Nie ma relacji silniejszych niż więzi łączące dzieci i rodziców. Zawsze strata matki lub ojca wywołuje u najmłodszych traumatyczne przeżycia, które zostawiają w ich psychice niezatarty ślad. Skąd zatem pojawiły się pomysły ustawowego odbierania praw rodzicielskich, które ogarnęły wiele krajów zachodnioeuropejskich?
Najbardziej widoczne jest to na przykładzie Skandynawii, gdzie „walka z przemocą rodzicielską” zatacza niewiarygodne wręcz kręgi. Tam nawet zwykłe skarcenie może spowodować wniosek o pozbawienie praw rodzicielskich. Powstał jakiś patologiczny system, w którym urzędnicy, chcąc się wykazać aktywnością, pod błahym pretekstem lub w ogóle bez powodu podejmują decyzje powodujące odebranie dzieci.
Wszystko to odbywa się na kanwie tworzenia idealnego (utopijnego) społeczeństwa, które nie będzie znało żadnego cierpienia i przemocy. Problem pojawia się z samą definicją słowa „przemoc”.
Jeśli bowiem rodzicielski klaps może być tak zakwalifikowany, to praktycznie wszystkie relacje międzyludzkie dadzą się opisać jako opresyjne. Bo czy przemocą nie jest zatrzymanie siłą dziecka, które biegnie prosto pod samochód? Czy podniesiony głos rodzica w sytuacji konfliktowej to przemoc psychiczna? Czy szef nakazujący jakąś pracę podwładnemu nie posługuje się przemocą psychiczną? Wszystko możemy sprowadzić do absurdu, bo absurdalne jest założenie, że istnieje życie bezstresowe.
Głównym autorem teorii bezstresowego wychowania jest ikona epoki oświecenia Jan Jakub Rousseau. Ciekawe, że ten mentor współczesnej pedagogiki w życiu prywatnym był fatalnym ojcem (oddał własne dzieci do przytułku). Jak zatem jego bezstresowa wizja „dobrego dzikusa” ma się do praktyki życia? Odpowiedź nasuwa się sama – jest to utopia.
Potężne pragnienie stworzenia utopijnego (socjalistycznego) raju na ziemi najczęściej generuje prawdziwe piekło. Co bowiem przeżywa dziecko, które chce się odebrać opiekującej się nim babci, tylko dlatego, że stwierdzono u niego nadwagę (konkretny przypadek z polskiej wokandy sądowej)? Co przeżywają rodziny, którym chce się zabrać pociechy z powodu ubóstwa?
Proceder odbierania dzieci biednym rodzicom staje się w Polsce coraz częstszy i jest wyrazem olbrzymiej bezduszności systemu, który rości sobie pretensje do budowania społeczeństwa idealnego. Od 2012 r. sądy i urzędnicy socjalni umieścili z powodu biedy ponad 1800 dzieci w tzw. pieczy zastępczej, sięgając po najbardziej drastyczny środek – często bezpodstawnie i bezprawnie. Nagłośniona przez „Nasz Dziennik” dramatyczna historia malutkiej Małgosi Zdańskiej, która została odebrana matce, bo lekarze donieśli, że zachowuje się „niepokojąco”, nie jest niestety odosobniona.
Dla neomarksistów spod znaku Nowej Lewicy tradycyjne więzi społeczne – rodzinne, religijne, narodowe, są z natury złe, gdyż powodują zniewolenie człowieka. Ich rozluźnienie lub zniszczenie nie stanowi dla nich problemu. Socjaliści różnego typu (komuniści, naziści, postmoderniści) apoteozują państwo, uważając, że powinno ono wkraczać w najdrobniejsze, najbardziej prywatne dziedziny życia ludzkiego i w sposób idealny (utopijny) je regulować.
Groźna tendencja dotycząca tworzenia prawodawstwa ułatwiającego odbieranie praw rodzicielskich jest związana z szerokim oddziaływaniem ideologii neomarksistowskiej w świecie Zachodu. Należy ją widzieć w całym kontekście różnorakich zjawisk nakierowanych na dekonstrukcję tradycyjnych więzi (popularyzacja ideologii gender, paneuropejskiego kosmopolityzmu, uderzenie propagandowe w Kościół katolicki). Człowiek „wyzwolony” z wszelkich „starych” relacji ma osiągnąć szczęśliwość w idealnym państwie, które rozwiąże jego problemy. W takim systemie dom dziecka jawi się jako oaza nowego, utopijnego raju.
Tendencje obecne na Zachodzie znajdują też przełożenie na gruncie polskim. Wystarczy przywołać nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, dzięki której z niemal każdego rodzica można zrobić przestępcę. O tym właśnie mówi poprawka o penalizacji klapsa. Jeśli klaps, podniesiony głos rodzica ma być uznany za przemoc godną karania, to za jednym zamachem wszyscy stanęliśmy poza prawem. Dzieje się tak na skutek presji instytucji międzynarodowych, poddanych oddziaływaniu nowej ideologii.
W silnie religijnym społeczeństwie polskim nie ma jeszcze tak masowej tendencji do odbierania dzieci rodzicom, jak w wielu krajach zachodnich. Jednak to już ulega zmianie, a z biegiem czasu destrukcyjny trend może się nasilić. Wydaje się, że z tego przede wszystkim powodu katolicy w Polsce nie mogą milczeć i nie powinni być bierni – wszak na poziomie instytucjonalnym często chce się sankcjonować zło wołające o pomstę do nieba.
Prof. Mieczysław Ryba
http://naszdziennik.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.