Ile jest na naszej planecie przedsiębiorstw , w których sprzątaczka
zarabiałaby 150 tys. dolarów rocznie? Tylko jedno: to Goldman Sachs –
„najlepszy i najgorszy bank na świecie”. To w jego nowojorskiej centrali
zarobki są najlepsze, stanowiąc obiekt zazdrości całej Wall Street. A
przecież tam, w centrum globalnych finansów raczej na to się nie
narzeka.
Goldman Sachs jest jedyną firmą, którą na giełdzie określa się krótko
„Firma” – jakby stanowiła rodzaj nienaruszalnego wzorca
przedsiębiorczości, coś absolutnie jedynego w swoim rodzaju. I coś w tym
jest: Firma uchodzi za kulturowy model współczesnej cywilizacji, gdzie
zysk ma znaczenie niemal religijne – zresztą jej prezes Lloyd Blankfein
lubi powtarzać w wywiadach „Robimy robotę Boga”…
I w pewien sposób rzeczywiście Firma stwarza świat. Jest
niewidzialna – nie zobaczymy jej szyldów na ulicy, nie trafimy na
bankomat z jej logo, a jednak jej zdolność do modelowania
rzeczywistości, wpływania na politykę, która dotyczy nas bezpośrednio,
budzi niekłamaną fascynację, jeśli nie bezsilne oburzenie. To bank, w
którym zajmowanie się klientami indywidualnymi stanowi margines –
Firma obsługuje państwa i wielkie korporacje, holdingi hedgingowe –
przedsiębiorstwa finansowe utrzymujące się ze spekulacji – i spekuluje
na swój rachunek korzystając z pieniędzy klientów. Jego aktywa są 9 do
12 razy większe od rocznych dochodów całości polskiego budżetu, a obroty
liczą się w bilionach dolarów. Jeśli któryś z tysięcy rozsianych po
wszystkich kontynentach pracowników Goldman Sachs nie stanie się
milionerem w ciągu trzech lat, to znaczy, że rekrutacja była porażką. To
oczywiście nie dotyczy sprzątaczek, lecz one mogą zarobić tylko na
sprzątaniu i… milczeniu na temat wewnętrznego życia Firmy. Lojalność
przede wszystkim.
Matematycy i politycy
Rekrutacja i nauka tego, co nazywa się „wewnętrzną kulturą Firmy”
stanowi fundament jej sukcesu. Nie wystarczy być genialnym matematykiem
czy traderem, tak samo znajomość meandrów bankowości jest zbyt słabym
argumentem, by pracować dla Goldman Sachs. Jeśli nie jest się byłym,
wysoko postawionym politykiem trzeba przejść do… dwudziestu rozmów
kwalifikacyjnych. Czy tylko psychopaci mogą to przetrzymać, jak sugerują
psychologowie? Raczej nie, gdyż niektórym dziennikarzom udało się
dotrzeć do zwolnionych z banku już w tydzień po przyjęciu do pracy. W
początkowym okresie nowoprzyjętych poddaje się jeszcze różnym próbom:
np. przed weekendem, w piątek po południu, zwołuje się ich do jakiejś
sali konferencyjnej i każe czekać na zwierzchnika. Około 18.00 niektórzy
zaczynają się niecierpliwić, około 21 narzekać. Szef zjawia się o 23.00
i po prostu sprawdza obecność – ci, którzy zdecydowali się wyjść, od
poniedziałku szukają nowego zatrudnienia. Oddanie Firmie musi być
całkowite, by wejść do tej niezwykłej elity.
Rekrutacja polityków przebiega nieco inaczej. Firmę stać, by
zatrudniać byłych premierów i prezydentów, choć z reguły z tzw. krajów
peryferyjnych, lub Trzeciego Świata (np. z Polski przyjęto do pracy b.
premiera Kazimierza Marcinkiewicza). Ci jednak nie uczestniczą w
tworzeniu strategii Goldman Sachs, ani nawet w działaniach operacyjnych –
zajmują stanowiska doradcze, są źródłem informacji – cenna jest ich
wiedza na temat lokalnej gospodarki, znajomość ludzi z najwyższych
kręgów władzy i stosunków politycznych. Kiedy ich potencjał informacyjny
wyczerpuje się, są – po sowitym wynagrodzeniu – zwalniani. Ale
najcenniejsi politycy to ci, którzy nie przychodzą do Firmy, lecz z niej
wychodzą – niczym ze specyficznego uniwersytetu – by zająć stanowiska
państwowe w krajach wysoko uprzemysłowionych lub w organizacjach
międzynarodowych. Można powiedzieć, że są jak wielka rodzina – spotykają
się co roku w Nowym Jorku i każdy z nich zawsze może wrócić do Firmy.
Dzięki temu bank zawsze wygrywa.
Jednodniowa moralność
Weźmy historię ostatniego wielkiego kryzysu finansowego, którego
skutki Stany Zjednoczone i reszta świata odczuwają do dzisiaj. Można go
porównać do Wielkiego Kryzysu z lat trzydziestych ubiegłego wieku, do
którego zresztą Goldman Sachs, założony w 1869 r. przez dwóch rzutkich
imigrantów z Niemiec, znacznie się przyczynił. Prezydent Roosevelt
uratował wówczas Amerykę wprowadzając serię ustaw porządkujących sektor
bankowy, m.in. Glass-Steagall Act – prawo zakazujące łączenia zwykłych
banków depozytowych z bankami inwestycyjnymi (tj. takimi, których
działalność polega na obsłudze fuzji przedsiębiorstw, emisji różnych
papierów wartościowych i spekulacji finansowej). W latach
dziewięćdziesiątych, kiedy za prezydentury Billa Clintona sekretarzem
skarbu (odpowiednikiem europejskiego ministra finansów) został były
wieloletni wiceprezes Goldman Sachs Robert Rubin, tę ustawę zniesiono,
na fali ogólnej deregulacji rynków finansowych rozpoczętej przez
prezydenta Reagana. Obalenie antykryzysowych przepisów pozwoliło zrobić z
banków potężne, nienaruszalne konglomeraty, które faktycznie przejęły
władzę polityczną.
Ówczesny prezes Firmy Henry Paulson od razu na powrót wprowadził bank
na giełdę. Kiedy z kolei Paulson został amerykańskim sekretarzem
skarbu – w administracji George’a Busha – Goldman Sachs pozbył się swego
najważniejszego konkurenta: we wrześniu 2008 r. upadł bankowy mastodont
Lehman Brothers, co zresztą zapoczątkowało obecny kryzys światowy.
Kiedy ważył się los Lehman Brothers, Paulson odmówił mu pomocy
publicznej. 15 września usprawiedliwiał swą postawę bankową deontologią –
„Nie można używać pieniędzy podatników do ratowania banków”, jednak
zmienił zdanie 16 września, kiedy Lehman Brothers przestał istnieć.
Ogółem amerykańscy podatnicy wpompowali w wielkie banki ponad 700
miliardów dolarów żywej gotówki (dziesiątki małych upadły). Paulson w
ten sposób utrzymał przy życiu giganta ubezpieczeniowego AIG. Gdyby AIG
upadł, Goldman Sachs straciłby prawie 13 miliardów dolarów. Dzięki tej
operacji Firma odzyskała wszystkie pieniądze. W tym kryzysowym roku
zyski były tak sowite, że przed Świętami bank wypłacił swoim pracownikom
11 miliardów dolarów premii… Zasada „prywatyzacji zysków i
uspołecznienia strat” osiągnęła apogeum.
Wieczna niewinność
Ciekawy jest mechanizm traktowania pracowników, którzy narazili Firmę
na straty. Znamienna jest tu historia jednego z młodych wilków Firmy
Fabrice’a Tourre, odpowiedzialnego za tzw. derywaty kredytów
hipotecznych. Goldman Sachs był jednym z wielkich banków, które bardzo
aktywnie uczestniczyły w pompowaniu bańki takich kredytów w Stanach
Zjednoczonych – jej eksplozja w 2007 r. była zresztą bezpośrednią
przyczyną kryzysu. Jak powstała? Banki, korzystając z postępującej
deregulacji, tj. znacznego zwiększenia swobody działania połączonego z
ograniczeniem kontroli sektora bankowego, na wyścigi udzielały tzw.
kredytów subprime, czyli pożyczek o zmiennym oprocentowaniu bez
wymagania odpowiednich zabezpieczeń ze strony kredytobiorców. Właściwie
każdy mógł sobie kupić dom, gdyż raty takiego łatwego kredytu były (z
początku) małe. Oczywiście po pewnym czasie ludzie nie byli w stanie
spłacać odsetek – już w 2007 r. prawie siedem milionów rodzin znalazło
się na ulicy bądź było tym zagrożone. Ale interes kwitł. Oczywiście
Goldman Sachs nie bawił się w udzielanie tych kredytów, robił coś
bardziej skomplikowanego.
Matematyk Fab Tourre był odpowiedzialny za jeden produktów finansowych związanych z subprime, o nazwie Abacus. To rodzaj tytułu dłużnego stworzonego z grupowania najbardziej ryzykownych kredytówsubprime. Jednak
agencje ratingowe przyznały mu potrójne A – ocenę zarezerwowaną dla
najpewniejszych inwestycji. Firma sprzedawała te papiery osobom
prywatnym, małym bankom, funduszom emerytalnym i tym podobnym
instytucjom… i robiła to wiedząc, że są nic nie warte. Tzn. przynajmniej
Tourre to wiedział. To on odpowiadał przed komisją Kongresu za aferę
Abacusa, bo kiedy nad Firmą zaczęły zbierać się czarne chmury, dyrekcja
banku sama dostarczyła sądom jego maile do narzeczonej, w których
chwalił się jak „bajecznie” nabierał kupców. Jednocześnie bank opłacał
jego adwokatów – ekipę prawników uchodzącą za najlepszą na Wall Street –
Tourre nie mógł więc „wsypać” dyrekcji. Dla Goldman Sachs afera
skończyła się półmiliardową karą – bank tyle musiał zapłacić za
odstąpienie od procesu – stracił tyle, ile zyskuje w niecałe dwa
tygodnie. Słowo „strata”” jest tu zresztą relatywne, bo ocenia się, że
na Abacusie zarobił na czysto ok. 3 miliardów. Dla sądów Tourre pozostał
jedynym winnym. Zwiał do Afryki i słuch po nim zaginął.
Udawanie Greka
Solidarność wewnątrz-korporacyjna jest tak ścisła, że do tej pory w
historii banku tylko jeden pracownik wyniósł wewnętrzną korespondencję
na zewnątrz. Zdarzyło się to w ubiegłym roku, gdy dotychczasowy
wieloletni dyrektor działu derywatów Greg Smith opublikował w New York Times list
otwarty „Dlaczego odchodzę z Goldman Sachs”. Ujawnił maile wymieniane
między innymi dyrektorami, w których klientów-ofiary regularnie nazywano
„jeleniami”. Narzekał, że aktualni szefowie Firmy, Lloyd Blankfein i
Gary Cohn (nr 2 banku) „pogrzebali kulturę firmy”. Jednak wszystko
wskazuje, że podział na klientów-partnerów i klientów-ofiary istniał już
wcześniej. Najlepszym przykładem jest Grecja.
Rząd grecki rozpoczął współpracę z Firmą już pod koniec ubiegłego
wieku, kiedy kraj zaczął szukać dodatkowego finansowania przed
organizacją ateńskich Igrzysk Olimpijskich w 2004 roku. Goldman Sachs
uczył Greków, jak prowadzić państwową księgowość tak, by instytucja
europejska powołana do jej kontroli (Eurostat) nie mogła się połapać, że
zadłużenie osiąga niebezpieczny pułap. Dług kamuflowano posługując się
manipulacją tzw. swapami walutowymi i antycypując przyszłe dochody – z
opłat lotniskowych i portowych. Bank „założył” też za Grecję na procent
wyższy niż rynkowy i ów dług nie został objęty częściowym umorzeniem
przeprowadzonym w zeszłym roku przez Unię i Europejski Bank Centralny,
więc Grecy muszą co roku, do 2037, zwracać Firmie 400 milionów dolarów.
Za doradztwo Goldman Sachs wziął 300 milionów, a jednocześnie – wiedząc,
jaka jest prawdziwa sytuacja – po cichu grał na rynkach stawiając na
upadek Grecji, co automatycznie zwiększało jej zadłużenie.
Nierozerwalna sieć
Firma ma tak silną pozycję polityczną w Stanach i Europie, że nie
musi specjalnie przejmować się stratami wizerunkowymi. Administracja
Obamy jest równie bogata w ludzi Goldman Sachs, jak poprzednie. Robert
Rubin jest osobistym doradcą prezydenta, a Mark Patterson szefem
gabinetu aktualnego sekretarza skarbu. Podobnie jest w instytucjach
kontrolnych: William Dudley przewodniczy nowojorskiej Rezerwie
Federalnej, a szefem działu śledztw finansowych SEC – głównego
amerykańskiego nadzorcy – Adam Storch. Bank jest mocny w instytucjach
międzynarodowych – do niedawna prezesem Banku Światowego był Robert
Zoellick, a na czele Rady Stabilności Finansowej – bazowanej w Bazylei
instytucji utworzonej przez państwa G-20, która ma zajmować się reformą
światowego sektora bankowego, by ograniczyć jego rolę „kryzysotwórczą” –
Marc Carney. Zastąpił on na tym stanowisku byłego szefa europejskiego
oddziału Goldman Sachs (w czasach jego szczególnej greckiej
działalności) Mario Draghiego. Sam Draghi został dwa lata temu prezesem
Europejskiego Banku Centralnego. Mianowani w 2011 r. premierzy Grecji i
Włoch (wybory się wówczas nie odbyły) – Lucas Papademos i Mario Monti
również noszą markę Firmy – pierwszy był szefem greckiego banku
centralnego, który zaprosił Goldman Sachs do współpracy, drugi od 2006
r. doradcą międzynarodowym (International Advisor) Goldman Sachs w
Europie… Dla banku pracują niektórzy byli europejscy komisarze – lobbing
w Brukseli, szczególnie skierowany na spowalnianie regulacji
międzynarodowego systemu bankowego uchodzi za bardzo silny.
Co jakiś czas prasa ujawnia afery związane z Firmą. W zeszłym roku
okazało się np., że bank był długoletnim udziałowcem spółki Village
Voice Media – w jej radzie nadzorczej zasiadał jeden z dyrektorów
wykonawczych Goldman Sachs Scott Lebowitz. Spółka zarabiała na
organizowaniu, za pośrednictwem internetu, prostytucji małoletnich (obu
płci)… szef działu PR Firmy Richard Siewert, niegdyś rzecznik prasowy
administracji Clintona, zapewniał, że „niestety” nikt w banku nie był
świadomy złego prowadzenia się Village Voice… W tym roku wyszło na jaw,
że mimo wprowadzonego w dwa lata temu zakazu używania pieniędzy
klientów do spekulacji na własne konto banków, Goldman Sachs prowadził
tę działalność w najlepsze kryjąc się za parawanem utworzonej przez bank
spółki-ekranu… Wall Street jest przekonana, że nawet jeśli Firma będzie
musiała zapłacić za te występki, wyjdzie zwycięsko ze wszystkich
kłopotów – nie ma dziś na świecie silniejszego sektora, niż bankowy.
Tekst: Jerzy Szygiel, Miesięcznik Focus, 3/2013
Źródło: Wirtualne Media
Za: http://www.nacjonalista.
Nie chodzi przecie o to, aby się nabuchać cudzych myśli i następnie wyrzygiwać w stanie niestrawionym: ten powiedział to, a ten tamto (jak to sobie pewni panowie wyobrażają studium filozofii) tylko o to, aby poznać najstraszliwsze problemy istnienia i zdobyć sobie jaki taki swój własny pogląd, patrząc jak walczą z nimi największe łby naszej planety. Witkacy
piątek, 29 marca 2013
środa, 27 marca 2013
PIERWSZE LUDOBÓJSTWO XXw. – ZAGŁADA ORMIAN
WSTĘP.
LUDOBÓJSTWO – „ODKRYCIE” XX WIEKU.
Masowe morderstwa i próby zgładzenia całych społeczeństw i grup ludzi wyróżnionych ze względu na pewne charakterystyczne cechy takie jak rasa, religia, język czy kultura zdarzały się w historii oczywiście już przed XXw. Jednak dopiero po II-ej wojnie światowej powstał termin „ludobójstwo”. Najwidoczniej wyraźniej i jawnie zaistniał wtedy fenomen, który wymagał swojej nazwy, nowego słowa. Co było tym novum? Ową nowością, która lepiej żeby nie zaistniała, była planowość zamierzonej akcji likwidacyjnej opartej na precyzyjnie realizowanym koncepcie, wprowadzanym w życie przy zastosowaniu różnorodnych środków technicznych i narzędzi. Podsumowując, wkład XXw. w dzieje bestialstwa i „nowoczesnego” ludobójstwa można streścić tak:
1. racjonalność ślepo dążąca do celu oraz planowość eksterminacji
2. język przygotowujący morderstwo poprzez najpierw wykreowanie a później odhumanizowanie ofiar
3. system ideologiczny przykrywający pojęciowo dążenia imperialne
4. zacieranie śladów za pomocą ad hoc zmienianego prawa
5. bogactwo procedur biurokratycznych umożliwiających zamianę odrażającego procederu w zwykłą rutynę.
Takimi refleksjami się kierując i analizując przebieg eksterminacji Ormian, Ukraińców, Żydów i Polaków, utworzył polski prawnik Rafał Lemkin (1900–1959) w 1944 roku nowe pojęcie - ludobójstwo (genocide), dodając do greckiego słowa genom – lud, rasa przyrostek -cide (od łacińskiego caedere – zabijać). Co ciekawe, Lemkin zaproponował rozszerzenie definicji ludobójstwa o kulturowe ludobójstwo twierdząc, że określona grupa nie może nadal istnieć, jeżeli zniknie jej duchowa i moralna jedność oraz podkreślając, że niszczenie kultur jest tak samo katastrofalne w skutkach dla cywilizacji, jak fizyczna eliminacja narodów. Ostatecznie jednak ta propozycja rozszerzonej definicji została odrzucona, chociaż wciąż powraca ona w dyskusjach teoretyków prawa, np. dotyczących polityki asymilacji ludów autochtonicznych stosowanej przez mocarstwa kolonialne. Zwalczanie dialektów czy wierzeń religijnych, częstokroć sankcjonowane prawnie, obowiązkowa „edukacja” autochtonów, prowadzona w duchu obyczajowości i kultury przeciwstawnej do ich własnej, stopniowo prowadzi do całkowitego „rozwiązania się” grupy jako takiej, w konsekwencji powodując jej śmierć kulturową, anihilację.
Zanim powstał termin „ludobójstwo” istniało pojęcie „zbrodnia przeciw ludzkości”, ale było ono mało precyzyjne. Już w 1946 roku „ludobójstwo zostało użyte w akcie oskarżenia zbrodniarzy hitlerowskich przed Trybunałem Norymberskim, chociaż żaden z nich nie został skazany za ludobójstwo Żydów.
PIERWSZE LUDOBÓJSTWO XXw. – ZAGŁADA ORMIAN
1. Chrześcijanie – kłopotliwi obywatele. Pierwsze rzezie i testowanie opinii międzynarodowej.
Ormianie to starożytny naród, szczycący się 3000-letnią historią. Jednocześnie to najstarszy chrześcijański naród na świecie - chrzest przyjęli w 301 r. n.e.
Druga połowa XIX wieku to wielki wzrost świadomości narodowej Ormian, co szczególny niepokój budziło w Turcji. W kraju tym od czasu manifestu, wydanego w 1839 r. w Gülhane, Ormianie jako chrześcijanie mieli teoretycznie zagwarantowaną wolność wyznania i posiadania prywatnej własności. W praktyce jednak wydani byli na bezkarność urzędników i wojskowych tureckich, którzy w brutalny, często krwawy sposób dokonywali grabieży majątków ormiańskich. Grabieże potęgowało przekonanie o zamożności Ormian, trudniących się kupiectwem lub bankierstwem.Grabieżom nie przeszkodziło ani wydane potwierdzenie postanowień manifestu z Gülhane, ani zatwierdzenie w 1863 r. praw narodowościowych, przygotowanych przez samych Ormian. Nie przeszkodziły też interwencje państw europejskich, do których przez swoich dyplomatów i kupców docierały informacje o prześladowaniu chrześcijan w imperium otomańskim.
W 1877 r. wybuchła wojna Rosji z Turcją, toczona na Bałkanach i na Zakaukaziu. Ormianie, licząc na opiekę chrześcijańskiego władcy, poparli wkraczające wojska rosyjskie, często służąc ochotniczo jako przewodnicy i zwiadowcy. Po zwycięskiej dla Rosji wojnie próbowano wprawdzie do traktatów podpisanych w 1878 r. w San Stefano i w Berlinie wprowadzić ochronę praw Ormian, ale i to - wobec skandalicznej postawy Anglii - nie przyniosło zmiany tragicznej sytuacji. Co więcej, wzbudziło u władz tureckich przekonanie o istnieniu poważnego problemu państwowego w postaci tzw. kwestii ormiańskiej, czyli problemu Ormian-chrześcijan, którzy stali się kłopotliwymi obywatelami.
Rozwiązanie tej "kwestii" stało się więc kluczową sprawą dla kolejnych władców Turcji. Rozwiązanie to jednak szło nie w kierunku ochrony praw mniejszości chrześcijańskiej, ale w kierunku odwrotnym, czyli w kierunku eksterminacji ludności ormiańskiej. Pierwszym krokiem stało się formowanie specjalnych oddziałów żołnierzy tureckich, których zadaniem było mordowanie cywilnej ludności chrześcijańskiej. Ostatnie lata XIX wieku, począwszy od 1895 r., przyniosły pierwsze masowe rzezie dokonywane na Ormianach przez owe oddziały specjalne. Mordów dokonywali także Kurdowie, których, w myśl zasady "dziel i rządź", udało się władzom skłócić z Ormianami. W samym tylko Konstantynopolu zamordowano 10 tysięcy Ormian. Niektóre miasta ormiańskie w zachodniej Armenii (dzisiejsza Turcja wschodnia) broniły się zażarcie, ale pozbawione pomocy z zewnątrz padły pod naporom siepaczy tureckich i kurdyjskich. W 1896 r. zdobyte zostały ostatnie miasta: Wan i Waspurakan. Zginęło w nich 20 tysięcy Ormian. Wymordowano wszystkich mężczyzn powyżej 10. roku życia, a kobiety gwałcono. Łącznie w trwającej ponad rok rzezi zginęło wówczas prawie 300 tysięcy osób, w tym wiele kobiet i dzieci. Z kolei 100 tysięcy osób szukało ratunku, uciekając do krajów sąsiednich.
Wiadomości o rzeziach Ormian dotarły szybko do Europy, ale reakcja państw chrześcijańskich była żadna. Co więcej, cała ta sytuacja obnażyła bezsilność dyplomacji europejskiej, która nie potrafiła w najmniejszym nawet stopniu przeciwstawić się tym zbrodniom. Wszystkie mocarstwa, w tym także Stany Zjednoczone, nie podjęły żadnych kroków wojskowych i nie nałożyły żadnych sankcji gospodarczych. Dla Turcji był to sygnał, że w decydującym momencie świat nie stanie w obronie Ormian. Same zaś rzezie były dla władz tureckich swego rodzaju "poligonem doświadczalnym" przed ostateczną zagładą narodu ormiańskiego.
Kolejna fala mordów na Ormianach nastąpiła już 12 lat później, kiedy to w 1908 r. w ramach reformy skostniałego państwa tureckiego do władzy doszło ugrupowanie polityczne, zwane "Młodymi Turkami". Zmiany w kraju rzeczywiście nastąpiły, ale nie w "kwestii ormiańskiej". Tutaj ugrupowanie "młodotureckie", skrajnie nacjonalistyczne, kontynuowało ludobójczą politykę swoich poprzedników. Jej pierwszym owocem była masakra w 1909 r. w Adanie, gdzie zabito prawie 30 tysięcy Ormian. Co więcej, "Młodzi Turcy" sprzeciwiali się stanowczo jakiejkolwiek autonomii dla mniejszości ormiańskiej. Byli w tym popierani przez sojusznicze Niemcy, które w samych Ormianach widziały sojuszników Rosji, należącej do obozu przeciwnego. Po raz kolejny więc wielka polityka europejska odbiła się krwawo na dziejach narodu ormiańskiego.
2. Błyskawiczne ostateczne rozwiązanie. Rok 1915.
Idealną okazją do wymordowania narodu ormiańskiego, czyli ostatecznego rozwiązania "kwestii ormiańskiej", stała się I wojna światowa. Eksterminacja Ormian była przygotowana wręcz drobiazgowo, a swym zasięgiem objęła całe imperium tureckie.
Pretekstem eksterminacji miała być ewakuacja ludności cywilnej w Armenii Zachodniej przed zbliżającymi się wojskami rosyjskimi. Od samego początku chodziło nie o ewakuację, ale o masakrę ludności ormiańskiej. 15 kwietnia 1915 r. rząd turecki wydał decyzję o rozpoczęciu masakry. Minister spraw wewnętrznych, Taalat Pasza, wyjaśniał: "Już wcześniej zostało zakomunikowane, że rząd zdecydował o całkowitej eksterminacji wszystkich Ormian zamieszkałych w Turcji. (...) Bez względu na to, że znajdują się wśród nich kobiety, dzieci i chorzy, jakkolwiek tragiczne będą środki tej eksterminacji, bez słuchania głosu sumienia należy położyć kres ich egzystencji. (...) Ci, którzy sprzeciwią się temu rozkazowi, nie mogą być urzędnikami państwowymi".
3. Krok pierwszy. Likwidacja inteligencji, duchowieństwa i żołnierzy. „Sturczanie”.
Był to początek olbrzymiej operacji. 24 kwietnia policja turecka aresztowała w Stambule około 800 Ormian, głównie duchownych, nauczycieli, lekarzy, prawników i innych przedstawicieli inteligencji, w tym też posłów do tureckiego parlamentu. Wkrótce aresztowania sięgnęły 2000 osób, które zostały wywiezione w głąb Turcji i zgładzone. Data tej akcji przyjmowana jest od lat przez Ormian jako Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa Ormian. Wymordowano ok.60tys. Ormian służących w armii tureckiej. Ormian, jako obywateli imperium, powoływano do wojska, następnie oddzielano ich od reszty żołnierzy i zabijano. Z jednostek frontowych, niejednokrotnie wprost z okopów, przenoszono ich w głąb kraju do batalionów roboczych. Żołnierzom wcielanym do tych batalionów, w tym też oficerom, odbierano broń oraz traktowano jako więźniów i niewolników. Następnie zmuszano ich do pracy w wyjątkowo ciężkich warunkach, głównie przy budowie dróg i linii kolejowych. Po wykonaniu przewidzianych zadań żołnierze z batalionów byli rozstrzeliwani przez oddziały Organizacji Specjalnej. Szczególne okrucieństwo oprawców dotknęło także duchownych, tak Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego, jak Kościoła katolickiego obrządku ormiańskiego. Wielu biskupów, kapłanów i zakonników ormiańskich zamęczono w wymyślny, okrutny sposób. Wiele zakonnic oraz żon i córek księży (w Kościele apostolskim nie ma celibatu) przed zamordowaniem gwałcono. Oprawcy tureccy po wymordowaniu duchownych masowo burzyli kościoły i klasztory, palili szaty i sprzęty liturgiczne oraz święte księgi, będące często bezcennymi zabytkami średniowiecznego piśmiennictwa.
Ocalałe zabudowania sakralne zamieniano na meczety lub na stajnie, a torturowanych Ormian zmuszano do deptania świętych krzyży ormiańskich - "chaczkarów". Wiele świeckich osób przymuszano także do przejścia na islam lub proponowano wyrzeczenie się chrześcijaństwa w zamian za uratowanie życia. Z całej społeczności ormiańskiej zgodziło się na to zaledwie kilka tysięcy osób. Wiele dzieci wysyłano do sierocińców w głębi kraju, gdzie były turczone. Dziewczęta wysyłano do haremów, a młode wdowy po pomordowanych siłą powtórnie wydawano za mąż, tym razem za muzułmanów.
4. Krok drugi. Piekielne marsze głodowe do „miejsc schronienia” na pustyni. Eksterminacja pozostałej ludności.
Wstępem do wymordowania ludności cywilnej był administracyjny nakaz oddania posiadanej broni. Pod pretekstem uchylania się od realizacji zarządzeń aresztowano wszystkich, którzy, zdaniem władz, mogliby stać się przywódcami oporu lokalnych społeczności. Na wiosnę 1915 r. rozpoczęto usuwanie ludności ormiańskiej drogą deportacji. Konieczność wysiedlenia dawała się uzasadnić sytuacją wojenną i pozwalała uniknąć niebezpieczeństwa stawienia oporu przez Ormian. Deportacja obejmowała wszystkich bez względu na wiek. Regułą było oddzielanie dorosłych i sprawnych fizycznie mężczyzn od pozostałej ludności. Tych pierwszych mordowano na miejscu, a śmierć przez zakłucie bagnetem lub powieszenie należała do najłagodniejszych.
Tych, co pozostali w wioskach - czyli głównie starców, kobiety i dzieci - kierowano w tzw. deportacjach do "miejsc schronienia" na pustyni syryjskiej. Formowano ich w piesze kolumny, które pod nadzorem oddziałów Organizacji Specjalnej kierowano do zaplanowanych punktów zbornych. Trasy przemarszu i ich organizacja były tak organizowane, aby maksymalnie zmniejszyć szanse przeżycia Ormian. Deportowani nie mieli żywności ani wody, ani jakiejkolwiek opieki medycznej. Były to właściwie marsze śmierci głodowej, marsze niewypowiedzianej udręki ormiańskich kobiet masowo gwałconych i porywanych do haremów, marsze cierpienia ormiańskich dzieci przymusowo islamizowanych. W czasie marszu dopuszczano się też wyjątkowych okrucieństw; dzieci mordowano na oczach rodziców, palono żywcem młodych chłopców. Szczególne okrucieństwo oprawcy okazywali wobec kobiet w stanie błogosławionym, którym rozpruwano brzuchy i wyrywano z łona nienarodzone dzieci.
Ludzie w czasie marszu masowo ginęli z wyczerpania. Ci, którym udało się przetrzymać, ostatecznie trafiali na pustynię na terenie obecnej Syrii i Iraku, gdzie wkrótce umierali w straszliwych męczarniach z głodu i pragnienia. Zbrodnia została zakończona w lipcu 1915 roku, a jej ofiarą padło około 1,5 miliona osób. W ciągu trzech miesięcy - jak ogłosił Tallat Pasza, turecki minister spraw wewnętrznych, jeden z odpowiedzialnych za mordy - ostatecznie rozwiązano w Turcji "kwestię ormiańską", czego sułtanowi Abdul Hamidowi II, zwanemu Krwawym, nie udało się dokonać przez 30 lat.
5. Czas diaspory. Armenia Zachodnia znika, Armenia Wschodnia karleje. Zagłada ormiańskiej cywilizacji.
Ludobójstwo przemieniło żyzne tereny Armenii Zachodniej w jałowe pustkowia, które w następnych latach zasiedlano ludnością muzułmańską, w tym też Kurdami. Przestały istnieć całe miasta i wioski. Wraz z nimi upadło rolnictwo i przemysł. Szerzył się głód i choroby zakaźne. Z powierzchni ziemi zniknęła większość diecezji i parafii ormiańskich, tak apostolskich, jak i katolickich. Zniknęła też znaczna część pomników przebogatej kultury ormiańskiej. Tysiące emigrantów rozproszyło się po całym świecie. Najwięcej osób trafiło do Francji, a zwłaszcza do amerykańskiej Kalifornii, przypominającej klimatem Armenię.
Niepodległości nie odzyskała także Armenia Wschodnia, choć traktat podpisany 17 sierpnia 1920 r. w Sevres we Francji gwarantował powstanie państwa ormiańskiego. Traktat ten, podpisany także przez Polskę, pozostał jednak tylko na papierze. Po krwawych bowiem walkach, wygranych przez bolszewików, Armenia Wschodnia znalazła się w obrębie Związku Sowieckiego. Niepodległość uzyskała dopiero w 1991 r., warto jednak pamiętać, że obecna republika to zaledwie 10 proc. dawnego terytorium zamieszkałego przez Ormian, a zdecydowana cześć narodu ormiańskiego przebywa na emigracji. Poza granicami państwa znalazła się także święta góra Ormian, Ararat.
Bilans ludobójczej eksterminacji był straszliwy. Wymordowano ok. 1,5 miliona Ormian. czyli trzy czwarte dwumilionowej społeczności ormiańskiej.Na terenie Imperium Osmańskiego mieszkało ponad 2 mln Ormian. W 1922 r. zostało ich 150 tys. Przy okazji dokonano pierwszej w XX wieku wielkiej czystki etnicznej, usuwając Ormian z ich historycznych siedzib we wschodniej Anatolii. Jednocześnie burzono kościoły, palono ormiańskie książki - była to zagłada ormiańskiej cywilizacji.
6. Pierwsze reakcje świata na pierwsze ludobójstwo
Wszystko to działo się za akceptacją Niemiec, które o ludobójstwie były informowane przez swoich oficerów łącznikowych i doradców wojskowych. Niemcy nie tylko akceptowały, ale i popierały tę zbrodnię, która, ich zdaniem, była na niekorzyść Rosji i innych państw Ententy. Z kolei państwa Europy Zachodniej też znały zasięg i rozmiar rzezi, ale w tej sprawie nie zrobiły nic. Deklaracja zaś Rosji, Anglii i Francji z 24 maja 1915 r. pozostała tylko pustym, nic nieznaczącym, gestem. Co więcej, prasa wielu państw przemilczała całą sprawę. Tylko nieliczni zdobywali się na odwagę. Do nich należał Papież Benedykt XV, który jak mógł wstawiał się za mordowanym narodem i pomagał ocalałym uchodźcom przybywającym do Europy. 1 sierpnia 1917 r. wydał notę, w której wzywał kraje biorące udział w wojnie światowej do zawarcia pokoju. W nocie tej upomniał się też o prawa różnych narodów, w tym ormiańskiego. Ormianie, i to nie tylko katolicy, pamiętają do dziś o tym dzielnym Papieżu. Dwa lata temu pamiątkowa tablica ku czci Benedykta XV została wmurowana w Erewaniu.
W mordach Ormian wzięli udział także Kurdowie, którzy następnie w dużej mierze zasiedlili tereny po pomordowanych w Armenii Zachodniej. Warto zaznaczyć, że historia obeszła się z Kurdami okrutnie. Po wymordowaniu bowiem Ormian Turcy wzięli się również za nich. Są dziś największym narodem na świecie nie mającym swego państwa. W pogromach nie wzięli natomiast udziału muzułmańscy Arabowie, a takie kraje jak np. Egipt stały się schronieniem dla ormiańskich uciekinierów. Ludobójstwo trwało na dobrą sprawę do końca I wojny światowej, a następnie w okresie walk na Kaukazie, czyli do 1921 r. Jego ostatnie akordy w postaci rzezi Ormian w Baku w Azerbejdżanie opisał Stefan Żeromski na pierwszych stronach "Przedwiośnia". Niestety, adaptacja filmowa powieści, dokonana przez Filipa Bajona, starannie zniekształciła przyczyny i okrucieństwo tej zbrodni.
Zbrodnia na narodzie ormiańskim nigdy nie została osądzona i ukarana. Bezkarni pozostali mordercy zarówno z rządu tureckiego, jak i z Organizacji Specjalnej, prekursorki hitlerowskich i stalinowskich oddziałów pacyfikacyjnych. Nie było dla nich Norymbergi lub Hagi. Większość z nich umarła w spokoju, ciesząc się do końca swych dni majątkami zrabowanymi Ormianom. Niektórzy zginęli w zamachach dokonanych przez bojowników ormiańskich. Na przykład wspomniany minister Talaat Pasza został zabity przez zamachowca w Berlinie w 1921 r.
Niepotępienie ludobójstwa utorowało drogę innym zbrodniom, dało poczucie bezkarności zbrodniarzom. W 1939 r. Adolf Hitler, wysyłając do Polski wojska niemieckie, zezwalał im na okrucieństwo wobec ludności podbijanego kraju, mówiąc "bo któż obecnie pamięta o eksterminacji Ormian w Turcji". Z kolei współczesne badania historyczne wykazują, że na oprawcach tureckich wzorował się Józef Stalin, dokonując od połowy lat 30. eksterminacji Narodu Polskiego, najpierw na Ukrainie, później w samej Polsce. Na sprawdzonych wzorach tureckich była też oparta w latach 40. stalinowska eksterminacja muzułmańskich Tatarów na Krymie czy Czeczeńców na Kaukazie. Również holocaust Żydów dokonany przez Niemców w wielu szczegółach przypominał ludobójstwo zaplanowane przez Turków, z tym że piesze marsze zastąpił transport kolejowy, a pustynię - obozy śmierci.
Trzeba wspomnieć bardzo aktywny udział Niemców w tym ludobójstwie. Setki niemieckich oficerów brało udział w planowaniu i realizacji deportacji.
Zwraca uwagę w tej pierwszej eksterminacji charakteryzująca ludobójstwo wspomniana wyżej racjonalność mordu, przejawiająca się w wyodrębnieniu jako najwcześniejszego etapu – eliminacji elit intelektualnych i duchowych. Ten wzór działania powtórzy się wobec Ukraińców i Polaków.
7. 1919r. – Pierwsze samoosądzenie „zbrodni przeciwko ludzkości”
Turcja w dwojaki sposób przeszła do historii. Nie tylko jako pierwszy na taką skalę „eksterminator”, lecz także – o dziwo – jako pierwszy kraj, który...sam osądził swoje zbrodnie ludobójstwa. Taki samokrytycyzm już nigdy się niestety nie powtórzył. Nie trwał też długo. We współczesnej Turcji ówcześni ludobójcy mają niestety status bohaterów narodowych...
3 marca 1919 roku sułtan Mohammed IV powołał do życia pierwszy w historii sąd karny, który miał wydać wyrok w sprawie "zbrodni przeciwko ludzkości". Francja i Wielka Brytania, jako państwa zwycięskie, już wcześniej naciskały na utworzenie takiego trybunału wojskowego. Tureccy sędziowie, inaczej niż podczas procesów w Norymberdze, orzekali na podstawie prawa osmańskiego. Trybunał obalił również przytaczane dzisiaj przez Ankarę argumenty, iż w archiwach rządowych brak planów czy rozkazów przeprowadzenia eksterminacji Ormian. Dowiedziono wówczas, że minister spraw wewnętrznych Talaat Pasza, organizator deportacji, dla zatarcia śladów prowadził "podwójną księgowość". W oficjalnych dyrektywach dla władz regionalnych mowa była o zapewnieniu bezpieczeństwa i o wyżywieniu "wychodźców", a także o "surowych karach w przypadkach rabunku". Najważniejsze rozkazy przekazywano jednak przez specjalnych posłańców. W jednym z nich, przedłożonych trybunałowi, znalazło się zdanie "przy wysiedleniu chodzi o wyniszczenie". ". (Słowo „wyniszczenie” znamy skądinąd, z rozmowy Thieracka z Himmlerem, kiedy stwierdzili oni, że „elementy asocjalne”, a wśród nich Polacy, skazani na kary pozbawienia wolności powyżej 3 lat, winni być przekazani w ręce SS dla „wyniszczenia przez pracę” [zur Vernichtung durch Arbeit].)
W trzech osobnych postępowaniach przed sądem w Istambule wydano 17 wyroków śmierci. Trzy z nich doczekały się wykonania. Straceni mocą tamtych wyroków do dzisiaj uchodzą za bohaterów. Autorzy tego planu nazywali się Komitetem Jedności i Postępu i w dziełach darwinistów społecznych poszukiwali legitymacji dla swego projektu przemiany osmańskiego społeczeństwa w homogeniczny naród turecki.
8. Reakcja świata czyli świat wielkiej polityki
Także ówczesna Europa już w roku 1923 usankcjonowała wypędzenie Ormian. W traktacie lozańskim, zawartym z nowo powstałym narodowym państwem tureckim, o Ormianach nie wspomina się ani słowem. Chodziło wtedy o zintegrowanie Ankary w nowym układzie sił, aby móc przeciwstawić się rosnącemu w siłę Związkowi Radzieckiemu. Niecałe 20 lat później, w konsekwencji zimnej wojny, Turcja jako sojusznik w NATO (od 1952 roku) stała się tym bardziej niezbędna.
Brak potępienia, najczęściej ze względów politycznych, zbrodniczych działań Turcji, zachęcił rządy innych państw do podobnych działań. Wspomnijmy tutaj choćby poczynania "rycerskiego" Wehrmachtu wobec ludności cywilnej w czasie II wojny światowej czy ludobójstwo na Kresach Wschodnich, dokonane na bezbronnych Polakach przez nacjonalistów ukraińskich.
„W 1923 roku do władzy w Turcji doszedł Mustafa Kemal Ataturk. Grzebiąc Imperium Osmańskie, zreformował i zmodernizował kraj. Dlaczego nie chciał ujawnić jego zbrodni?Ataturk uważał, że przyznanie się do prawdy będzie przeszkodą w tworzeniu nowego społeczeństwa. To był zasadniczy błąd. Naród niemiecki po drugiej wojnie światowej odciął się wyraźnie od nazizmu. Turcy nie zdobyli się na coś takiego. Już 94 lata w imię dobra swojego państwa tępią prawdę o tej zbrodni. Prześladują swoich obywateli, którzy mówią, że ludobójstwo miało miejsce. Doświadczył przecież tego jedyny turecki noblista, Orhan Pamuk. W zeszłym roku na apel części tureckich intelektualistów wzywający do przeproszenia Ormian premier Turcji oświadczył: "Ci, którzy przepraszają, musieli dopuścić się ludobójstwa, żeby czuć taką potrzebę. Turecka Republika nie ma niczego takiego na sumieniu. Jeżeli takie zbrodnie miały miejsce, mogą przeprosić ci, którzy w nich uczestniczyli. Jednakże ani ja, ani mój kraj, ani też ten naród takowych się nie dopuścili". Nie rozumie więc, że nierozliczone, nieuświadomione zło ma tendencję do tego, żeby się powtarzać. 24 lata po ludobójstwie dokonanym na Ormianach, w sierpniu 1939 r., Adolf Hitler - przygotowując swoich dowódców do ataku na Polskę - mówił: "Nie miejcie litości. Bądźcie brutalni. Słuszność jest po stronie silniejszego. Działajcie z największym okrucieństwem". Wierzyli, że ujdzie im to płazem, bo przecież - jak to ujął Führer: "Kto dziś pamięta o rzezi Ormian?". I faktycznie, pomimo istnienia niepodważalnych dowodów, Turcy do dnia dzisiejszego nie przyznają się do tej zbrodni. W 1987 roku Parlament Europejski przyjął rezolucję stwierdzającą, że rzeź Ormian w 1915 roku była zorganizowanym ludobójstwem, a także uzależnił przyjęcie Turcji do Unii Europejskiej od uznania tego faktu. W odpowiedzi rząd turecki określił rezolucję jako rasistowską i przepełnioną nienawiścią do narodu tureckiego. Dopiero niedawno parlamenty państw europejskich zaczęły uznawać eksterminację Ormian za ludobójstwo, co wywoływało ostre reakcje Turcji. Nie powiodła się natomiast podobna próba w amerykańskim Kongresie; Turcja postawiła pod znakiem zapytania przyszłość amerykańskich baz wojskowych na swoim terytorium, a Waszyngton nie zaryzykował poświęcenia dobrych stosunków z Turkami dla upamiętnienia historycznej pamięci o dawnej zbrodni.
9. Iść w zaparte czyli „turecka racja stanu”
Tureckie elity i aparat urzędniczy stanowczo dziś zaprzeczają, że było to ludobójstwo. Dlaczego? Turecki historyk Taner Akçam wyjaśnia to zacieranie faktów historycznych "turecką racją stanu". - Przyznanie, że założyciele nowoczesnego państwa tureckiego byli poplecznikami zła, mogłoby zachwiać prawnymi fundamentami tego państwa - tłumaczy.
Na razie, kiedy jakieś państwo określa tamte masakry mianem ludobójstwa, Turcja reaguje jakby wypowiedziano jej wojnę. Dotąd 24 państwa - w tym Francja, Włochy, Belgia i Holandia - zdecydowały się na oficjalne potępienie ludobójstwa i natychmiast odczuły na własnej skórze bardzo ostrą reakcję Ankary. We Francji dopiero w 2001 r. -i to pod ogromnym naciskiem licznej diaspory ormiańskiej, z której pochodzi m.in. pieśniarz Charles Aznavour -Zgromadzenie Narodowe uchwaliło rezolucję, która oficjalnie uznaje rzeź Ormian za ludobójstwo. Zaraz potem Turcja odwołała przejściowo swego ambasadora, wezwała do bojkotu francuskich produktów i anulowała kontrakty gospodarcze o wartości kilkuset milionów dolarów, podpisane z francuskimi przedsiębiorstwami. Tureckim taksówkarzom zabroniono wozić francuskich turystów, przed francuskimi pasażerami zamknięto na lotniskach drzwi saloników dla VIP-ów.
Kraje uznające, że masakry i deportacje Ormian były ludobójstwem to m.in. Urugwaj, Chile, Argentyna, Rosja, Kanada, Liban, Belgia, Grecja, Włochy, Watykan, Francja, Szwajcaria, Słowacja, Holandia, Polska, Litwa i Cypr.Pozostałe parlamenty i rządy milczą. Milczy Izrael i Niemcy. Niemiecka SPD obawia się bowiem utracić tureckich wyborców, a cała RFN lęka się niepokojów społecznych w związku z liczną grupą imigrantów tureckich. Z kolei Izrael ugiął się pod presją Turcji, kiedy chciał uwzględnić mord na Ormianach w podręcznikach historii. W końcu wycofał się z tego pomysłu. Milczy też największe mocarstwo światowe, Stany Zjednoczone, powiązane z Turcją sojuszami wojskowymi. Ludobójstwo uznało jedynie 10 z 52 stanów USA. Turecki protest doprowadził w 2000 r. do upadku uchwały Kongresu, która w opisie wydarzeń z roku 1915 posługiwała się kategorią ludobójstwa. W ostatniej chwili "w obronie ważnych interesów narodowych" interweniował sam prezydent Bill Clinton. Rząd turecki posunął się wtedy do groźby zamknięcia przed Amerykanami bazy lotniczej w Inçirlik. Na początku lat 90. tureckiej dyplomacji, wspieranej przez Izrael i żydowskie organizacje w Ameryce, udało się wycofać wzmianki o ludobójstwie Ormian z waszyngtońskiego Muzeum Holocaustu. Armeńska część ekspozycji była już przygotowana ze wszystkimi szczegółami.
19 kwietnia 2005 r. polski Sejm przyjął przez aklamację odpowiednią uchwałę.
W 1987 roku Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której stwierdził, że rzeź Ormian była zorganizowanym ludobójstwem. Uzależniono też członkostwo Turcji w Unii Europejskiej od przyznania się do zbrodni ludobójstwa. W październiku 2004 r. fragment ten skreślono. Ludobójstwo nie ulega przedawnieniu, więc różne narody, które mają takie zbrodnie na sumieniu, nie chcą się do nich przyznać, np. władze Ukrainy nie chcą przyznać, że wyniszczenie ludności polskiej na Wołyniu miało znamiona ludobójstwa.
Tak więc zagładę Ormian przykryto płaszczem dyplomatycznego milczenia. Wywołało to rozgoryczenie, które doprowadziło w 1973 r. do powstania pierwszych ormiańskich grup terrorystycznych. Mordując tureckich dyplomatów, Ormianie jeszcze w latach 80. zwracali uwagę na swoją sprawę. Brali także odwet za czyny z przeszłości. Międzynarodowa reakcja po zamachach miała fatalne skutki dla reputacji Ormian i wzmacniała dodatkowo pozycję Ankary. Dlatego zamachowcy nie cieszyli się szerszym poparciem wśród ormiańskiej diaspory.
Turcja do dziś nie przyznaje się do winy i nie uznaje istnienia w historii kraju faktu ludobójstwa. Podtrzymywana jest teza, iż tragiczna śmierć tysięcy osób to po prostu żniwo I wojny światowej. O ludobójstwie nie może być mowy. Inne interpretacje tego faktu budzą sprzeciw Turcji. Sprzeciw ów przybiera różne formy, z represjami wobec własnych obywateli włącznie. Np. oskarżenia o obrazę i lżenie narodu tureckiego. W 2005 r. Orhan Pamuk, pochodzący ze Stambułu znany pisarz turecki (laureat Nagrody Nobla z dziedziny literatury - 2006 r.), w jednym z wywiadów, wezwał Turcję do rozliczenia się z przeszłością. Spotkało się to z licznymi protestami, doszło do demonstracji.
10. Mały, symboliczny przełom.
Pierwsze uroczystości w Turcji ku czci pomordowanych Ormian.
24 kwietnia 2010 r. w 95. rocznicę masakry Ormian w latach 1914-15 w ówczesnym imperium osmańskim, w Turcji, po raz pierwszy w jej historii, zorganizowano w Stambule publiczne obchody upamiętniające ofiary. Turcja jednak odrzuca kwalifikację rzezi Ormian jako ludobójstwa.
Manifestację zorganizowała stambulska sekcja Organizacji Praw Człowieka (IHD), by upamiętnić aresztowanie 24 kwietnia 1915 roku 220 członków ormiańskiej inteligencji, które zapoczątkowało czystki.
Około 100 osób zgromadziło się pod hasłem "Nigdy więcej" na schodach przed dworcem Haydarpasa nad Bosforem, skąd wyruszył pierwszy pociąg z deportowanymi Ormianami. Jak pisze w sobotę turecki dziennik "Hurriyet", "większość z nich nie wróciła".
Manifestujący przynieśli czarno-białe zdjęcia deportowanych ormiańskich intelektualistów, artystów i pisarzy. Zgromadzenie zakończyło się wrzuceniem goździków do morza Marmara.
Od rzezi Ormian mija wiek, ale Turcja, aktywny członek NATO i natarczywy kandydat hałaśliwie dobijający się do drzwi Unii Europejskiej, cieszy się, niestety nadal, bezkarnością. Oficjalna turecka propaganda wciąż tak samo kłamie, jak swego czasu inni propagandziści kłamali w sprawie Katynia lub syberyjskich łagrów.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
[opracowano na podstawie:
Tadeusz Isakowicz-Zaleski - Rzeź Ormian była pierwszym ludobójstwem XX wieku
Tadeusz Isakowicz-Zaleski -Ludobójstwo Ormian - zbrodnia niepotępiona
Tadeusz Isakowicz-Zaleski - Pierwsze uroczystości w Turcji ku czci pomordowanych Ormian
CHRISTIAN SCHMIDT-HÄUER Pierwszy Holocaust
Ilona Topa - Ludobójstwo
http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=131&pkid=146
http://wsercupolska.org/joomla/index.php?option=com_content&view=article&catid=6%3Awarto-przeczytac&id=407%3Adzi-rocznica-ludobojstwa-ormian-w-turcji-kwiecie-24&Itemid=6
http://niniwa2.cba.pl/ormianie_pierwszy_holocaust.htm
http://www.scenamysli.eu/artykuly.php?id=32&dzial=3&lang=SLOV&s=5 ]
Źródło tekstu: Wawel
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
[opracowano na podstawie:
Tadeusz Isakowicz-Zaleski - Rzeź Ormian była pierwszym ludobójstwem XX wieku
Tadeusz Isakowicz-Zaleski -Ludobójstwo Ormian - zbrodnia niepotępiona
Tadeusz Isakowicz-Zaleski - Pierwsze uroczystości w Turcji ku czci pomordowanych Ormian
CHRISTIAN SCHMIDT-HÄUER Pierwszy Holocaust
Ilona Topa - Ludobójstwo
http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=131&pkid=146
http://wsercupolska.org/joomla/index.php?option=com_content&view=article&catid=6%3Awarto-przeczytac&id=407%3Adzi-rocznica-ludobojstwa-ormian-w-turcji-kwiecie-24&Itemid=6
http://niniwa2.cba.pl/ormianie_pierwszy_holocaust.htm
http://www.scenamysli.eu/artykuly.php?id=32&dzial=3&lang=SLOV&s=5 ]
wtorek, 26 marca 2013
DRUGIE LUDOBÓJSTWO XX w.
DRUGIE LUDOBÓJSTWO XX w. – eliminacja elity ukraińskiej (1930-1938) oraz Hołodomor (1932-1933),sztucznie wywołany pomór głodowy na Ukrainie (7mln ofiar).
Wstęp. Abel próbuje uwolnić się od Kaina.
“All of this brings the Biblical story of Cain and Abel to mind.”
[Natalia Bilotserkivets, A cruel lesson]
Po obaleniu caratu (Imperium
Rosyjskiego) w wyniku Rewolucji Lutowej 1917r. (3-15 marca 1917r.)
weszły w życie liczne swobody liberalne i demokratyczne oraz ogłoszona
została amnestia polityczna, co spowodowało szybki rozwój ukraińskiego ruchu narodowego. W nocy z 7 na 8 listopada 1917r. w Piotrogrodzie rozpoczyna się przejęcie przez partię bolszewików władzy w Rosji (tzw. Rewolucja Październikowa). Równolegle do zamachu stanu w Piotrogrodzie Bolszewicy próbowali przejąć władzę w Kijowie, zostało to jednak uniemożliwione przez oddziały lojalne wobec Ukraińskiej Centralnej Rady, która 20 listopada 1917 proklamowała niepodległość Ukraińskiej Republiki Ludowej, jeszcze w związku federacyjnym z Rosją. 24-25 grudnia 1917 roku w Charkowie bolszewicy tworzą marionetkową Ukraińską Ludową Republikę Rad (nazwa świadomie zbliżona do Ukraińskiej Republiki Ludowej).
25 stycznia 1918 Ukraina pospiesznie ogłasza pełną niepodległość. 30 listopada 1918 w Kursku utworzony został (w celu legitymizacji agresji Rosji Sowieckiej przeciw Ukraińskiej Republice Ludowej) - Tymczasowy Robotniczo-Chłopski Rząd Ukrainy, później przemianowany na Radę Komisarzy Ludowych USRR, która została uznana przez rząd Polski za jedynego reprezentanta ludności ukraińskiej). USRR brała udział w traktacie pokojowym między Polską a Rosją i Ukrainą (traktat ryski), który kończył wojnę polsko-bolszewicką z lat 1919-1920
oraz ustalał przebieg granic między tymi państwami. Polska odmówiła tym
samym dotrzymania sojuszniczych zobowiązań wobec Ukraińców oraz uznania
Ukraińskiej Republiki Ludowej.
W takiej sytuacji jedynym oparciem dla ukraińskich dążeń
niepodległościowych pozostawał rząd emigracyjny oraz działalność
terrorystyczna i dywersyjna przeciw państwu polskiemu (UWO, później OUN).
Pierwszym etapem zaplanowanego przez Rosję ludobójstwa miała być eliminacja elit i ukraińskiego kościoła.
Już w lipcu 1929 roku miały miejsce masowe aresztowania wśród ukraińskiej inteligencji. Spośród aresztowanych w marcu 1930 roku 45 osób (wybitni uczeni, pisarze, działacze kultury) stanęło przed charkowskim sądem - skarżono je o członkostwo w podziemnym Związku Wyzwolenia Ukrainy. Wszyscy oskarżeni w tej sprawie otrzymali wyroki od dwóch do dziesięciu lat więzienia, a z czasem większość z nich stracono. Jeden ze śledczych o nazwisku Bruk powiedział cynicznie „ Musimy rzucić ukraińską inteligencję na kolana. Jeżeli tak się nie stanie - rozstrzelamy wszystkich”. Właśnie ten charkowski proces, specjalnie wymyślony przez sowieckie służby specjalne był swoistym preludium przed rozprawą z innymi grupami ukraińskiej inteligencji. Represje ogarnęły wszystkie warstwy inteligencji, a niektóre z nich zostały wyniszczone prawie doszczętnie. Wiadomo na przykład, że w tym okresie z 240 ukraińskich pisarzy w sowieckich więzieniach i łagrach zginęło 200, a z 85 ukraińskich uczonych językoznawców zlikwidowano 62. Eksterminacja inteligencji ukraińskiej postępowała niezwykle skutecznie. Już do końca 1930r. ok. 80% ukraińskiej elity kulturalnej zostaje "wyeliminowane". Intelektualiści, uczeni, duchowni, pisarze i artyści są więzieni, deportowani, mordowani lub zmuszani do samobójstw. Ukraiński Instytut Lingwistyczny, Ukraiński Instytut Filozoficzny, Ukraiński Dom Wydawniczy oraz wiele innych instytucji zostało zlikwidowanych a ich kierownictwo zamordowane lub uwięzione.
W
atmosferze bolszewickiego zagrożenia bytu narodowego w 1920r. wzrasta
niepomiernie znaczenie Ukraińskiego Autokefalicznego Kościoła
Prawosławnego jako ostoi niepodległości. Reakcja bolszewików jest
błyskawiczna. Już
pod koniec 1920r. zaczyna się operacja antykościelna, zamykane są
tysiące parafii. Według partii komunistycznej, “kościół to agitprop
kułaków.” Kapłani zostali wymordowani lub zesłani do obozów pracy,
majątki kościelne skonfiskowane a cerkwie zamknięte.
Wielowiekowe, często zabytkowe cerkwie, zostały zburzone lub zamienione w
kina, biblioteki, baraki albo inne budynki użyteczności publicznej.
Ikony zostały zniszczone, książki i archiwa spalone; dzwony sprzedane
lub oddane na złom. W 1930 komuniści wymuszają samorozwiązanie
kościoła ukraińskiego i zaczynają się rozstrzeliwania i deportacje
chłopów ukraińskich. W kremlowskich gabinetach rodzi się
koncepcja morzenia głodem jako środka likwidacji narodu ukraińskiego.
Architektem tego iście diabelskiego pomysłu jest znany z sadyzmu Paweł Postyszew, moskiewski „szef” Komunistycznej Partii (bolszewików) Ukrainy. Na 12. Zjeździe KP(b)U Postyszew może już oficjalnie ogłosić, że "1933 to rok klęski ukraińskiej nacjonalistycznej kontrrewolucji." Hołodomor
miał też swój wymiar polski. W 1933r. już było jasne, że wielorakie
czystki oznaczały też koniec na Ukrainie polskiego ruchu oporu
petlurowców.
2. Pomór głodowy jako cel czy jako uboczny efekt?
„Za dużo ich, by wywieźć. Niech umierają w swoich wioskach.”
Narodowe ukraińskie barwy to błękit nieba i żółty kolor łanów pszenicy – jak obrazowo pisze M.Missala. Ten kraj czarnoziemów nazywano spichlerzem Europy. Tu też narodziła się jedna z najbogatszych kultur ludowych. Ukraińcy zresztą długo uchodzili za naród chłopski.
W
tych latach głód pojawia się – jako uboczny efekt kolektywizacji –
także w innych częściach Rosji; pozwala to do dziś twierdzić
przedstawicielom Federacji Rosyjskiej, że Hołodomor nie był zaplanowaną
akcją eksterminacji wymierzoną przeciw jednej nacji, lecz tylko
przypadkowym, ubocznym efektem kolektywizacji. Jednak fakty, sukcesywnie
ujawniane relacje ówczesnych dyplomatów państw europejskich oraz
częściowo otworzone archiwa NKWD (w 2006r.) ukazują nieuprzedzonemu
badaczowi co innego, tzn. że „wielki głód” na Ukrainie 1932-1933 był
sztucznie wywołanym głodem. W żadnej z części Rosji nie
osiągnął on takiej skali jak na Ukrainie, ponieważ w innych rejonach
ludzie mogli się swobodnie przemieszczać - mieli szansę uciekać od głodu
i śmiertelność była tam 10-krotnie mniejsza.Terror
głodem łącznie z eksportem zboża po cenach dumpingowych spowodował
śmierć według różnych szacunków, od 4 do 7,5 mln Ukraińców (prawie połowa ofiar to dzieci) – w tym drugim przypadku byłoby to ¼ populacji Ukrainy. Eksterminując chłopów, niszcząc wieś podcięto korzenie narodu ukraińskiego, wyeliminowano tę warstwę, od której zależał rozwój społeczeństwa.
3. Pierwszy etap – likwidacja najlepszych
W
ramach przyjętego w 1929 r. pierwszego planu pięcioletniego ogłoszono
przymusową kolektywizację gospodarstw wiejskich. Ukraina jako główny
dostawca zboża na rynek sowiecki zajmowała w tych planach miejsce
szczególne. Jednakże reżim bolszewicki prowadząc kolektywizację na
Ukrainie, borykał się z największymi kłopotami, ponieważ tu - inaczej
niż w innych republikach, przeciwko polityce władzy przejawiano otwartą wrogość i już na początku lat trzydziestych protestowały całe wsie, w 1930 roku na Ukrainie było około 40 tys. powstańców.
Zaciekle sprzeciwiały się kolektywizacji gospodarstwa indywidualne, tj.
najprężniej rozwijający się sektor. . Buntownicy często szli na
karabiny maszynowe z widłami. W sytuacji, kiedy kołchozy nie mogły
wykazać sie produkcja, jaka przewidywała teoria marksistowska oraz przy
ciągle występującym oporze ze strony wielu wieśniaków, Stalin szukał
kozłów ofiarnych. Uznano, ze niepowodzenie kolektywizacji zostało
spowodowane sabotażem bogatych chłopów tzw. kułaków. Jako dowód
na bycie Kulakiem wystarczyło np. mieć dom z dachem pokrytym blacha (a
nie jak zwykle słomiana strzecha), być właścicielem krowy lub
zatrudniać parobka .Władza nazwała tych przywódców ukraińskiej wsi
„kułakami” i przeciw nim wymierzyła największe represje. Stalin ogłosił,
że sposobem na zwiększenie produkcji rolnej ma być “walka z elementem
kapitalistycznym na wsi, czyli z Kulakami.” Celem miała być likwidacja
kułaków jako klasy. W rzeczywistości na Ukrainie nigdy nie było
oddzielnej, uprzywilejowanej społecznej warstwy kułaków. Był to
marksistowski wymyśl. Ci, których uznano za kułaków, czyli najlepiej
zorganizowani gospodarze zostali bądź rozstrzelani, albo deportowani do
odległych obozów pracy. Tylko niewielu z nich przeżyło. W ten sposób
zlikwidowano około 200 tys. gospodarstw rolnych. Wymordowano większość najbardziej produktywnych rolników, powodując znaczne zmniejszenie zbiorów i zubożenie Związku Radzieckiego. Pozostali przy życiu chłopi bali sie zwiększać produkcje rolna i bogacić sie, aby nie zostać zaliczonym do kategorii kułaków, ponieważ oskarżano nawet ubogich wieśniaków o to, że są kułakami, jeżeli byli bardzo religijni. Niezadowolenie chłopów pogłębiało radykalne zwiększenie dostaw obowiązkowych.
4. Systematyczność i racjonalność procesu eksterminacji
W 1930 roku Stalin
osiągnął więc swój cel, jakim było ujarzmienie Ukrainy poprzez
likwidacje warstwy przywódczej, która mogłaby organizować opór w
roku 1932. Po kułakach zniknął już ślad i Stalin mógł teraz rozpocząć
wojnę przeciwko biedocie ukraińskiej, która według ideologii
marksistowskiej miała Stanowic uwielbiany “proletariat.” W 1932r Stalin
zażądał zwiększenia produkcji zboża na Ukrainie o 44% i wydal jeden ze
swoich najokrutniejszych rozkazów: jeżeli chłopi nie osiągną wymaganego
poziomu produkcji, należy im skonfiskować cale zboże a w praktyce także
wszelką znalezioną żywność.
Wydaje się, że wymówka dzisiejszych władz rosyjskich – czyli kolektywizacja i“rozkułaczanie” była
tylko etapem zaplanowanego ludobójstwa. Czy zmasowane ludobójstwo
narodu ukraińskiego było planowane już od samego początku, tzn. od
pierwszych aresztowań i represji wobec inteligencji w 1929r., czy jego
pomysł wyniknął „na gorąco” w latach 1930-1931r. pod wpływem niepowodzeń
kolektywizacji (okazja czyni złodzieja tzn. w tym przypadku –
ludobójcę) – nie wiadomo. Jeśli był to plan już z końca lat 20-tych
należałoby wtedy powiedzieć, że przymusowa kolektywizacja ukraińska
rozpoczęta w 1930r. tylko przygotowała grunt pod masowe głodowe
morderstwo lat 1932-1933, a zwłaszcza pod kulminację akcji od stycznia
1933r., gdy w przeciągu 6 miesięcy zginęło kilka milionów istnień
ludzkich.
Ukraiński holocaust byłby wtedy precyzyjnie zaplanowanym kilkuetapowym przedsięwzięciem:
- eliminacja elit, duchowieństwa i możliwych ośrodków oporu niepodległościowego
- wyodrębnienie najlepszych rolników oraz zapędzenie pozostałych do nędznych kołchozów (wszystko pod szyldem kolektywizacji)
- eliminacja fizyczna zdemaskowanych najlepszych rolników (z „powodu” tego, że przez nich nie udała się kolektywizacja)
- eliminacja fizyczna biedoty za pomocą morzenia głodem
Punkt
pierwszy likwidowałby ducha narodu, punkt drugi umożliwiał etap trzeci i
czwarty, punkt trzeci maksymalizował i przyspieszał etap czwarty,
końcowy. Wszystkie działania zazębiałyby się, każdy etap miałby
prawidłową, racjonalnie optymalną kolejność. Mielibyśmy wtedy w pełnej
krasie owo novum XXw., posłużenie się
technicznym i funkcjonalnym rozumem aby zaplanować, zorganizować i
kierować masowym morderstwem na niespotykaną skalę w celu realizacji
dążeń imperialnych.
Rozpoczęcie
„porządków etnicznych” od Ukrainy także było uzasadnione racjonalnie -
Stalin obawiał się, że poprzez proces ukrainizacji wcześniej czy później
odrodzi się ruch petlurowski, a co za tym idzie – przypomni się sojusz
polsko-ukraiński, który mógłby doprowadzić do nieprzewidywalnych dla stalinizmu następstw.
Dociekaniu szczegółów planu moskiewskich animatorów nie pomoże otwarcie archiwów, bowiem z
działalności osławionych Nadzwyczajnych Komisji do spraw Skupu Zboża
(tzw. komisji Mołotowa) nie powstawały żadne dokumenty. Działalność,
koordynowanie pracy tych komisji oraz przedstawianie raportów istniało
jedynie w formie ustnej i to na najwyższych szczeblach władzy.
5. Prawne środki zaplanowanego morderstwa
Jakimi środkami osiągnięto ten monstrualny pomór głodowy? Prawnymi –
ustawa przewidująca karę śmierci za kradzież mienia państwowego (czyli
niezebranego zboża), dekret zabraniający chłopom zakupu chleba, żądania
nowych dostaw zbóż, wyłapywanie dzieci, którym udało się przemknąć do
miast i zamykanie ich w obozach, hangarach itp., gdzie umierały z głodu.
Nastąpiła fala migracji głodowych do miasta, gdyż tam
obowiązywały przydziały żywnościowe dla pracujących. Usiłując się
ratować, tysiące chłopów powędrowało do miast, gdzie można było kupić
wymarzony chleb, ale sprzedawanie chleba mieszkańcom wsi było zabronione. Z powodu rzekomego sabotowania obowiązkowych dostaw zbóż władze wprowadziły całkowitą blokadę wsi i zakaz poruszania się koleją.
Ustawa z 27 grudnia 1932 r. o paszportach wewnętrznych i obowiązkowym
meldunku dla mieszkańców miast miała ograniczyć wychodźstwo ze wsi,
"zlikwidować pasożytnictwo społeczne" i "zwalczać przenikanie elementów
kułackich do miast". Wobec ucieczek ratujących życie chłopów rząd
ogłosił 22 stycznia 1933 r. podpisany przez Stalina i Mołotowa okólnik,
który skazywał na śmierć miliony zagłodzonych ludzi. Nakazywał on
lokalnym władzom, a w szczególności GPU, uniemożliwić "wszelkimi
środkami masowe wyjazdy chłopów Ukrainy i północnego Kaukazu do miasta”.
Okólnik wyjaśniał sytuację następująco: "Komitet Centralny i rząd mają
dowody, że ta masowa ucieczka organizowana jest przez wrogów władzy sowieckiej, kontrrewolucjonistów i polskich agentów w celu wzniecenia propagandy zwłaszcza przeciw systemowi kołchozowemu, a ogólnie przeciw władzy sowieckiej".
6. Podziemne Miasto Pszeniczne (Underground Wheat City)
Gazeta „Prawda” zorganizowała ogólnokrajową akcję walki z kradzieżą zboża. Zgłosiło się ok.100 tysięcy „szturmowców gazety” („ударников печати”). Propagandowy obłęd sięgnął takiego poziomu, że korespondent „Prawdy” z obwodu dniepropetrowskiego wzywał do poszukiwań...podziemnego „pszenicznego miasta”.Gazetowi
przodownicy nie znaleźli niestety tego – będącego rodem z wyobraźni
Juliusza Verne'a - miasta...Na rozkaz Mołotowa, emisariusza z Moskwy
kierującego specjalną komisją do spraw państwowego skupu zboża ("Bread
Procurement Commission", Чрезвычайная хлебозаготовительная комиссия), brygady
złożone z milicji, wojska i aktywistów partyjnych chodziły od wsi do
wsi w poszukiwaniu zboża i każdego rodzaju żywności. Zrywali podłogi,
rozwalali podejrzane ściany, przeszukiwali studnie. Każda znaleziona
ilość ziaren z góry była uznawana za...ukradzioną z państwowego pola.
7 sierpnia 1932 roku radziecki rząd postanowił, że za kradzież mienia
socjalistycznego złodziejowi grozić będzie rozstrzelanie z konfiskatą
całego jego majątku lub 10 lat więzienia. Na Ukrainie za kradzież taką
uważano przywłaszczenie sobie garści ziarna lub kilku kłosów pszenicy
lub żyta z kołchozowego pola przez matkę, która przyniosła je
spuchniętym z głodu dzieciom... Nie przypadkowo na Ukrainie ową
stalinowską ustawę nazywano „Ustawą o pięciu kłosach”. Skazani na jej
podstawie winni byli najczęściej kradzieży kilku kłosów pszenicy lub
żyta na kołchozowych polach. Prawo to umożliwiło skazanie od sierpnia
1932 do grudnia 1933 r. ponad 125 tysięcy ludzi, w tym 5400 na karę
śmierci. Pozostałych wywożono do gułagów. Natomiast tam, gdzie ziarna nie znaleziono, ZA KARĘ zabierano chłopom w całości jakąkolwiek żywność znalezioną w gospodarstwie (suchary, ziemniaki, fasolę, suszone owoce, przetwory). Miejsca
gdzie przetrzymywano konfiskowaną żywność otoczone były drutem
kolczastym oraz więzami wartowniczymi, z których natychmiast strzelano
do ludzi usiłujących ukraść trochę zboża dla głodujących rodzin.
Zginęło w ten sposób tysiące wieśniaków. Sterty ziarna i
ziemniaków, zgromadzonych na stacjach kolejowych w celu wywózki do
Rosji, często gniły pod otwartym niebem, ale ochrona nie dopuszczała do
nich umierających z głodu ludzi. Bezpośrednim
powodem głodu było konfiskowanie chłopom - najpierw zapasów zbożowych, a
potem w ogóle całej żywności. Konfiskowanie zboża kontynuowano nawet
bez względu na fakt, że całe wsie umierały z głodu. W wielu wsiach nie miał kto zbierać plonów, choć zboże obrodziło. Opustoszałe po klęsce głodu miejscowości zasiedlano Rosjanami.
Na
stacje kolejowe przychodziło dużo głodujących ludzi, którzy błagali
pasażerów o rzucenie prze okno kawałka chleba. Ukraina została
odizolowana, nie wpuszczano nikogo, kto wiózł żywność. Chłopom nie
pozwalano również pracować w przedsiębiorstwach, przesiedlać się lub
wyjechać do Rosji. Na granicach z Rumunią i Polską stały specjalne
oddziały wojskowe, zadaniem których było rozstrzeliwać uciekinierów z
Ukrainy.
7. Apogeum apokalipsy. Świadkowie.
Brytyjski dziennikarz Malcolm Muggeridge, który przedostał sie na Ukrainę, potajemnie przekazał artykuł bez cenzury do Manchester Guardian, w którym pisał:
„Z jednej strony miliony głodujących wieśniaków, wychudzonych jak
szkielety; z drugiej strony żołnierzy GPU, którzy wypełniali instrukcje
władzy dyktatury proletariatu. Przeszli oni przez kraj jak rój
szarańczy, która wyjadła wszystko po drodze, zabijając lub wysiedlając
tysiące chłopów, często cale wioski, przekształcając jedne z najbardziej
żyznych ziem na świecie w pustynie. Dziennie z głodu umierało około 25
tys. ludzi. Ukraina stała sie kraina horroru. Na poboczach dróg zalegały
trupy tych, którzy bezskutecznie szukali żywności. Wiele z tych ciął
przeleżało pod śniegiem do wiosny. Następnie zostały one wrzucone
bezceremonialnie do masowych grobów przez komunistów.” Wielu
umierało z głodu w swoich domach. Niektórzy decydowali sie na
samobójstwo, najczęściej przez powieszenie, jeżeli mieli na to dość
siły. W tym samym czasie, komuniści otrzymywali duże porcje jedzenia a
ich bossowie spożywali nawet luksusowa żywność.. W książce pt. Harvest of Sorrow Robert Conquest opisał następująca scenę dziejąca sie w restauracji w Pohrebyszczi, gdzie jedli partyjni oficjele:
“Dzien. i noc restauracji pilnowała milicja, odpędzając głodnych
wieśniaków. W jadalni obsługiwano miejscowych bosów, którzy mogli nabyć
po niskich cenach biały chleb,, mięso, drób, owoce w puszkach,
delikatesy oraz wina i słodycze. Ta oaza była otoczona obszarem głodu i
śmierci.”
Obrazowy wgląd w ówczesną rzeczywistość daje też np. raport konsula włoskiego z Charkowa, o ludziach usuniętych z miast:
"Od tygodnia zorganizowano służbę przyjmującą porzucone dzieci. W
istocie bowiem poza chłopami napływającymi do miast, gdyż na wsi nie
mają żadnych nadziei na przeżycie, są jeszcze dzieci, przywożone tu
przez rodziców, którzy po porzuceniu ich wracają, by umrzeć na wsi. Mają
bowiem nadzieję, iż w mieście ktoś zaopiekuje się ich potomstwem. (...)
Od tygodnia zmobilizowano dworników [stróżów] w białych bluzach, którzy
patrolują miasto i doprowadzają dzieci do najbliższego posterunku
milicji. (...) Koło północy rozpoczyna się przewożenie ich ciężarówkami
na dworzec towarowy Siewiero Doniec. Tam gromadzi się dzieci znalezione
na dworcach i w pociągach, a także rodziny chłopów i samotne starsze
osoby schwytane w mieście w ciągu dnia. Jest tam też personel medyczny
(...), który dokonuje »selekcji«. Ci, którzy jeszcze nie spuchli i mają
szanse na przeżycie, kierowani są do baraków w Chołodnej Gorze, gdzie
konają na słomie tysiące ludzi, w większości dzieci. (...) Osoby
opuchnięte przewozi się pociągami towarowymi na wieś i pozostawia
pięćdziesiąt-sześćdziesiąt kilometrów za miastem, żeby nie umierały na
widoku. (...) Po dotarciu na miejsce wyładunku kopie się wielkie rowy,
do których wrzuca się zwłoki zebrane ze wszystkich wagonów".
Szerzyło
się ludożerstwo. Sądy nawet nie przyjmowały tego typu spraw. O
prawdziwej pladze ludożerstwa dyplomaci oraz polski wywiad informowali
na początku 1933 r. Jan Karszo-Siedlewski pisał, że 21 lutego 1933 r.
przyłapano na ludożerstwie stróża kolejowego na stacji Pieczanowska w
okręgu berdyczowskim. Wydała go własna żona, którą terroryzował, każąc
jej gotować obiady z mięsa zabijanych ludzi, których ściągał do swego
domu pod pretekstem udzielenia noclegu. Mięso mordowanych stróż także
sprzedawał sąsiadom. Ludzie jedli zdechłe konie, koty, psy, szczury,
myszy, wróble, żaby, wrony, insekty, dżdżownice, otręby, makuchy
(wytłoki z rzepaku), chwasty, suszone i świeże liście, korę, trociny
oraz...pomyje z partyjnych stołówek.. Nie nadążano z grzebaniem ludzkich
szkieletów, powleczonych skórą. Śmiertelność niemowląt dochodziła do
80%. Pomoc międzynarodowych organizacji humanitarnych nie
nadchodziła, bo władze sowieckie jej zabroniły twierdząc, że głód na
Ukrainie jest wymysłem burżuazyjnej propagandy. Przerażenie może budzić fakt, ze duża
cześć skonfiskowanego zboża, którego nie wyeksportowano na Zachód,
została przez komunistów wyrzucona do morza lub zgniła na deszczu.
Np. na stacji Reszetyliwka w okręgu Połtawa zniszczono w ten sposób
duża partie zboża, którego pilnowali strażnicy GPU. Amerykański
dziennikarz, który przejeżdżał tam pociągiem zaobserwował olbrzymie piramidy zboża, które uległy samozapaleniu. Na stacji Lubotino widziano tysiące ton skonfiskowanych ziemniaków, które gniły otoczone drutem kolczastym. Włoski konsul w Moskwie Sergio Gradenigo pisał w sprawozdaniu z 31 maja 1933r.:
“Sztuczny głód został zaplanowany przez władze w Moskwie oraz
zrealizowany poprzez brutalna rekwizycje. Celem tej zbrodni miało być
zlikwidowanie ukraińskiego problemu w ciągu kilku miesięcy, poświęcając
10 do 15 mln ludzi. Nie myślcie, że są to przesadzone dane. W
rzeczywistości mogą być nawet wyższe.” Jakkolwiek nadal trwają
dyskusje ile ludzi zginęło w rezultacie omawianej akcji na Ukrainie,
liczby podane przez Gradenigo mogą być najbliższe prawdy. Historyk Robert Conquest, uznawany za autorytet w sprawach głodu, w książce Harvest of Sorrow szacuje liczbę ofiar na 14.5 mln.
Polowe z tej liczby stanowią kułacy zamordowani w czasie egzekucji oraz
zmarli na wskutek nieludzkich warunków panujących w gułagu, gdzie
zostali zesłani. Sam głód pochłonął około 7 mln ofiar, z czego około 3 mln dzieci.
8. Świat „nic nie wie”
Jak to możliwe, że holocaust o takich niewyobrażalnych rozmiarach (7 mln istnień ludzkich) mógł pozostawać nieznany Zachodowi?
Sowieci ukrywali jakiekolwiek informacje dotyczące głodu. Zabroniono omawiać to w rosyjskiej prasie. Zwykły obywatel mógł pójść na trzy do pięciu lat do wiezienia za głośne wspomnienie o głodzie.
Autorom zachodnim, którzy chcieli pisać o ciężkiej sytuacji na Ukrainie
nie dawano wiz wjazdowych. Utajnione zostały też wyniki spisu ludności w
1937
roku, ujawniające demograficzny aspekt Wielkiego Głodu. Zastosowano też
aktywne środki dezinformacji wobec dziennikarzy zachodnich; o świadome ukrywanie faktów oskarża się obecnie wielu ówczesnych korespondentów w ZSRR ( określanych jako tzw. użyteczni idioci). Poza tym, wśród znanych i wpływowych pisarzy zachodnich było wielu sympatyków komunizmu np. George Bernard Shaw , któremu sowieci zorganizowali starannie zaplanowana podroż po Związku Radzieckim.
Wracając z Moskwy w 1933 roku zaprzeczył wszelkim pogłoskom dotyczącym
głodu, gdyż nie zauważył nic, co mogłoby o nim świadczyć. Dodał
natomiast, iż został poczęstowany obiadem, który - jak stwierdził - był
jednym z najwspanialszych, jakie, jadł w swoim życiu. Pisał “Nigdzie w Rosji nie widziałem głodnego człowieka, młodego czy starego.” Podobne stanowisko zajął premier Francji Edouard Herriot, celowo obwożony po terenie Ukrainy podczas swego pobytu w ZSRR. Byli
również i tacy, którzy zrobili karierę dzięki przemilczeniu ogromnej
tragedii narodu ukraińskiego. Najpodlejszym z nich był Walter Duranty,
szef moskiewskiego biura New York Times’a w latach 1922-36.
Cieszył sie on dużym zaufaniem Stalina, którego nazywał “największym
politykiem naszych czasów.” Miął łatwy dostęp do Stalina i wychwalał
nawet stalinowskie procesy pokazowe. W listopadzie 1932r. okłamywał
bezczelnie czytelników New York Times, pisząc, ze „Na Ukrainie
nie ma obecnie, ani nie będzie w przyszłości żadnego głodu.” Kilku
dziennikarzy, którzy uczciwie pisali o głodzie, nazywał „kłamcami” a
informacje o głodzie „wroga propaganda”. Kiedy
jednak pojawiało sie coraz więcej reportaży dotyczących głodu na
Ukrainie, Duranty zmienił taktykę, lekceważąc zjawisko. W marcu 1933r.
pisał w NYT „Nie ma tutaj żadnego głodu a zwiększona umieralność spowodowana jest niedożywieniem.” Za „głębokie, bezstronne i wyjątkowo przejrzyste” reportaże z ZSRR otrzymał on w 1932 roku jedną z najbardziej znanych i cenionych na świecie nagród dziennikarskich, nagrodę Pulitzera.
Faktem jest, że władza radziecka wkładała wiele wysiłku w izolację
cudzoziemców przybywających do „krainy mlekiem i miodem płynącej”.
Z prawdziwie reżyserskim talentem zręcznie podstawiano wypielęgnowanych
statystów i sztuczne pejzaże w miejsce realnego życia.W latach 1932
- 33 władza kategorycznie zabraniała robienia jakichkolwiek fotografii,
mogących potwierdzić głód. Na szczęście większość cudzoziemców
pracujących wówczas na Ukrainie nie dostosowała się do zarządzenia i
mimo wszystko fotografowała, dokumentując krok po kroku ludobójstwo
Stalina. Świat dowiedział się o ukraińskiej tragedii, amerykańskie
gazety rozpisywały się na ten temat, jednakże nikt nie wykonał
zdecydowanego ruchu, aby nie dopuścić do kaźni milionów osób. Ciekawą
pozycję zajmowała III Rzesza. Mimo, że Berlin otwarcie nie zarzucił
Moskwie morzenia swoich obywateli głodem, to na przychylne (choć
niejawne) nastawienie władz mogły liczyć wszelkie próby nagłaśniania
sprawy na terenie Niemiec, w tym prowadzenie akcji informacyjnych i
humanitarnych o antysowieckim nastawieniu.
9. Początki odsłaniania prawdy
Sowiecki reżim uparcie zaprzeczał istnieniu głodu na Ukrainie.
Milczenie na temat tej wielkiej zbrodni ogarnęło cały świat. Przez pół
wieku żadne z wpływowych państw nie chciało zadzierać z tego powodu z
supermocarstwem.Uznanie Hołodomoru za zbrodnię ludobójstwa pojawiło
się najpierw wśród ukraińskiej emigracji (wzorującej się na działaniach
diaspory ormiańskiej), w latach siedemdziesiątych XX wieku i przez nią zostało zaszczepione na niepodległej Ukrainie. Dopiero w 1983 roku milczenie dotyczące Wielkiego Głodu przerwali Amerykanie, powołując Komisję Specjalną Kongresuw
celu zbadania zbrodni ludobójstwa, jaka miała miejsce pięćdziesiąt lat
wcześniej. Komisja ta zatwierdziła 19 punktów, w których potępiła brak
podejmowania jakichkolwiek działań i świadome milczenie ówczesnego rządu
USA oraz potwierdziła, iż głód na Ukrainie był zaplanowaną akcją władzy
w Moskwie skierowaną przeciwko Ukraińcom. Materiały te zostały
uroczyście przekazane Najwyższej Radzie Ukrainy z okazji obchodów 60.
rocznicy tragedii z lat trzydziestych. Dopiero w roku 2003 z
okazji 70-lecia Wielkiego Głodu parlamenty wielu krajów świata uznały
tragiczne wydarzenia lat 1932-1933 na Ukrainie za ludobójstwo.
Taka
tendencja jest nie do przyjęcia dla Federacji Rosyjskiej, która stara
się przeciwdziałać uznawaniu Hołodomoru za ludobójstwo przez społeczność
międzynarodową. Jest tak dlatego, że w oczach świata jest ona
spadkobierczynią Związku Sowieckiego, więc "dziedziczy" odpowiedzialność
za zbrodnie sowieckie na podobnej zasadzie jak RFN zbrodnie III Rzeszy.
Wielki Głód początków lat 30. w ogóle nie istnieje w świadomości Rosjan. W podręcznikach szkolnych wspomina się o nim tylko mimochodem. Miedwiediew
w liście do Juszczenki relatywizował całe zjawisko ludobójstwa i
przypominał mu, że głód był przecież w wielu regionach ZSRR, nie tylko
na Ukrainie.
Oczywiście,
jak pisze Mykola Riabchuk, ludobójstwo nie było celem samym w sobie
nazistów i bolszewików, lecz było sposobem realizacji ich utopijnych
projektów społecznych. W obu przypadkach reżimy totalitarne, starały się znaleźć "ostateczne rozwiązanie" kwestii narodowej swoich imperiów –„kwestii żydowskiej” w Trzeciej Rzeszy i „kwestii ukraińskiej” w „Trzecim Rzymie”. Pruskie i rosyjskie podejście, choć różne w formach, były dość podobne w swej istocie. Chruszczow był świadkiem skargi Stalina: "Ukraińców, niestety, jest za dużo, być ich zesłać na Syberię." Zginęli więc w swoich wioskach... Racjonalizm i pragmatyzm wziął górę...
„Walka
klasowa” to tylko ponury eufemizm oznaczający znacznie głębszy i
bardziej zasadniczy proces, który miał miejsce w Rosji – próbę
przywrócenia i rozszerzenia dawnego rosyjskiego imperium ("class struggle" is only a bleak euphemism for a much more profound and essential process in Soviet - re-establishment and expansion of the old Russian empire”).
Wykorzystanie
z sukcesem przez radzieckich komunistów żywności, jako broni do
kontrolowania i eliminacji ludzi spowodowało, że od tego czasu metoda ta
stała się standardowym narzędziem w arsenale komunistycznych reżimów takich jak m.in. Chiny, Korea Północna, Etiopia, Kambodża, Zimbabwe.
10. Postgenocidal society i trauma społeczna
Analizując
skutki głodu na Ukrainie J. Mace uważa, że są one odczuwalne po dziś
dzień i wraz z innymi katastrofami Ukrainy XX wieku doprowadziły do powstania postgenocidal society, społeczeństwa ostatecznie niezdolnego do potrzebnej transformacji, której jednak konieczność odczuwa większość obywateli.
Jak
pisze Volodymyr Dibrova, psychologiczna trauma społeczeństw, które były
ofiarami ludobójstw, trwa dziesiątki lat. Pierwszym warunkiem wyzwolenia
się z niej jest zdobyć się na odwagę, ujawnić sprawców i nazwać
gwałciciela gwałcicielem. W przypadku masakry Ormian, holocaustu Żydów i
zbrodni Czerwonych Khmerów demaskacja
ludobójstwa przebiegła skutecznie. Inaczej było i jest z Hołodomorem i
„Katyniem”, gdzie walka o pełną prawdę trwała i trwa aż do dziś.
W
przypadku gdy gwałt przez dziesiątki lat pozostaje nie nazwany
adekwatnie i nie osądzony, objawami psychicznymi w skali społecznej mogą
być demoralizacja, apatia, użalanie się nad sobą i pogarda do samych
siebie.
Zakończenie.
Sukcesy i niepowodzenia polityki historycznej.
Walka o międzynarodowe uznanie Hołodomoru jako ludobójstwa.
W roku
1991 ukraiński reżyser Ołeś Jańczuk podjął próbę pokazania głodu w
filmie „Głód – 33”. Jest to pierwszy film, który pokazuje przestępstwo
reżimu radzieckiego przeciw Ukraińskiemu narodowi.
W 1998
roku na Ukrainie ustanowiony został Dzień Pamięci Hołodomoru i Ofiar
Represji, obchodzony co roku w ostatnią niedzielę listopada.
W 2003r. Rada
Najwyższa (parlament) Ukrainy przyjęła rezolucję uznającą głód w latach
1932-1933 za akt ludobójstwa, celowo zorganizowanego przez rząd
sowiecki wobec narodu ukraińskiego.28 listopada 2006r. Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła na wniosek prezydenta W. Juszczenki ustawę uznającą Wielki Głód za zbrodnię ludobójstwa zbrodnię i wprowadzającą odpowiedzialność karną za "zaprzeczanie Hołodomorowi". Przeciwko byli komuniści i parlamentarzyści z prorosyjskiej Partii Regionów premiera Wiktora Janukowycza. 2 kwietnia 2008r. Duma Federacji Rosyjskiej
w rezolucji sprzeciwiła się uznaniu Wielkiego Głodu za zbrodnię
ludobójstwa. Głosi ona, że głodu z lat 30. XX wieku nie należy uznawać
za ludobójstwo ani wykorzystywać jako narzędzia politycznego.
23 stycznia 2005r. Wiktor Juszczenko zostaje zaprzysiężony na urząd prezydenta Ukrainy.
Walka o międzynarodowe uznanie Hołodomoru za ludobójstwo staje się pierwszym punktem polityki historycznej Juszczenki.
Listopad 2008 -obchody 75-ej rocznicy Hołodomoru. Zaproszenie Juszczenki odrzucił prezydent Rosji, D.Miedwiediew. Moskwa nie zgadza się z dążeniami Ukraińców do uznania Wielkiego Głodu za ludobójstwo, twierdząc, iż dotknął on nie tylko Ukrainę, lecz także inne republiki byłego ZSRR. Juszczenko dąży do nadania pamięci o tym wydarzeniu rangi podstawowego doświadczenia, konstytuującego ukraińską tożsamość narodową, a na arenie międzynarodowej - do przedstawienia Ukrainy jako ofiary największego ludobójstwa w dziejach. Pomniki ofiar Hołodomoru mają powstać we wszystkich dotkniętych tą klęską miejscowościach. Udało się zakończyć budowę kijowskiego pomnika-mauzoleum ofiar Hołodomoru. W wypowiedziach podczas obchodów i we wcześniejszych wywiadach Juszczenko akcentował wyjątkowy i ludobójczy charakter Hołodomoru, mówiąc, że "to było zaplanowane zabójstwo (...) celem było pozbycie się tego narodu" czy też, że "głód był wyreżyserowanym zabójstwem 10 mln osób".
W wystąpieniach Juszczenko przywoływał inne ofiary terroru komunistycznego, w tym zamordowanych w Katyniu.
25 maja2009r. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy wszczęła oficjalne śledztwo w sprawie Wielkiego Głodu 1932-33 jako zbrodni ludobójstwa,
co skrytykował szef Partii Regionów Wiktor Janukowycz. Wg Janukowycza,
utrzymywanie napięcia wokół kwestii Wielkiego Głodu jest potrzebne, aby
pogarszać "i tak już złe stosunki z Rosją", która jest prawną
spadkobierczynią ZSRR.
16 grudnia 2009r. - Komisja do spraw politycznych przy Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy (PACE) odmówiła uznania poprawki do sprawozdania o głodzie w ZSRR w latach 30., która uznawała go za akt ludobójstwa wobec narodu ukraińskiego.
2010 rok - Za ludobójstwo uznają głód na Ukrainie już rządy lub parlamenty 26 państw.
13 stycznia 2010 - Po zakończeniu śledztwa w listopadzie 2009, Prokuratura Generalna Ukrainy skierowała do sądu akt oskarżenia. Sąd Apelacyjny w Kijowie po rozpoznaniu sprawy uznał Józefa Stalina, Wiaczesława Mołotowa, Łazara Kaganowicza, Pawła Postyszewa, Stanisława Kosiora , Własa Czubara i Mendla Chatajewicza za winnych zbrodni ludobójstwa określonych w art. 442 #.1 kodeksu karnego Ukrainy i umorzył jednocześnie postępowanie karne w związku ze śmiercią oskarżonych.
25 lutego 2010 - Wiktor Janukowycz złożył przysięgę w Radzie Najwyższej Ukrainy, rozpoczynając pięcioletnią kadencję prezydenta Ukrainy. Na uroczystość inauguracji nie stawił się ustępujący prezydent Wiktor Juszczenko.
27 kwietnia 2010r.- Janukowycz
na forum Rady Europy wycofał się z długoletniego – forsowanego przez
Juszczenkę z sukcesem międzynarodowym – stanowiska Ukrainy i ogłosił, że
Hołodomor nie był aktem ludobójstwa Ukraińców, ale „wspólną tragedią
mieszkańców Związku Radzieckiego”.
17 maja 2010r. - „POJEDNANIE” ROSYJSKO-UKRAIŃSKIE
Miedwiediew
składając oficjalną wizytę w Kijowie, zapalił znicz przed kijowskim
pomnikiem ofiar Hołodomoru. Akt ten jest odpowiedzią prezydenta Rosji na
wycofanie się prezydenta Ukrainy z oceny Hołodomoru jako zbrodni ludobójstwa.
Za
prezydentury Juszczenki Ukraina głęboko zaangażowała się w przekonanie
opinii międzynarodowej do poglądu o zgodności Hołodomoru z definicją
zbrodni ludobójstwa oraz zaczęła intensywnie promować przyjmowanie przez
parlamenty kolejnych państw i gremia organizacji międzynarodowych
deklaracji, uznających Hołodomor za akt (zbrodnię) ludobójstwa. Juszczenko uznał argumenty na rzecz poglądu, że Hołodomor był zbrodnią ludobójstwa przeciw narodowi ukraińskiemu, a dyplomacja Ukrainy doprowadziła do uznania tego faktu przez szereg państw (w tym Polskę, w 2006 roku).
Dużą rolę w zafałszowywaniu historii mają środowiska lewicowe. Nawet
tak wybitny sowietolog jak Robert Conquest spotkał się z atakami
lewicowych pro-sowieckich historyków w Stanach Zjednoczonych za
poruszenie w swej pracy "The Harvest of Sorrow" tematyki ludobójstwa
wobec Ukrainy.
Juszczenko podniósł Hołodomor do rangi mitu narodowego. Jest
to o tyle celne, że jest to jedno z nielicznych doświadczeń
historycznych, integrujących wszystkich Ukraińców. Wprawdzie katastrofa
ta nie objęła obwodów zachodnich (nie należących wówczas do ZSRR), ale
ich mieszkańcy uznają ją za doświadczenie całego narodu. Paradoksalnie
konieczność polemiki z ukraińską "doktryną Hołodomoru" wymusiła na
rosyjskich politykach i historykach podjęcie tej tematyki i przerwanie
milczenia wokół tych wydarzeń.
Drugim paradoksem jest, że państwo
rosyjskie zwalczając pamięć o Hołodomorze ... identyfikuje się w ten
sposób z państwem sowieckim przyznając się niejako do winy.
Sprawa Hołodomoru
stanowiła za rządów Wiktora Juszczenki przedmiot kontrowersji z Rosją.
Juszczenko usilnie propagował pogląd ukraińskich sił
narodowo-demokratycznych, zgodnie z którym wielki głód był nie tylko
sztucznie wywołany, ale też był aktem ludobójstwa przeciw narodowi
ukraińskiemu. Co więcej – Juszczenko przeforsował ustawę, zakazującą
kwestionowania tego ostatniego poglądu. Natomiast Rosja, nie
zaprzeczając, że wielki głód miał miejsce i niekiedy przyznając, że był
on konsekwencją polityki władz ZSRR, kategorycznie odrzucała pogląd o
jego ludobójczym i antyukraińskim charakterze.
W języku
dyplomacji rosyjskiej brzmiało to tak, że Rosja jest przeciwko
upolitycznieniu Hołodomoru, który jest sprawą historyków, nie
polityków...
Polityka historyczna
Juszczenki skończyła się połowicznym sukcesem, gdyż wybrany na jego
następcę Janukowycz zrezygnował z nieustępliwej wobec Rosji polityki
historycznej wybierając szybkie zakończenie sporów i „pojednanie”
ukraińsko-rosyjskie. Juszczence nie udało się zrealizować podczas jednej
kadencji wielu celów (zwłaszcza uznania Hołodomoru za zbrodnię
ludobójstwa przez Narody Zjednoczone), jednak
pobudził społeczną wrażliwość na problemy pamięci historycznej i
zainicjował szereg istotnych dyskusji, które nie wygasną wraz z końcem
jego prezydentury. Choć nie w takiej postaci w jakiej chciał to widzieć Juszczenko, Hołodomor stał się już trwałym składnikiem pamięci narodowej.
Źródło tekstu: Wawel
-------------------------------------------------------------------------------------
[opracowano na podstawie:
Орест
Субтельний, Україна: Історія: учебное пособие / О. Субтельний. - 3-тє
вид.,перероб.і доп. - Київ : Либідь, 1993. - 720 с. (Orest Subtelny,
Ukraine: A History,1988)
Станислав КУЛЬЧИЦКИЙ - ПРИЧИНЫ ГОЛОДА 1933 ГОДА В УКРАИНЕ ПО СТРАНИЦАМ ОДНОЙ ПОДЗАБЫТОЙ КНИГИ
The Great Famine of 1932-l933 in Ukraine: a presentation at Penn State University
Prof. Michael Naydan - A LASTING IMPRINT
James Perloff - HOLODOMOR”
Mykola Riabchuk - THE ELIMINATION OF A PEOPLE
Volodymyr Dibrova - AN UNDISCUSSED TRAUMA (The Ukrainian Weekly, January 22, 1995, No. 4, Vol. LXIII)
Natalia Bilotserkivets - A CRUEL LESSON
Andrew Gregorovich - Black Famine in Ukraine 1932-33: A Struggle for Existence
Dr. Roman Serbyn - The Last Stand of the Ukrainian Famine-Genocide Deniers
Orysia Tracz - Denied, Defiled, Or Ignored, The Ukrainian Famine Of 1932-33 Fifty Years Later
Ewa
Rybałt - Wielki Głód i śmierć ziemi na Ukrainie w latach 1932-33.
Sprawozdanie z konferencji w Vicenzy (Włochy). Czasopismo Naukowe
„Kultura i Historia”
Agnieszka Sierkoy - U K R A I Ń S K I H O L O C A U S T, Artykuł z czasopisma „UNIWERSYTET WARSZAWSKI”, kwiecień 2004
Tadeusz M.Płużański - WIELKI GŁÓD, CZYLI SOWIECKIE LUDOBÓJSTWO NA UKRAINIE W LATACH 1932 - 1933
Michał Missala - Hołodomor – wojna Stalina z ukraińskimi chłopami
Tadeusz A. Olszański - Polityka historyczna Juszczenki – próba podsumowania
Ilona Topa – Ludobójstwo
http://www.infoukes.com/history/famine/
http://www.artukraine.com/famineart/pennst.htm
http://www.puls-swiata.pl/artykul.php?id=15&id_art=703
http://ksiegi.emix.net.pl/wyswietl.php?user=genocide&strona=16&lang=pl
http://www.polpatriot.com/html/tlumaczenia.html
http://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/tydzien-na-wschodzie/2010-01-27/polityka-historyczna-juszczenki-proba-podsumowania
http://mazowsze.kraj.com.pl/117458612494346.shtml
http://www.kulturaihistoria.umcs.lublin.pl/archives/144
http://www.wprost.pl/ar/102445/Glod-potepienia/?I=1263
Subskrybuj:
Posty (Atom)