament Wiktora Poliszczuka


 


Wiktor Poliszczuk urodził się 10 października 1925 roku w Dubnie na Wołyniu. Jego ojcem był prawosławny Ukrainiec, matka Polką. Mieszane małżeństwa były w tym czasie czymś oczywistym, co przekładało się na wzajemne dobrosąsiedzkie stosunki między Ukraińcami i Polakami. Młody Wiktor wyrastał w takiej właśnie atmosferze.

Po agresji ZSRR na Polskę, jego ojciec, wójt gminy Dubno, został aresztowany przez NKWD, a w kwietniu 1940 rozstrzelany bez sądu. 13 kwietnia 1940 wraz z matką i siostrami został wywieziony do Kazachstanu, gdzie przebywał do listopada 1944. Potem rodzinę przesiedlono na wschodnią Ukrainę. W 1946 Poliszczukowie przybyli do Polski. Wiktor ukończył Liceum Pedagogiczne a potem studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Wrocławskiego. Do czasu wyjazdu z Polski w 1981 roku pracował jako nauczyciel i prawnik.

Na emigracji rozpoczął pracę jako korektor techniczny w wydawanym w Toronto tygodniku diaspory ukraińskiej Nowa Droga”. Według jego słów, wówczas zainteresował się i rozpoczął badania nad nacjonalizmem ukraińskim, którego ofiarą padła siostra jego matki (zamordowana za publiczne używanie języka polskiego). Tak relacjonował swoje pierwsze przeżycia po wyemigrowaniu do Kanady:

„W Kanadzie już po pierwszych miesiącach mego tutaj pobytu zetknąłem się z wręcz zoologicznym nacjonalizmem ukraińskim, z nienawiścią do wszystkiego, co polskie.
Ja, wychowany w duchu patriotyzmu ukraińskiego, ukształtowany na klasyce polskiej, ukraińskiej, rosyjskiej, zachodnioeuropejskiej i amerykańskiej, nie mogłem się pogodzić z takim spojrzeniem na świat i na ludzi, dlatego też, jak i w związku ze świadomością tego, czego dopuścili się banderowcy na Wołyniu wobec ludności polskiej, podjąłem decyzję o poszukiwaniu materiałów stanowiących bazę moich badań nad nacjonalizmem ukraińskim. Temat ten pochłonął mnie całkowicie, pracowałem nad nim bezustannie”.

Poliszczuk jest autorem ponad dwustu opracowań, książek naukowych i publicystycznych, artykułów naukowych, polemik, recenzji, publikacji prasowych w języku angielskim, ukraińskim i polskim, w tym pięciu obszernych tomów z wyborem dokumentów opatrzonych wspólnym tytułem „Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu”.

Pracę doktorską („Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego według Dmytra Doncowa”) obronił w 1994 na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego, pracę habilitacyjną („Dowody zbrodni OUN i UPA”) w roku 2002 na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego. Jego ostatnią pracą było tłumaczenie na język polski książki Dmytro Doncowa „Nacjonalizm”.

W 1998 został odznaczony przez Kongres Polonii Kanadyjskiej Złotą Odznaką Zasługi za działalność na rzecz Polonii. Odznaczony również Missio Reconciliationis i Krzyżem „Za zasługi dla ZKRPiBWP”.

Zmarł 17 listopada 2008 w Toronto. Msza pogrzebowa odbyła się w rzymskokatolickim polskim kościele św. Antoniego (St. Anthony’s Polish Catholic Church) w Oakville (prowincja Ontario). 16 kwietnia 2009 r. Kresowy Ruch Patriotyczny przyznał Wiktorowi Poliszczukowi pośmiertnie laur „Polonia Mater Nostra Est”, odznaczenie odebrała jego żona. Nigdy natomiast nie otrzymał polskiego państwowego odznaczenia, mimo że otrzymywali je ludzie pokroju Bohdana Osadczuka.

Dzięki temu, że udało mu się dotrzeć w latach 90. XX wieku do wielu dokumentów przechowywanych w ukraińskich archiwach – jego prace mają ogromne znaczenie poznawcze. Kiedy pogrobowcy OUN-UPA zorientowali się w charakterze twórczości Poliszczuka, rozpoczęli akcję dyskredytowania autora. Stosowali wobec niego dwie metody – przemilczania lub oskarżania o wysługiwanie się Rosji a nawet wprost o współpracę z KGB.

Z czasem archiwa ukraińskie zostały zamknięte dla historyków i poddane kontroli Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Po dziś dzień są one pilnie strzeżone przed „niepożądanymi” autorami, stanowiąc w dużej mierze zasób zamknięty. Od kiedy OUN-UPA została na Ukrainie niemal sakralizowania do publicznej wiadomości przestały przenikać dokumenty świadczące o prawdziwym obliczu tej formacji.

Nagonka na Poliszczuka nie jest więc dziełem przypadku – zgromadził on bowiem bogaty materiał archiwalny, który w latach 90. nie był jeszcze objęty tak ścisłą „opieką” postbanderowców. I z tego materiału archiwalnego czerpał pełną garścią. Wszystkie jego prace i opracowania są oparte na tym materiale. Nie dziwi więc to, że Wiktor Poliszczuk został okrzyczany jako „zdrajca narodu ukraińskiego” i „sługus Moskwy”. Nigdy nie zapraszano go na konferencje naukowe organizowane przez polskie i ukraińskie instytucje państwowe, starano się nie cytować w pracach naukowych jego ustaleń, nawet w przypadku, kiedy były poparte solidną kwerendą archiwalną. Autor zmuszony był funkcjonować w swoistym „drugim obiegu”, wydawać książki własnym sumptem lub przy pomocy polskich przyjaciół ze środowisk kresowych.

Ideą przewodnią działań Poliszczuka było zdjęcie odium zbrodni z narodu ukraińskiego i wskazanie jednego i wyłącznego odpowiedzialnego – Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), która kierowała się zbrodniczą ideologią autorstwa Dmytro Doncowa. Wskazywał na przyczyny tego, co się wydarzyło – na neopogańską, darwinistyczną i rasistowską ideologię Doncowa. To ta ideologia zatruła umysły wielu Ukraińców, stając się zaczynem wielkiej zbrodni, zwyrodnienia jednostek i grup.

I to właśnie ta teza Poliszczuka była przyczyną wyjątkowej irytacji środowisk banderowskich, które od lat starają się „usprawiedliwić” zbrodnię, a to wskazując na uwarunkowania historyczne („polska okupacja”), a to na winę Moskwy czy Berlina, wreszcie na Polaków, którzy rzekomo „uderzyli pierwsi”. Wszyscy, tylko nie OUN.

A Poliszczuk mówił – to wy, wyznawcy obłąkańczej ideologii Doncowa, jesteście odpowiedzialni za zbrodnie dokonane na Polakach, Żydach, Rosjanach, Czechach, wreszcie na samych Ukraińcach. Mówił głośno, że ofiarą szaleństwa OUN padali masowo uczciwi Ukraińcy i dlatego OUN była także organizacją antyukraińską. Oskarżając OUN, Poliszczuk bronił jednocześnie honoru narodu ukraińskiego.

Niestety, jego szlachetne wysiłki nie znajdowały odzewu na Ukrainie zachodniej, ale także w Polsce. Dzisiaj można już powiedzieć, że to właśnie najbardziej bolało Wiktora Poliszczuka. Nie był w stanie zrozumieć stanowiska polskich władz wobec problemu banderowskiego ludobójstwa. Gorące uczucia jakim darzyły go środowiska kresowe kontrastowały z chłodem ze strony czynników oficjalnych.

W związku z obchodzoną w tym roku 70. rocznicą apogeum ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA na polskiej ludności Kresów Wschodnich II RP – postanowiliśmy wznowić opracowanie Wiktora Poliszczuka pod wymownym tytułem „Potępić UPA – prawosławnego Ukraińca posłanie do Braci Polaków w 55. rocznicę mordów wołyńskich”.

Pomimo upływu 15 lat od chwili jego pierwszej publikacji zachowała ona całkowicie aktualność jeśli chodzi o oceny i wnioski. Możemy nawet powiedzieć, że nastąpił regres – po tzw. pomarańczowej rewolucji, organizowanej także przez środowiska postbanderowskie, obserwujemy niesłychane wręcz fakty gloryfikacji zbrodniczej OUN-UPA i jej przywódców, budowane są ich pomniki, ich imieniem nazywane są ulice, ukazują się fałszujące historię publikacje, indoktrynowana jest młodzież ukraińska.

Te niepokojące i bulwersujące fakty nie wywołują żadnej reakcji władz w Kijowie, ale i w Warszawie. Prawda pada ofiarą anachronicznych koncepcji geopolitycznych i poprawności politycznej. Niech więc głos Wiktora Poliszczuka, prawdziwego a nie fałszywego przyjaciela Polski – zabrzmi jeszcze raz, niech przemówi do sumień tych, którzy zapomnieli, że prawdziwą przyjaźń między naszymi narodami nie zbuduje się na kłamstwach i przemilczeniach.

Jan Niewiński
Przewodniczący Kresowego Ruchu Patriotycznego
Warszawa, w kwietniu 2013 roku

Jest to słowo wstępne do książki Wiktora Poliszczuka „Potępić UPA!”, Warszawa 2013
http://sol.myslpolska.pl

wtorek, 25 czerwca 2013

Tajne wytyczne. W Polsce steruje się poziomem trudności matur

W Polsce ręcznie steruje się poziomem trudności egzaminów. Według tajnych wytycznych, co roku maturę musi zdać 80 procent przystępujących do egzaminu dojrzałości. Jak ustaliło RMF FM, Centralna Komisja Egzaminacyjna w tajemnicy przeprowadza badania oceniające wiedzę uczniów. Wyniki mają pomóc w ustaleniu poziomu trudności egzaminów zewnętrznych – np. matur czy testów gimnazjalnych.



Jak mówi nieoficjalnie rozmówca z MEN-u, operacja jest tajna. Uczniowie wcześniej piszą “klasówki”, które potem są analizowane przez ekspertów z Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.

Jeśli na podstawie badań okaże się, że połowa uczniów w Polsce nie radzi sobie z jakimś rodzajem zadań z matematyki, to – według naszych rozmówców – później, na maturze nie znajdziemy go w egzaminacyjnym zestawie pytań.

- Poziomem trudności egzaminu steruje się w ten sposób, że z grupy zwykle około tysiąca zadań wybiera te łatwiejsze lub trudniejsze, w zależności od wyników – twierdzi przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk, profesor Bogusław Śliwerski.

Według niego, Centralna Komisja Egzaminacyjna steruje poziomem trudności egzaminów maturalnych na polecenie polityków.

Chodzi o utrzymanie wyników w sondażach poparcia. Politycy traktują egzaminy państwowe jako sprawdzian jakości własnej władzy – wyjaśnia. I dlatego określany jest minimalny procent uczniów, którzy mają zdać egzamin. O jakości wykształcenia pokolenia nie decyduje to pokolenie i jego rzeczywista wiedza oraz kompetencja, tylko politycy, którzy oczekują takiego ustawienia trudności zadań, aby ta zdawalność była jak najwyższa – dodaje Bogusław Śliwerski.

Były szef CKE Krzysztof Konarzewski przyznaje, że obecny system egzaminowania daje możliwości ręcznego sterowania. Jak mówi, jest możliwe doprowadzenie do upadku rządu przy pomocy fatalnych wyników egzaminów maturalnych.

- Jeżeli byłbym nieuczciwym dyrektorem CKE, to mógłbym przyjąć takie zamówienie od politycznej opozycji, by w tym roku nie zdało matury na przykład 50 procent uczniów. Wówczas rząd upadnie. To można zrobić, oczywiście – przyznaje Krzysztof Konarzewski.
[A ponieważ jestem uczciwym dyrektorem, przyjmuję zamówienie od partii rządzącej, by w tym roku egzaminy maturalne zdało co najmniej 80% uczniów. Czy tak? - Gajowy Marucha]

http://wiadomosci.wp.pl

Zagłada Huty Pieniackiej

Wciąż nie możemy się doczekać potępienia przez polski i ukraiński rząd, parlamenty i prezydentów obu krajów jednego z największych na świecie aktów ludobójstwa, jakiego dokonała UPA na naszych rodakach. Polski Sejm nie chce podjąć uchwały o ustanowieniu 11 lipca Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa na Kresach II RP.


A.Wojnar/Nasz Dziennik

Świadkowie mówią

28 lutego 1944 r. została zgładzona Huta Pieniacka, wieś położona w woj. tarnopolskim, w powiecie Brody. Oddziały 14. Dywizji SS Galizien składające się z Ukraińców oraz zbrojne grupy UPA z okolicznych wiosek w sposób bestialski wymordowały w ciągu kilku godzin blisko 1000 mieszkańców tej miejscowości i uciekinierów z Wołynia. Większość z nich została spalona żywcem w stodołach. Zanim jednak tam ich zagnano, mordercy stłoczyli kobiety, mężczyzn i dzieci w kościele.

Przedstawiam nieznane dotąd szerzej zeznania świadków zgromadzone w IPN w Krakowie, a także relacje zawarte w opracowaniach Henryka Komańskiego i Szczepana Siekierki „Ludobójstwo dokonane przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach w województwie tarnopolskim 1939-1946”, W. Bąkowskiego „Zagłada Huty Pieniackiej”, Aleksandra Kormana „Nieukarane zbrodnie SS Galizien z lat 1943-1945” i w pracy zbiorowej m.in. W. Orłowskiego „Za to, że byli Polakami.

Huta Pieniacka 28 lutego 1944”. Nie wszystkie nazwiska możemy ujawnić. W sprawie Huty Pieniackiej IPN w Krakowie prowadzi śledztwo. W związku z tym niektórzy świadkowie, składający przed prokuratorem zeznania, występują bez nazwisk.

Po wyłapaniu ukrywających się w domach, piwnicach i schronach mieszkańców napastnicy znęcali się nad nimi, nieraz od razu zabijali, rozrywali granatami, torturowali, ale zdecydowaną większość prowadzili do kościoła pw. św. Andrzeja Boboli.

Doktor Aleksander Korman:

Do kościoła ludzie byli wpędzani przez zakrystię i wejście boczne od strony budynku nowej szkoły. Przechodzili przez dwurzędowy szpaler esesowców z bronią gotową do strzału, byli zmuszani do wchodzenia biegiem (…). Ukraińscy żołnierze SS Galizien, którzy stanowili 98% stanu dywizji, sprofanowali kościół rzymskokatolicki. Wnętrze (…) było zdewastowane, rozbite tabernakulum, przed ołtarzem rozsypane Hostie, a szaty liturgiczne leżały rozrzucone na posadzce, na której były widoczne ślady krwi (…).

Ostatnie pożegnanie

Filomena Franczukowska, mieszkanka Huty Pieniackiej, zauważa, że część osób znajdowała się w pobliżu okna i obserwowała wioskę. Widziała, jak prowadzą do kościoła kolejne rodziny. Zdarzył się wypadek szczególny, który wszystkimi wstrząsnął. „Michalewską – opowiada Franczukowska – z akuszerką przyprowadzili Ukraińcy do kościoła. Jak my przyszliśmy, to one już tam były (…)”.

Chodzi o kobietę w zaawansowanej ciąży. Miała już rodzić. Ludzie stają się coraz bardziej nerwowi, popadają w popłoch, doznają szoku.

Wanda G. widzi pobitego ojca i dowiaduje się, skąd się wzięły rany na jego ciele i zbroczona krwią twarz. Był katowany, maltretowany. Dowiaduje się też, że wśród oprawców znajdowali się żołnierze o wrażliwszej naturze, którzy chcieli ratować zagrożone jednostki. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale tak było.

Taki przypadek zdarzył się siostrze narratorki, Sabinie, którą żołnierz w mundurze SS kilkakrotnie zawracał do domu po dokumenty, dając wyraźnie do zrozumienia, że próbuje ocalić jej życie. Ona jednak nie posłuchała go. Dlaczego? Albo była w szoku i nie zrozumiała, co do niej mówi, albo wolała podzielić los męża. Wybrała męża, nie wiedząc, że wybiera drogę ku śmierci. Identyfikacja rodzinna była silniejsza niż ocalenie. Możemy powiedzieć, że uczucie do męża przezwyciężyło strach i rozpacz.

Do kościoła zapędzani są wciąż nowi mieszkańcy, wygarnięci z domów, piwnic, strychów, kopców na ziemniaki, bunkrów i jam. Świątynia niewielka, a ludzi przybywa. Terroryści zabawiają się przerażonymi ofiarami. Puszczają plotkę, że kościół zostanie wysadzony w powietrze. Słychać modlitwy, płacz i szloch kobiet.

Dramatyzm zdarzeń wzmacnia relacja Danieli M.:

Za każdą doprowadzaną grupą ludzi drzwi kościółka były zamykane i ubezpieczane przez esesmanów wewnątrz i zewnątrz. Wśród uwięzionych rozgrywały się dramatyczne sceny. Panował taki tumult ludzkich głosów, rozpaczy i przerażenia, że nie można było się porozumieć nawet między najbliżej stojącymi obok siebie. (…)

W jednej z grup została doprowadzona do kościółka schorowana 70-letnia Rozalia Sołtys z wnętrznościami wydostającymi się na zewnątrz i podtrzymywanymi rękoma i fartuchem. Kobieta nie mogła dotrzymać kroku w grupie i eskortujący esesman ustawicznie dźgał ją bagnetem, by w końcu przebić jej brzuch.

Najbardziej dramatyczne sceny rozgrywały się, gdy w pewnym momencie rozległ się głos, że kościółek został zaminowany i za chwilę zostanie wraz z ludźmi wysadzony w powietrze. (…) część ludzi oddała się modlitwie żarliwej i głośnej, przechodzącej w trwożny śpiew. ’Serdeczna Matko, opiekunko ludzi’, ale nad tym wszystkim dominowała przejmująca trwoga. Niektórzy wykazywali oznaki psychicznego obłędu. (…)

W godzinach popołudniowych rozpoczęto wyprowadzanie ludzi z kościółka w grupach 30-50-osobowych. Rozpoczęto od wyprowadzania kobiet i dzieci, a w czasie segregacji dochodziło do rozdzierających serca scen pożegnalnych – jeszcze nikt nie wyobrażał sobie, że jest to ostatnie pożegnanie. Ja również chciałam wyjść wraz z matką i bratem w ich grupie – mocno uczepiłam się matki i podążałam za nią do wyjścia. Zostałam jednak brutalnie oderwana od matki i z całą siłą odepchnięta na stojących ludzi.

Spaleni żywcem

Ludzie z kościoła widzą, jak ginie komendant oddziału AK w Hucie Pieniackiej Kazimierz Wojciechowski, oblany benzyną i spalony, umierający w okrutnych mękach. Słyszą mowę morderców. Wspomina o tym Krystyna S.:

Mówiono – wyjaśnia – (…) że dzieci i starsi ludzie zostaną wypuszczeni do domów. Mówili nam to ci, którzy przeprowadzali (…) akcję.

A więc mordercy nadal bawili się kosztem ofiar, rozgłaszali plotki o bombie pod kościołem, a kiedy nacieszyli się strachem ofiar, zapowiadali ratunek, wyjście do domów albo roboty w Niemczech. Byli butni i pewni siebie. Mieli ofiary w garści. Mogli grać, przeciągać strunę, budzić przerażenie i kołysać nastrojami. Byli panami sytuacji, zwycięzcami. Życie ludzkie zależało od ich kaprysu.

Mówili – kontynuuje Krystyna S. – (…) po niemiecku, po ukraińsku, a także niektórzy po polsku, ale w naszym języku były to raczej wypowiadane pojedyncze słowa.

Kobieta pragnie zrozumieć, kim są napastnicy, słyszy ich głosy, niemieckie, ukraińskie, a nawet – rzadko – polskie. Dzięki tym głosom identyfikuje morderców. A skąd są głosy polskie? W armii niemieckiej znajdowali się Ślązacy, którzy dobrze mówili po polsku. Ale i Ukraińcy znali polski. Rzadziej Niemcy, choć i im się to zdarzało. Stąd język polski.

Inny dramatyczny epizod zawiera zeznanie Józefa K.:

W pewnym momencie – powiada – przybiegła do kościoła Maria Błaszkiewicz z małym dzieckiem, zawiniętym w pierzynę. Dziecko to płakało. Widziałem, jak mężczyzna w mundurze SS wyrwał jej dziecko i uderzył o mur, rozbijając mu główkę. Wyrwał też jej pierzynę i rzucił na klapę zamykającą piwnicę, w której schroniliśmy się, tak więc nic więcej już nie widzieliśmy. Słyszeliśmy, jak ludzie w kościele mówili między sobą, że będą rozstrzeliwać.

Józef K., ukryty w piwnicy kościoła, do pewnego momentu widział, co się dzieje na górze, w nawie głównej, a potem pozbierał bardziej szczegółowe informacje i przekazał je prokuratorowi IPN w Krakowie. Oto jego dalsze zeznania:

Partiami wyprowadzono ludzi z kościoła i, jak się później dowiedzieliśmy, żywcem spalono ich w sąsiednich stodołach, a gdy ktoś próbował uciekać, strzelano. Gdy wyprowadzono wszystkich na zewnątrz, do kościoła wszedł SS-man i po polsku powiedział, że jeżeli się ktoś schował, by wyszedł na zewnątrz, ponieważ będą palić kościół. Kościoła jednak nie podpalono. Wiem, że niektórzy schowali się na górze, przy dzwonie.

Po odjeździe Niemców wyszliśmy z kościoła. Stwierdziliśmy, że całą naszą wieś spalono. Został nasz dom, bo był murowany, oraz budynek szkolny, na którym spalono tylko dach. Z tego, co wiem, zginęło wówczas około 750 osób, a przeżyło ponad 100 osób. W czasie tej akcji zginął mój ojciec Jan, w stajni. Moi bracia przeżyli w piwnicy naszego budynku. (…) Zaznaczam, że widziałem ludzi w mundurach SA – były to mundury zielone, na które nałożone mieli białe kombinezony. Byli także policjanci z Pieniak, z Podhorzec. Słyszałem, jak rozmawiali po niemiecku i ukraińsku.

Starta z powierzchni ziemi

I doprowadźmy do końca wątek z kobietą w ciąży.

Doktor Korman w swojej książce kontynuuje:

W nocy z 27 na 28 lutego 1944 r. (…) Michalewską, z domu Bernacką, lat 26… zaatakowały bóle porodowe. Była przy niej położna – akuszerka. SS-owcy wtargnęli do jej domu, wyprowadzili wraz z położną i innymi mieszkańcami tej ulicy. Doprowadzili do kościoła, posadzili na stopniu ołtarza, a przy niej położną. Gdy bóle przybierały na sile, a (…) Michalewska bardzo jęczała i zaczęła rodzić, podszedł do niej SS-owiec, wyrwał z niej siłą dziecko, rzucił na posadzkę.

Wątek ten budzi u niektórych świadków wątpliwości. Nie są pewni, czy istotnie scena ta tak wyglądała i w ten sposób się zakończyła. Faktem jest, że rodząca kobieta i jej dziecko zginęli.

Gdy ucichły strzały, płacz i jęki – przypominają świadkowie – ci, którzy byli ukryci w kopcach i innych kryjówkach, zaczęli wychodzić i opuszczać zrównaną z ziemią wioskę.

Po dokładnych oględzinach okazało się, że ocalało tylko kilka domów, szkoła i kościół. Wymordowana zaś została niemal cała wieś. Dziś nie ma już po niej śladu. Jedynie pomnik, który wystawiły ofiarom rodziny i potomkowie zamordowanych. Niestety, w inskrypcji zabrakło informacji o tym, kto dokonał tej haniebnej zbrodni. Na taki zapis nie zgodzili się Ukraińcy.

Pełna prawda wciąż czeka na odkrycie. Obok pomnika została samowolnie postawiona przez Ukraińców tablica pod nazwą. „Prawda o Hucie Pieniackiej”. Tekst na tej tablicy wypełniony jest kłamstwami i absurdalnymi pomówieniami, m.in. dotyczącymi sprawców mordu. Autorzy tablicy zwalają winę na Niemców i zrzucają odpowiedzialność na Armię Krajową, a więc fałszują historię.

Stanisław Srokowski
http://naszdziennik.pl

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Zbrodnia na polskich dzieciach (2)




 


Przypomnijmy: 22.04.br. w siedzibie PAN, pod patronatem resortów zdrowia oraz edukacji narodowej (właściwszą nazwą byłoby ministerstwo demoralizacji narodowej) zaprezentowano dokument zatytułowany „Standardy edukacji seksualnej w Europie.

Podstawowe zalecenia dla decydentów oraz specjalistów zajmujących się edukacją i zdrowiem”. Opracowanie to wykonały Biuro Regionalne WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) dla Europy oraz niemiecka (!) organizacja – Federalne Biuro ds. Edukacji Zdrowotnej w Kolonii (BZgA), która ten dokument wydała.

Wykład wprowadzający, radośnie wychwalający tren dokument wygłosił naczelny seksuolog polskojęzycznej strefy UE – prof. Zbigniew Lew-Starowicz.

„Standardy” mają stanowić podstawę do wprowadzenia w szkołach podstawowych, średnich, a nawet przedszkolach, obowiązkowej edukacji seksualnej. Przedstawicielki obu ministerstw – Małgorzata Szybalska z MEN i dr Dagmara Korbasińska z Ministerstwa Zdrowia, wraz z zaproszonymi seksuologami, gorliwie zachwalały ten instruktaż jako prowadzący do formowania „właściwych” postaw wobec seksu i „budowanie pozytywnego nastawienia” dzieci do spraw intymnych. Takie podejście w rzeczywistości jest bardzo groźne dla dzieci, bowiem …

Coraz więcej dzieci jest molestowanych przez kryminalnych zboczeńców, pedofilów nazywających siebie “edukatorami”.

Demoralizacja od niemowlęcia

W poprzednim odcinku omówiłem „filozofię” zaleceń. Czas przejść do instruktażu zawartym w „Matrycy edukacji seksualnej”, która składa się z odrębnych dla każdej grupy wiekowej tabelek.

Autorzy wyróżniają grupy: od 0 do 4 lat, 4 – 6 lat, 6 – 9, 9 – 12, 12 – 15 i powyżej 15 lat. Każda tabelka ma trzy kolumny: „informacja/wiedza – przekaż dziecku”, „umiejętności – naucz dziecko”, „postawy – pomóż dziecku rozwijać”. Krzyżują się one z wierszami, gdzie sformułowane są tematy. W matrycy dominują wskazówki jak uczyć dzieci i wpajać im: zamiłowanie do seksu, onanizmu, „szacunek” do homoseksualizmu i „wybór” orientacji płciowej oraz antykoncepcji.

Seks-edukatorzy z WHO [czytaj: pedofile - admin] wychodzą z założenia, iż „dziecko jest istotą seksualną od początku swojego życia” (co wcale nie zostało dowiedzione). W związku z tym edukację tę należy zaczynać od chwili urodzenia, co ma „wspomagać rozwój zmysłów dzieci i poczucie ciała oraz wyobrażeń o ciele, a jednocześnie wzmacniać pewność siebie i przyczynia się do rozwoju samostanowienia”. Nadto „dzieci powinny przekonać się, iż zagadnienia związane z seksualnością mają pozytywny charakter i są przyjemne”.

Czego więc dziecko do lat czterech ma się dowiedzieć? O „radości i przyjemności z dotykania własnego ciała, masturbacji w okresie wczesnego dzieciństwa”, tudzież o „różnych rodzajach miłości”, „różnych rodzajach związków” i „różnych związkach rodzinnych” Nie trzeba specjalnych badań, by domyślić się, że w tym przypadku chodzi o homoseksualizm czy też inne zboczenia i jednopłciowe związki.

A czego trzeba nauczyć niemowlaka lub malucha? Np. „zagadnień płodności i prokreacji”. Nie tylko. Edukatorzy z WHO postulują też, aby przyswoić mu (jej) „wyrażanie własnych potrzeb, życzeń i granic, na przykład w kontekście zabawy w lekarza”. Ma też dziecko „zaufać własnym instynktom”. Trzeba też rozwijać „respektowanie równości płci” (jak ją pojmują spece z WHO można się domyślić), „akceptację różnych sposobów stawania się członkiem rodziny” oraz „ciekawość dotycząca własnego ciała i ciał innych osób”.

Jak się okazuje, mamy płeć biologiczną i społeczno-kulturową i takie pojęcia także powinni seks-edukatorzy rozwijać u podopiecznych. Demoralizatorom dzieci bardzo zależy na akceptacji i przyjęciu za normalne związków homoseksualnych, bo w dziecku zalecają rozwijać „pozytywne nastawienie wobec różnych stylów życia” i „świadomość, że związki są różnorodne”.

Ciekawe, że już w tym wieku chcą u dzieci rozwijać postawę „moje ciało należy do mnie”. To hasło lansowane przez feministki uzasadniające aborcję. Przypominam – cytowane wskazówki, a właściwie nakazy, dotyczą dzieci do lat czterech!

Masturbacja, masturbacja!

Autorzy wyjątkowo często zalecają masturbację, także cztero- i sześciolatkom, bo do tej grupy wiekowej właśnie przechodzimy. Prócz radości, jaką ma sprawiać onanizm dzieciaki trzeba też pouczać o: „przyjaźni i miłości w stosunku do osób tej samej płci”, pierwszej miłości, znaczeniu i wyrażaniu seksualności, związkach osób tej samej płci, mają też posiąść wiedzę o ciąży, narodzinach dzieci i końcu życia (już!).

Indoktrynacja grupy wiekowej 6 – 9 lat osiąga poziom o wiele intensywniejszy. Tej grupie propagandziści seksu bez ograniczeń podpowiadają, że seksualność pozytywnie wpływa „na zdrowie i dobre samopoczucie”. Poza tym mają poinformować o miesiączkowaniu, ejakulacji i … podstawowych sprawach dotyczących antykoncepcji i cyklu płodności. Rzecz jasna podkreślają też potrzebę „przyjaźni i miłości w stosunku do osób tej samej płci”. Inny temat, to „małżeństwo, rozwód i wspólne życie”. Ot, tak, na równi.

Grupa ta ma również posiąść wiedzę na temat „praw seksualnych”. Proszę bardzo, „prawa seksualne” 6-latków. Z zakresu ;umiejętności, jakie mają posiąść przedszkolaki wyróżnić trzeba „radzenie sobie z obrazem seksu w mediach” (Boże broń, zakazać oglądania takich filmów czy zdjęć, bo to łamanie „praw dziecka”) i właśnie „nazywanie własnych praw”. Cóż więc mamy rozwijać u tych dzieci? Ano m.in.” Zrozumienie pojęcia „akceptowalne współżycie/seks” (odbywany za zgodą obu osób, dobrowolny, równy, stosowny do wieku i kontekstu, zapewniający szacunek dla samego siebie)”.

„Pierwsze doświadczenia seksualne” …

dobroczyńcy dzieci zaniedbanych przez konserwatywnych rodziców przewidują na lata 9 – 12. Jak postęp, to postęp. Uczniowie podstawówek mają się dowiedzieć o „różnicach między tożsamością płciową i płcią biologiczną”. Jest to więc wprowadzenie do ideologii gender. W skrócie: wybierz sobie płeć, czyli zachęcanie do transwetytyzmu i zmiany płci.

Czy mam dodawać, że także tej grupie dzieci będzie się przekazywać przyjemności płynące z onanizmu , zalecenie „przyjaźni i miłości wobec osób tej samej płci” oraz stosowanie antykoncepcji? Z rozdziału „naucz dziecko” wybierzmy dwie „lekcje”: „skuteczne stosowanie prezerwatyw i środków antykoncepcyjnych w przyszłości” i „branie odpowiedzialności za bezpieczne i przyjemne doświadczenia seksualne”. A rozwijać w tej grupie trzeba m.in., „rozumienie uczuć i wartości (na przykład braku poczucia wstydu czy winy w odniesieniu do seksualnych uczuć i pragnień)”. Po co wstyd? To przesąd burżuazyjny, pardon – ciemnogrodu.

Atak wzmaga się wraz z wiekiem, bo przechodzimy do kategorii 12-15 lat. Najmłodszym nastolatkom seks-edukatorzy chcą przekazać wiedzę o modyfikowaniu ciała czyli o: „klitoridektomi, czyli obrzezaniu dziewcząt, obrzezaniu chłopców, błonie dziewiczej i jej odtwarzaniu, anoreksji, bulimii, piercingu, tatuażach”. Tak, tak, to niezbędne informacje dla nastolatków. Trzeba też im dostarczyć wiedzy na temat „ciąży (także w związkach między osobami tej samej płci) i bezpłodności. Bez wątpienia szczególnie fascynująca jest ciąża w związkach homoseksualnych. Mają poznać „prawa seksualne”, bo jak tu żyć bez nich nastolatkowi?

Co by tu jeszcze? Oj, wiele, choćby w instruktażu w stosunku do młodzieży od15 lat i więcej. Wymienię tylko niektóre zagadnienia na „lekcje seksu”: „Tożsamość płciowa i orientacja seksualna, w tym „coming out”/ homoseksualizm”. („Coming out – chodzi o ujawnienie swego homoseksualizmu.)

Dodam jeszcze, że w „Standardach” zadbano o informacje o „usługach doradczych dotyczących antykoncepcji”. Jest i inny temat, wręcz „rodzinny” z ciekawym połączeniem: „Struktura rodziny i zmiany, małżeństwa z przymusu, homoseksualizm / biseksualizm / aseksualność, samotne rodzicielstwo”.

Nie małżeństwo, jak je budować i utrzymać w harmonii, zgodzie i miłości, ale „z przymusu”, czyli wynaturzone. Bo tak dziś media głównego ścieku prezentują rodzinę. Towarzyszy temu inny temat: „Jak stworzyć i utrzymywać związki”. Nie małżeństwo, rodzinę, ale „związki”.

Należy z kolei tę kategorię wiekową nauczyć „rozpoznawania naruszeń praw i przeciwstawianie się dyskryminacji i przemocy ze względu na płeć”. Prawa, a gdzie obowiązki wobec rodziców, rodzeństwa, nauczycieli, bliskich, przyjaciół? Pojęcie „obowiązek” nie występuje.

Niebezpieczna inżynieria społeczna

Przejdźmy teraz do ocen tych wynaturzonych „Standardów”. Zacznijmy od dra Szymona Grzelaka – prezesa Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej, twórcy programu profilaktycznego „Archipelag skarbów” oraz autora książki „Profilaktyka ryzykownych zachowań seksualnych młodzieży. Aktualny stan badań na świecie i w Polsce”.

„Ten raport jest wewnętrznie sprzeczny. Roi się w nim od zastrzeżeń, że to dokument naukowy… W konsekwencji wszelkie sprawy dyskusyjne światopoglądowo przedstawiane są przez WHO tylko z jednego punktu widzenia. Poza tym raport nie skłania do szukania wartości we własnej kulturze, lecz promuje relatywizm wobec wszelkich kultur, religii i praw” – zauważa Grzelak. Raport ten –kontynuuje – jest sprzeczny z wiedzą o skutecznej profilaktyce problemów dzieci i młodzieży. Dodaje „że taka profilaktyka bezwzględnie musi być prowadzona na fundamencie zasad przekazywanych w rodzinie i w lokalnej społeczności”. Zaprzecza rzekomej apolityczności autorów „Standardów”: „To grupa ekspertów o wyrazistych poglądach, do tego zależna od pewnego układu polityczno-ideologicznego (…) W sprawach seksualności wszelkie organizacje religijne traktowane są jako wróg postępowego, ich zdaniem, myślenia”.

Zwraca uwagę, że w wielu krajach rodzice, którzy wyznają religijne wartości, są w zdecydowanej większości i właśnie w takim duchu wychowują dzieci. „Zatem to niebezpieczna inżynieria społeczna – państwo, uważając, że wie lepiej, zaczyna przeciwstawiać się wartościom wyznawanym przez obywateli. Gdzie tu miejsce na wolność obywatelską i co z zapisaną w konstytucji zasadą pomocniczości państwa?”

Grzelak odrzuca pogląd jakoby obecna edukacja seksualna była nieskuteczna, skutkiem czego młodzież popada w problemy psychiczne (W Polsce mamy przedmiot „Wychowanie do życia w rodzinie” – nadobowiązkowy) Mówi: „W Polsce zagorzali wyznawcy edukacji opartej na metodach naukowych nie prowadzą w ogóle badań nad skutecznością swoich działań. Owszem, prowadzą badania, ale wyłącznie stanu obecnego. Na jakiej więc podstawie twierdzą, że edukacja prorodzinna zachęcająca, by czekać z seksem, jest nieskuteczna”?

Ripostuje: „…nasza edukacja jest skuteczna, jeśli chodzi o odkładanie inicjacji seksualnej, dojrzalsze podejście do seksualności i zapobieganie przedmiotowemu traktowaniu drugiej osoby. Przykładem takiej dobrej praktyki jest program „Archipelag skarbów”. To daje wymierne efekty, co nam wyszło czarno na białym w badaniach”.

Ponieważ na wspomnianej konferencji w PAN twierdzono, jakoby w Polsce nie było żadnej edukacji seksualnej, Grzelak odpowiada: „To tylko strategia medialno-polityczna. (…) Tymczasem prawdą jest tylko to, że nie ma takiej edukacji, jakiej oni by sobie życzyli. Łatwiej im stworzyć coś od zera, niż wchodzić w naukowy dialog ze specjalistami, którzy od lat zajmują się wychowaniem realizowanym w duchu wspierania wartości małżeństwa i rodziny”.

Ostro krytykuje seks-edukatorów [najzwyklejszych pedofilów - admin] skupionych w organizacji „Ponton”, która promuje edukację opartą na „Standardach”. Naukowiec uważa, iż wprowadzenie takich rozwiązań w Polsce byłoby groźne ze społecznego punktu widzenia. Natomiast z perspektywy psychologicznej trzeba pamiętać, że: „Trudniej jest żyć, gdy się od siebie wymaga. Myślenie o perspektywie małżeństwa, rodziny, trwałej miłości, odpowiedzialności za związek – prawdziwe dorosłe życie jest trudne. Pod górkę mają więc wszyscy ci, którzy przekazują trudne prawdy o życiu: że trzeba ciężko pracować, ograniczać swoje zachcianki itd. Jeżeli nagle wprowadzimy w jednym szkolnym przedmiocie ideologię całkowicie z tym sprzeczną: że możemy realizować swoje zachcianki seksualne do oporu, że partnerów można zmieniać do woli, a w życiu seksualnym chodzi głównie o satysfakcję – to utrudnimy pracę prawdziwym wychowawcom, także i rodzicom”.

Ostrzega też: „Z badań naszego instytutu przeprowadzonych wśród prawie 7 tys. gimnazjalistów w latach 2010–2012 odkryliśmy silny związek seksualizacji z nadużywaniem alkoholu i narkotyków, a także z myślami samobójczymi wśród młodzieży. Jeżeli zamiast delikatnego i głębokiego myślenia o relacjach międzyludzkich, młodzież zaczyna myśleć o tym płytko – na zasadzie: „jeżeli to przyjemne, to uprawiajmy seks” – powstaje pustka psychologiczna”.

CDN

Zbigniew Lipiński
http://sol.myslpolska.pl