Nie chodzi przecie o to, aby się nabuchać cudzych myśli i następnie wyrzygiwać w stanie niestrawionym: ten powiedział to, a ten tamto (jak to sobie pewni panowie wyobrażają studium filozofii) tylko o to, aby poznać najstraszliwsze problemy istnienia i zdobyć sobie jaki taki swój własny pogląd, patrząc jak walczą z nimi największe łby naszej planety. Witkacy
środa, 3 lipca 2013
Miły staruszku spoglądam na ciebie
Staruszkowie są sympatyczni. Karmią gołębie, rozdają dzieciom landrynki. Są niegroźni, mili, dzielą się dobrą radą.
Takim miłym staruszkiem był pewien Ukrainiec, którego w latach dziewięćdziesiątych aresztowano w USA. Miał miłą, zmurszałą twarz, jak zatem można było mu nadać przydomek: „Iwan Groźny”?.
Ten miły staruszek, z gazetą pod pachą, miałby być katem Sobiboru? - dziwili się jego sąsiedzi.
Ivan Demianiuk został skazany w wieku 89 lat.
Inny „słodki staruszek” Heinrich Boere, w wieku 88 lat, został skazany za zabójstwo czterech Żydów w Amsterdamie, dokonał go w latach czterdziestych. Dostał niewielką – w jego przypadku – karę... dożywocie.
Nigdzie na świecie nie istnieje bowiem prawo, które mówi, że po przekroczeniu osiemdziesiątki człowiek przestaje odpowiadać za swoje wcześniejsze czyny.
Nigdzie na świecie...poza Trzecią Rzeczpospolitą.
Tu wojskowy dyktator komunistyczny, zdrajca własnego narodu - Wojciech Jaruzelski spokojnie i w niemałej chwale dożywa kresu swoich biologicznych mozliwości.
Ilu zabił ludzi...niewłaściwie postawione pytanie.
Komu służył? O! Tu tkwi seno sprawy.
Gdyby należał do Narodowo Socjalistycznej Robotniczej Partii Niemiec, miałby mniejsze szczęście, ale on był członkiem PPR i PZPR, wielbił komunizm...a, no w takim przypadku, to czapki z głów i mordy w kubeł!
Narodowo – socjalistyczni zabójcy (w skrócie określani dziś beznarodowym, acz coraz mocniej przywierającym do Polaków, terminem – naziści) mordowali zbrodniczo, a komunistyczni mordercy mordowali:...no bo takie były czasy, takie grzeszki młodości, no bo ktoś w końcu musiał mordować tych Polaków – Patriotów. Gdyby nie oni, to jak dziś dałoby się wytrzymać w tym kraju. Jeszcze by jaką Berezę nam postroili.
No i ten drugi staruszek, którego minę zapędzonego w kąt szczura widzielismy niedawno na ekranach tv.
Ten drugi staruszek z miła powierzchownością występuje na uniwersytetach, elity nowej RP zachwycają się jego etycznymi teoriami, mówiacymi o względności norm, ba - udowadniającymi relatywność i kontekstualność prawdy.
Dla modnego dziś Zygmunta Baumana Arystoteles to nuda, przeżytek i stary kapeć.
Tylko dlatego, że jest nadprzecietnie inteligentny, że zdążył swoim relatywizmem napoić kilka pokoleń wychowanków, tylko z powodu faktu, że jest fetowany w ponowoczesnym świecie, w Trzeciej Rzeczpospolitej uzyskał żelazny list, status autorytetu.
Pewnie gdyby Igo Sym miał więcej szczęścia i po wojnie przystał do bolszewików i coś tam zagrał u mistrza Wajdy, to dziś celowałby w nas starczym palcem pokazując obowiązujacy kierunek myślenia – niestety zabili go polscy faszyści, nieodrodne dzieci nazi matek i nazi ojców (zapożyczone od Piotra Zaremby).
Te polskie bandy goliły też ponoć co bardziej światłe głowy. Na szczęście historia wytraciła ich w Powstaniu Warszawskim, a resztę postępowo dobili pan Bauman z kolegami.
Nikt szacownemu staruszkowi nie ma dziś prawa zadawać pytań o przeszłość, a jeśli już ktoś to robi, to tak jakby ciotkę podglądał przez dziurke od klucza, samonapiętnowany, rozpłaszczony w lansadach, tonem przepraszający – Pan Profesor wie, ja tak nie myślę, ale przecież oni....
Zygmunt Bauman przez trzy lata był kapusiem Informacji Wojskowej, przez osiem lat – jako politruk – szczuł do mordowania tępe zagony KBW.
Zygmunt Bauman niczego się nie musi wstydzić. Razem z kolegami zabili większośc z tych, którzy dziś – z podobnie siwymi głowami – świadczyliby o jego przeszłości. Jakie to łatwe – wystarczy wyzabijać świadków, resztę upodlić i złamać jej kark.
Nikt wtedy nie śmie podnieść głosu, a ofiary są nieme, ofiary pokrywa wapno i pogarda pana profesora.
Pan profesor z niczego nie musi się tłumaczyć, pan profesor wszystko potrafi uzasadnić, pan profesor ma legiony młodych janczarów, którzy są w stanie stanąć za nim murem i zaświadczyć o tym, że moralnośc wygląda tak, jak ja pan Bauman wyklaruje.
I naraz przed Baumanem stają młodzi ludzie, nikt ich nigdzie nie zaprasza, nikt z nimi nie chce dyskutować, w mediach czeka na nich tylko getto ławkowe. Stają więc przed Baumanem i robią tylko to co mogą – krzyczą, że pamiętają, krzyczą, że się nie zgadzają. I ci którzy wykluczyli ich z oficjalnego dyskursu wzywają na nich milicję (tak milicje, bo tylko ona może bronic towarzysza Baumana). To tak jakby zabrać komuś sztućce, a poptem drwić, że je rękami.
To nie Bauman jest negatywnym bohaterem ekscesów na uczelniach. Są nimi potomkowie tych, których Bauman i jego koledzy wrzucili do ziemi, potomkowei tych, którym sowieccy zdrajcy strzelali w tył głowy.
Za Baumanem ujmuje się prezydent Wrocławia, broni go minister na nieszczęście noszący takie samo nazwisko jak jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy i premier, noszący, dla odmiany, nic nie znaczące nazwisko.
Tak sobie myśle – w dzisiejszej Polsce traktowani jesteśmy jak niepożądani goście, jak chuligani zakłócający namaszczony wykład profesora Baumana, bo ta Polska woli od nas Baumana, Millera, Oleksego, Palikota, prokuratora Szechtera...
Co jednak będzie jak się w koncu policzymy i okaże się, że nas, potomków AK – owców, ciagle jest więcej niż ich. Ciągle mamy coś do powiedzenia, chociaż nigdy nie mieliśmy punktów za pochodzenie.
Panie profesorze niech pan pomysli o Ivanie Demianiuku – nikt nie jest wiecznie bezkarny, nie ma lepszych i gorszych zdrad.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.